II

41 10 1
                                    

Stefek przeraził się niezmiernie. Z tego powodu rozwarł swe szczęki szeroko, a że był prawie całkiem zanurzony w gulaszu, aromatyczny płyn zaczął pomału wypełniać jego czaszkę. Prawdziwy Umarły nie dał po sobie poznać zdziwienia. Najwyraźniej był równie zszokowany obrotem sprawy co Stefek.

-Chciałem przede wszystkim podziękować serdecznie- ozwał się dźwięcznym głosem ożywiony szkielet- za zabranie mnie do katedry. Powiedziano mi, że zawdzięczam to właśnie panu...

Stefek zanurzył się całkiem w wannie i zabulgotał gulaszem. Zdawać by się mogło, że utonął, on jednak gwałtownie wynurzył się po chwili ochlapując nieskazitelnie czyste do tej pory kości Prawdziwego Umarłego.

-Mów mi Stefek- rzekł młodzieniec uśmiechając się.

-Ja jestem Adamem- przedstawił się ożywieniec- bardzo mi miło.

Stefek ponownie otworzył swoją szczękę i schwycił się za głowę.

-Prawdziwy Umarły!- szeptał- Ożywiony. Ależ skandal.

-Prawdziwy Umarły?- zdziwił się szkielet spoglądając na Stefka z boku- Tak mnie nazwano?

Młodzieniec nie zwracał już jednak uwagi na swojego gościa.

-Przepraszam na chwilkę- rzekł tylko.

Wyszedł z wanny i nerwowym ruchem ręki chwycił wiszący na pobliskim wieszaku ręcznik. Zaczął starannie wycierać swoje kości. Trwało to dobre trzy pacierze nim skończył. Każda kość musiała być starannie wyczyszczona, a Stefek miał ich wiele. Prawdziwy Umarły zaś stał przy drzwiach i intensywnie o czymś rozmyślał.

Stefek skończywszy swoją pracę ukłonił się przybyszowi i wyszedł ze swojej kwatery. Nie uszedł dziewięciu kroków gdy wpadł na Karinę. Posłał jej wymowne sygnały latarkami symbolizujące jego złość.

-To twoja sprawka!- wykrzyknął z wyrzutem. Karina uśmiechnęła się.

-Nie ekscytuje cię to?- spytała przewrotnie- Pomyśl ile ciekawych rzeczy może nam opowiedzieć!

-To profanacja!- młodzieniec nie krył frustracji i energicznie wymachiwał rękoma- Ożywiłaś Prawdziwego Umarłego- mówił akcentując wyraźnie każde słowo- Kim on teraz będzie? Prawdziwym Żywym? Żywym Umarłym? To się kupy nie trzyma. Toż to teologiczna niedorzeczność. Świat spłonie w wojnach religijnych. Ach! Gdybym wziął ze sobą ten worek wołowiny od Żyda. Sam mógłbym sobie gulasz gotować. Jeden mały błąd przez nieuwagę, a takie straszliwe konsekwencje...

-Nie rozmawialiśmy o gulaszu- przerwała Karina.

-Nie?- zdziwiony Stefek oparł się o filar- Przecież wszystkie drogi do niego prowadzą.

-Nie ufasz Césarowi?- dziewczyna spojrzała na młodzieńca z ukosa.

-Czemu miałbym mu ufać?- Stefek skrzyżował ręce- Do tej pory mnie nie poskładał. Nadal mam na sobie żebra rabina, które są przecież niewymiarowe!

- César nie zajmuje się takimi drobnostkami...

-A powinien. Nie po to zakopywałem się z Prawdziwym Umarłym, żeby ktoś go teraz ożywiał! Chyba tego chciałem uniknąć, nie?

Karina milczała. Wtedy dostojnym krokiem zjawił się wśród nich Prawdziwy Umarły. Stefek spojrzał na niego i rzekł:

-A więc jesteś Adamem? Kto nadał ci takie imię?

-Moi rodzice- odparł wyraźnie zaskoczony pytaniem szkielet.

-Czy oni też umarli?- zaciekawiła się Karina.

-Tego nie wiem...- Adam spuścił głowę. Nastała niezręczna cisza. Stefek po raz kolejny zmierzył Karinę gniewnym wzrokiem- To jest sen, prawda?

Karina i Stefek spojrzeli po sobie.

-To...- zaczęła dziewczyna.

-Jest możliwie- ocenił młodzieniec.

Wtedy ze wszystkich stron dały się słyszeć chrzęszczące kroki. Dookoła pojawiły się oddziały Dobrych Stróżów, a między nimi dumnie kroczył w swych czarnych szatach cesarz Azpilicueta. Gestem kazał otoczyć nieszczęsną trójkę. Żołnierze stali w pewnej odległości. Oczodoły ich świeciły się na czerwono. Stefek zrozumiał groźbę i zaniechał swych planów użycia laserów.

-Jest możliwe- rzekł arcylisz gładząc się po swojej czaszce- Aczkolwiek niestety nie tym razem. Cały świat zbudowany przeze mnie jest jak najbardziej prawdziwy.

-Co z nami zrobisz, szlachetny panie?- ozwał się Adam kłaniając się nisko.

-Wtrącę was do lochu. To chyba jasne- cesarz spojrzał na Karinę- Tak. Ciebie też, niewierna żono! Są pewne zasady, których łamać pod żadnym pozorem nie wolno. Potem opowiem wam kilka ciekawostek, skoro i tak jesteście na mojej łasce.

Hiszpan dał znak Dobrym Stróżom by zabrali więźniów we właściwe miejsce. Okazało się podziemia katedry sięgają jeszcze głębiej. By tam dotrzeć szkielety użyły windy.

-Ale się porobiło- podsumował dziwnie uradowany obrotem spraw Prawdziwy Umarły.

Prawdziwy UmarłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz