Stefek przeraził się niezmiernie. Z tego powodu rozwarł swe szczęki szeroko, a że był prawie całkiem zanurzony w gulaszu, aromatyczny płyn zaczął pomału wypełniać jego czaszkę. Prawdziwy Umarły nie dał po sobie poznać zdziwienia. Najwyraźniej był równie zszokowany obrotem sprawy co Stefek.
-Chciałem przede wszystkim podziękować serdecznie- ozwał się dźwięcznym głosem ożywiony szkielet- za zabranie mnie do katedry. Powiedziano mi, że zawdzięczam to właśnie panu...
Stefek zanurzył się całkiem w wannie i zabulgotał gulaszem. Zdawać by się mogło, że utonął, on jednak gwałtownie wynurzył się po chwili ochlapując nieskazitelnie czyste do tej pory kości Prawdziwego Umarłego.
-Mów mi Stefek- rzekł młodzieniec uśmiechając się.
-Ja jestem Adamem- przedstawił się ożywieniec- bardzo mi miło.
Stefek ponownie otworzył swoją szczękę i schwycił się za głowę.
-Prawdziwy Umarły!- szeptał- Ożywiony. Ależ skandal.
-Prawdziwy Umarły?- zdziwił się szkielet spoglądając na Stefka z boku- Tak mnie nazwano?
Młodzieniec nie zwracał już jednak uwagi na swojego gościa.
-Przepraszam na chwilkę- rzekł tylko.
Wyszedł z wanny i nerwowym ruchem ręki chwycił wiszący na pobliskim wieszaku ręcznik. Zaczął starannie wycierać swoje kości. Trwało to dobre trzy pacierze nim skończył. Każda kość musiała być starannie wyczyszczona, a Stefek miał ich wiele. Prawdziwy Umarły zaś stał przy drzwiach i intensywnie o czymś rozmyślał.
Stefek skończywszy swoją pracę ukłonił się przybyszowi i wyszedł ze swojej kwatery. Nie uszedł dziewięciu kroków gdy wpadł na Karinę. Posłał jej wymowne sygnały latarkami symbolizujące jego złość.
-To twoja sprawka!- wykrzyknął z wyrzutem. Karina uśmiechnęła się.
-Nie ekscytuje cię to?- spytała przewrotnie- Pomyśl ile ciekawych rzeczy może nam opowiedzieć!
-To profanacja!- młodzieniec nie krył frustracji i energicznie wymachiwał rękoma- Ożywiłaś Prawdziwego Umarłego- mówił akcentując wyraźnie każde słowo- Kim on teraz będzie? Prawdziwym Żywym? Żywym Umarłym? To się kupy nie trzyma. Toż to teologiczna niedorzeczność. Świat spłonie w wojnach religijnych. Ach! Gdybym wziął ze sobą ten worek wołowiny od Żyda. Sam mógłbym sobie gulasz gotować. Jeden mały błąd przez nieuwagę, a takie straszliwe konsekwencje...
-Nie rozmawialiśmy o gulaszu- przerwała Karina.
-Nie?- zdziwiony Stefek oparł się o filar- Przecież wszystkie drogi do niego prowadzą.
-Nie ufasz Césarowi?- dziewczyna spojrzała na młodzieńca z ukosa.
-Czemu miałbym mu ufać?- Stefek skrzyżował ręce- Do tej pory mnie nie poskładał. Nadal mam na sobie żebra rabina, które są przecież niewymiarowe!
- César nie zajmuje się takimi drobnostkami...
-A powinien. Nie po to zakopywałem się z Prawdziwym Umarłym, żeby ktoś go teraz ożywiał! Chyba tego chciałem uniknąć, nie?
Karina milczała. Wtedy dostojnym krokiem zjawił się wśród nich Prawdziwy Umarły. Stefek spojrzał na niego i rzekł:
-A więc jesteś Adamem? Kto nadał ci takie imię?
-Moi rodzice- odparł wyraźnie zaskoczony pytaniem szkielet.
-Czy oni też umarli?- zaciekawiła się Karina.
-Tego nie wiem...- Adam spuścił głowę. Nastała niezręczna cisza. Stefek po raz kolejny zmierzył Karinę gniewnym wzrokiem- To jest sen, prawda?
Karina i Stefek spojrzeli po sobie.
-To...- zaczęła dziewczyna.
-Jest możliwie- ocenił młodzieniec.
Wtedy ze wszystkich stron dały się słyszeć chrzęszczące kroki. Dookoła pojawiły się oddziały Dobrych Stróżów, a między nimi dumnie kroczył w swych czarnych szatach cesarz Azpilicueta. Gestem kazał otoczyć nieszczęsną trójkę. Żołnierze stali w pewnej odległości. Oczodoły ich świeciły się na czerwono. Stefek zrozumiał groźbę i zaniechał swych planów użycia laserów.
-Jest możliwe- rzekł arcylisz gładząc się po swojej czaszce- Aczkolwiek niestety nie tym razem. Cały świat zbudowany przeze mnie jest jak najbardziej prawdziwy.
-Co z nami zrobisz, szlachetny panie?- ozwał się Adam kłaniając się nisko.
-Wtrącę was do lochu. To chyba jasne- cesarz spojrzał na Karinę- Tak. Ciebie też, niewierna żono! Są pewne zasady, których łamać pod żadnym pozorem nie wolno. Potem opowiem wam kilka ciekawostek, skoro i tak jesteście na mojej łasce.
Hiszpan dał znak Dobrym Stróżom by zabrali więźniów we właściwe miejsce. Okazało się podziemia katedry sięgają jeszcze głębiej. By tam dotrzeć szkielety użyły windy.
-Ale się porobiło- podsumował dziwnie uradowany obrotem spraw Prawdziwy Umarły.
CZYTASZ
Prawdziwy Umarły
Science FictionGdzieś na warszawskiej Pradze znajduje się katedra. Leżą tam zwłoki Prawdziwego Umarłego. Człowiek ten jest obiektem kultu wszystkich żyjących na tym świecie. Do miasta zewsząd zjeżdżają pielgrzymi. Nie dane jest im jednak na własne oczy zobaczyć tr...