VII

77 13 19
                                    


Nim dotarli do znanej każdemu katedry minęło chwil kilka. Azpilicueta nie mógł opuścić swojej nowo otwartej ostoi pijaków. Jej sława i wieść o niezwykłej skuteczności kefiru rozniosła się lotem błyskawicy po okolicznych dzielnicach. Tak więc dopiero wieczorem dnia następnego, kiedy sklepem zajmowali się nowi pracownicy Azpilicuety, Hiszpan znalazł czas dla Stefka.

Spotkali się tedy w bliskim katedry zoo, gdzie oglądali żywe zwierzęta i będące szkieletami małpy. Napatrzywszy się na te cuda natury przenieśli się w pobliże kościoła. Stanęli w pewnej odległości i bacznie obserwowali zachowanie Dobrych Stróżów.

Z przodu katedry znajdowały się trzy wejścia. U boku każdego z nich stało po dwóch Dobrych Stróżów, z czego jeden był kandydatem, a drugi zawodowym stróżem. Poza tym przed wejściem przechadzały się dwa dwuosobowe patrole. Każdy stróż wyposażony był w naostrzone żebra lub piszczele i kamizelkę wykonaną z chrząstek, palców i innych drobnych kości. Kandydaci z kolei mieli do dyspozycji jedynie tępe piszczele.

-I gdzież oni spędzają noc?- zainteresował się Stefek.

-Gdzieś przy tej katedrze powinny być koszary- odparł Azpilicueta- To tam stacjonuje większość garnizonu. Ale czekaj- Hiszpan wytężył wzrok- coś się dzieje.

Rzeczywiście z tyłu katedry nadeszło jedenaście szkieletów. Ich wódz zarządził coś i zmienili się z wartującymi dotychczas.

-Kim jest ten szef?- spytał Stefek.

-To Bardzo Dobry Stróż- wyjaśnił Hiszpan- Czyli... wódz oddziału. Najwyraźniej koordynuje też zmiany wart. Chodźmy za nim to może zobaczymy gdzie śpią.

Tak też uczynili. Idąc po cichu w odpowiedniej odległości obserwowali ów patrol. Szczęśliwie nikt ich nie dostrzegł, a gęsty mrok ukrył ich przed wzrokiem Dobrych Stróży. Zapamiętali dokładnie drzwi, za którymi zniknęli wojownicy.

-Śpią w katedrze?- zainteresował się Stefek.

-Raczej pod nią. Powinny być tam rozległe podziemia- wyjaśnił Hiszapan.

-Interesuje mnie jedno- zaciekawił się Stefek- Skąd ty tyle wiesz? O katedrze, Dobrych Stróżach i Prawdziwym Umarłym.

Azpilicueta na chwilę wykrzywił twarz jakby nie wiedział co powiedzieć. Trwało to jednak krótka i rychło zdołał odpowiedzieć.

-Mój kuzyn jest Dobrym Stróżem. Opowiadał mi często o swojej pracy, a przy okazji zachęcał i mnie do wstąpienia w szeregi tej formacji.

-Ale ty wybrałeś zawód piłkarza?- pytał Stefek.

-Nie. Próbowałem zostać Dobrym Stróżem, ale odrzucili moją kandydaturę.

-Kuzyn nie pomógł?

-W tej pracy znajomości nie mają znaczenia. A swoją drogą kuzyn nazywa się Stefek.

-Jest Hiszpanem?

-Nie- Azpilicueta pokręcił czaszką- Ta część mojej rodziny pochodzi z Węgier. Tam też mieszkałem przez wiele lat w skromnej miejscowości o wdzięcznej nazwie Sárospatak. Tymczasem proponowałbym zająć swe myśli pewną czaszką. Jak chcesz ją odzyskać?

-Tak naprawdę to nie mam pewności- odparł Stefek- czy ona w istocie znajduje się w tej katedrze.

-Dobrze myślisz. Wart się zawsze upewnić.

-Może poprosisz kuzyna Stefana by to sprawdził?- zaproponował Stefek.

-To nie ma racji bytu. Jest właśnie na urlopie w europejskiej części Turcji koło miasta Edirne. Zanim tu przybędzie minie czas, czasy i połowa czasów.

Prawdziwy UmarłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz