XI

61 11 4
                                    

Stefek odłożył zakurzony rękopis na pobliski regał. Spojrzał na nieruchomego gospodarza i rzekł do niego:
-Ha! Znam tę historię. To opowieść o Prawdziwym Umarłym. Aczkolwiek nie wiedziałem, że był niedźwiedziem...

Gospodarz milczał. Jego szkielet sprawiał wrażenie znużonego i całkowicie zniechęconego do podejmowania jakichkolwiek działań. Stefek zaskoczony jego zachowaniem zamrugał latarkami z oczu. Zrobił nerwowy piruet i puknął się w czoło.

-Skoro taki ancymonek z ciebie- wykrzyknął szczerząc zęby- wielce czcigodny gospodarzu, pewnie nie obrazisz się jeśli zerknę na następne rękopisy? Milczenie znaczy zgodę.

Szkielet milczał.

-I dobrze- Stefek zacisnął palce najwyraźniej zadowolony z siebie.

Wziął do ręki losowy rękopis i nie patrząc nań wycelował w jedną ze środkowych stron.

-Zdam się na szczęścia łut- mruknął po czym rzekł do gospodarza- Zastosowałem inwersję! Nie spodziewałeś się tego.

Szkielet pozostawał nieruchomy. Stefek zaś pomyślał:

-To z pewnością będzie kluczowy fragment.

Zawiódł się jednak. Jego oczodołom ukazał się taki oto tekst:

[...]Po zagotowaniu i wystudzeniu mięsa mielimy je wraz z wątróbką w maszynce. Dodajemy jajka, pozostałe przyprawy i namoczoną i wyciśniętą bułkę. Mieszamy wszystko, ubijamy w jak najściślejszą masę w foremce i wstawiamy do pieca na około godzinę [...]

-To nie jest to czego szukałem- młodzieniec odłożył stertę kartek i wziął do ręki manuskrypty leżące w pobliżu krzesła gospodarza.

Gdy tylko ujrzał tekst, oczy zaświeciły mu się i zaczął natychmiast nerwowo przekładać kolejne kartki. Zatrzymał się dopiero na jednej z ostatnich stron i zaczął czytać:

[...]

Lipiec... dzień trzeci albo czwarty

Natłok pracy i od razu tracę rachubę czasu. A niestety moje prywatne działania, jak i oficjalne śledztwo potwierdziły najgorsze przypuszczenia. Badania realizowane przez tę niepozorną firmę Fish&Chips zaprowadzą ludzkość na skraj przepaści. Gdy dokończą dzieła nie będzie już odwrotu. Pewnie pomyślicie, że oszalałem. Wszak to niewinne prace i zabiegi mające pomóc zrozumieć istotę ludzkiego mózgu.

A ja dowiedziałem się czemu służą te „badania". Ale najpierw kilka informacji. Ludzki mózg jest organem niewątpliwie niezastąpionym, choćby z tego względu, że każdy- co do jednego- jest niepowtarzalny. Ludzkość jest jednak w stanie zrozumieć pewne mechanizmy działania tego narządu. Firma Fish&Chips te mechanizmy zrozumiała. Pomyśleli wtedy, że mogą „zbudować" własny mózg. Sama idea napawa mnie przerażeniem. Na szczęście ten pomysł spalił na panewce. Człowiek nie jest w stanie stworzyć samemu tego co stworzyła natura. Kwesta dostępnych środków. Natura pracował kilka milionów lat, a człowiek jest niecierpliwy. Tu pracownicy firmy Fish&Chips postanowili zmienić taktykę. Złączyli swoje dzieło z dziełem ewolucji. Z ich nieudanym mechanicznym mózgiem- który tak naprawdę niewiele się różnił od zaawansowanych procesorów i systemów komputerowych- połączyli mózg zwierzęcia- małpy. Ciężko opisać ich sposób działania. Był to niezwykle trudny proces. Impulsy nerwowe z mózgu małpy były przesyłane do komputera, który musiał się ich „nauczyć". Innymi słowy zapisali mózg zwierzęcia na twardym dysku. Brzmi to dość nieprawdopodobnie. Ale to nie wszystko.

Wczoraj włamałem się do ich siedziby. A konkretnie do tajnych pomieszczeń. Tam realizują swoje chore eksperymenty. Widziałem tam mechaniczne małpki łażące po klatkach. W czaszkach miały nowe „mózgi" firmy Fish&Chips. Poruszały się całkiem samodzielnie, a ich czynności sprawiały wrażenie całkiem przemyślanych [...]

Lipiec dzień piąty (sprawdziłem)

Na razie poruszam się po ogólnie dostępnych pomieszczeniach firmy Fish&Chips bez większych problemów. Pełnomocnictwo od urzędu skarbowego jest zdecydowanie przydatne. Na razie nikt nie zorientował się, że myszkuję po ich tajemnych piwnicach. A dzisiaj odkryłem kolejną ciekawą rzecz. Okazuje się, że „mózgi" działają też w robotach. A trzeba przyznać, że twórcy mają fantazję. Zbudowali zasilany energią z gniazdka szkielet małpy! Który poruszał się samodzielnie.[...]

Lipiec... kolejny dzień

[...] Jedyne co udało mi się ustalić to imię ich faktycznego przywódcy. Typek każe się tytułować Azpilicuetą i podobno jest Hiszpanem. Nie udało mi się go bliżej poznać [...]

Wrzesień dzień siedemnasty

Chyba już ostatecznie zarzucam moją karierę pisarską. Nie powstanie więcej opowieści o misiach, wilkach, ocelotach... Nie jest to chyba zbyt istotne, skoro i tak nikt nie przeczyta nawet tego pamiętnika. Firma Fih&Chips prawdopodobnie zakodowała i mój mózg. Niewykluczone, że pod czaszką już mam mikroprocesory zamiast jakże cudownej organicznej kulki [...]

Stefek odłożył zeszycik i cofnął się kilka kroków w tył.

-Och!- jęknął i wyjrzał przez okno.

Dom był okrążany przez oddziały Dobrych Stróżów. Młodzieniec wziął pod pachę szkielet gospodarza i wyszedł po cichu tylnymi drzwiami. Tam napotkał Dobrego Stróża.

-Zostaniesz aresztowany- oznajmił radośnie szkielet celując kościstą pałką w młodzieńca.

-Wiedziałeś, że możemy świecić oczodołami?- spytał Stefek świecąc przeciwnikowi w oczy. Ten cofnął się o kilka kroków i odparł:

-Wiem. Możemy ustalać nawet dowolną długość i natężenie fal- w tym momencie Stefek zdał sobie sprawę, że nie zna się na długościach fal- Dlatego nie potrzebuję nawet wsparcia by cię uziemić!

Stefek odruchowo odsunął się o krok. Dzięki temu uniknął wiązki laseru, która trafiła w drzwi wypalając w nich ogromną dziurę. Młodzieniec wykorzystał swoją szybkość i nim Dobry Stróż zdołał skorygować swój cel, Stefek urwał mu głowę.

-Cholera...- mruknął- mogłem bardziej uważać na fizyce.

Nie spotkał już więcej Dobrych Stróżów. Pognał szybko w kierunku katedry. Po drodze metodą prób i błędów dobrał najgroźniejsze parametry światła i nauczył się strzelać laserami z oczu.

Z okazji zbliżających się Zaduszek kolejny fragment. Na zdrowie!


Prawdziwy UmarłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz