Katedra na ulicy Floriańskiej nie przytłaczała nadmiernie swym ogromem, jak większość świątyń, ale sprawiała dobre wrażenie. Zbudowana ze starodawnej i zapomnianej już cegły miała dwie strzeliste wieże, a okna jej ozdobiono licznymi witrażami. Przedstawiały one różne epizody z życia Prawdziwego Umarłego. Zaznał ich niezwykle dużo w swoim życiu i wszystkie zostały szczegółowo spisane. Większość ludzi znała wszystkie na pamięć, lecz mimo to cały czas słuchali ich z zaciekawieniem. Zbierali się teraz tłumnie pod katedrą by wysłuchać ich po raz kolejny.
Tłum zgodnie ze zwyczajem usiłował dostać się do wnętrza katedry- miejsca pochówku Prawdziwego Umarłego. O spokój dbali jednak Dobrzy Stróże. Była to formacja podległa bepośrednio arcyliszowi tej katedry. Do tego oddziału rekrutowano wyłącznie młode ambitne szkielety z wyjątkowym charakterem. Szkolenie na Dobrego Stróża trwało około dziesięciu lat, ale już w trakcie nauki rekruci wpierali żołnierzy w ich obowiązkach. Stróże mieli specjalnie wzmocnione metalem kości. Na wypadek większych niepokojów wyposażeni byli w naostrzone lub tępe zakrzywione piszczele. W chwilach naporu tłumu, tak jak teraz, rozpościerali sieć blokując wiernych przed wtargnięciem do katedry.
Stefek usiadł z Kariną na murku otaczającym teren świątyni i wznieśli się ponad ludzkie zbiorowisko. W ten sposób zapewnili sobie doskonały widok na rozgrywające się w pobliżu wydarzenia. Cały czas ściskali się za nadgarstki i w milczeniu oczekiwali.
Po jakimś czasie na podwyższeniu przed głównym wejściem ukazał się kapłan, a jego obecność natychmiast uspokoiła tłumy. Ludzie przestali napierać na sieć i stanęli w pełnym napięcia oczekiwaniu.
-Bracia i siostry!- rozpoczął kapłan- W tym świątecznym dniu radujmy się razem szczęściem Prawdziwego Umarłego. Tym większe jest ono, że znajdujemy się tak blisko jego ciała. Oto stolica Polski- centrum świata- została uhonorowana jego fizyczną obecnością. Odchodząc stąd nie zapominajmy, że Prawdziwy Umarły jest w nas za każdym razem gdy wspomnimy o nim i jego przygodach. Otwórzmy teraz nasze czaszki na słowo o Tym Który Umarł.
Na te słowa wszyscy zgodnie oddzielili połowy swoich czaszek od reszty ciała i schowali jedną część pod żebra. Stefek dojrzał jak ktoś stający nieopodal nerwowo czyści wnętrze swojej czaszki z resztek alkoholu. Nie uszło to uwadze Dobrych Stróży, którzy natychmiast w liczbie trzech znaleźli się przy nieszczęśniku.
-Nie możesz mieć alkoholu- szepnął jeden z żołnierzy- gdy chłoniesz słowo o Prawdziwym Umarłym. To profanacja. Zwolnimy cię nazajutrz.
Człowiek jęknął z niezadowoleni, a Dobrzy Stróże rozebrali go z jego kości i złożyli je kulturalnie i elegancko w pudle, które potem zanieśli do podziemi katedry. W tym czasie kapłan czytał kolejne epizody z życia Prawdziwego Umarłego. Dzisiejszy fragment dotyczył jego przygód z czasów młodzieńczych, gdy wraz z towarzyszem w centrum jakiejś niezamieszkanej puszczy usiłował przetrwać nadchodzącą zimę. Zajmował się wtedy głównie łowieniem ryb, zbieraniem miodu czy polowaniem na jelenie. Gdy kapłan czytał fragment o groźnej kontuzji Prawdziwego Umarłego przez wszystkie kości zgromadzone na placu przeszedł dreszcz emocji. Stefek rozmyślał o kruchości życia jaką był obdarzony bohater opowiadań.
-I po co nam ta nieśmiertelność?- zastanawiał się mrucząc pod nosem. Karina usłyszawszy te wątpliwości jeszcze mocniej ścisnęła nadgarstek ukochanego i rozejrzała się nerwowo dookoła. Szczęśliwie nikt oprócz niej nie był świadomy tego, co powiedział Stefek.
CZYTASZ
Prawdziwy Umarły
Science FictionGdzieś na warszawskiej Pradze znajduje się katedra. Leżą tam zwłoki Prawdziwego Umarłego. Człowiek ten jest obiektem kultu wszystkich żyjących na tym świecie. Do miasta zewsząd zjeżdżają pielgrzymi. Nie dane jest im jednak na własne oczy zobaczyć tr...