Na samym szczycie dziwnej konstrukcji stał chłopak o ognisto czerwonych włosach i turkusowych oczach. Poznałam go. To był Nathaniel! Na twarzy miał zieloną maskę, a na ciele zbroję z tej samej dziwnej substancji, z jakiej była konstrukcja. W ręce trzymał pędzel, z którego raz po raz wystrzeliwała szmaragdowa maź obklejając ludzi, którzy nie mogli się poruszyć. Machnęłam wachlarzem, aby zdjąć tą ciecz z dwóch chłopaków obok mnie, ale, co mnie zadziwiło, nie mogłam nad nią zapanować... Znalazłam gdzieś dalej poidło, z którego pozyskałam wodę do walki. Szybko i energicznie strzeliłam nią w słup, który pod wpływem wody wyparował w miejscu, gdzie go dotknęła. Po kilku minutach ten fragment się zregenerował.
*cofnijmy się o siedem minut*
,,Emilia stała na szczycie klifu. Coś ją ciągnęło w głąb, ale chciała skoczyć."
Ech... nie mam dzisiaj żadnej weny!
- Bamboo, masz jakiś pomysł na inspirację? - spytałem się mojego Kwami.
- Muzyka! - pisnęło stworzonko wychylając się z futerału na laptop.
No tak, przecież zabrałem ze sobą moje MP3. Włożyłem w uszy słuchawki i puściłem moją ulubioną piosenkę. Była depresyjna i wolna, ale poprawiała mi często humor.
Mam na imię Max, mieszkam w ponoć najromantyczniejszym mieście na świecie. W Paryżu, oczywiście. Jestem anglikiem, po rodzicach. Chodzę do trzeciej klasy gimnazjum. W szkole jestem raczej czwórkowym uczniem, ale z angielskiego i języków obcych jestem najlepszy w szkole, ponieważ zmieniłem swój język z angielskiego na francuski. Mam jednak pewien sekret... w wolnym (niekoniecznie) czasie ratuję te romantyczne miasto przed groźnymi złoczyńcami. Moją bronią jest łuk, dzięki któremu mogę zatrzymać dowolną rzecz. A mówią na mnie...
- PANDO! - popiskiwał mój kompan, Bamboo. - Ludzie potrzebuję pomocy!
Tak, jestem Pandą. TĄ Pandą.
Ledwo go usłyszałem, przez głośno włączoną muzykę. Wstałem, przeskoczyłem przez krzaki i schowałem się za nimi.
- Bamboo, strzelaj! - wykrzyczałem formułkę.
Wokół mnie zabłysnęło, a ja zmieniłem wygląd. Na mojej twarzy pojawiła się maska, a na głowie poczułem parę czarnych uszu. Na ciele poczułem lateksowy strój. Był to kombinezon, prawie taki sam jak miała Jeniffer Lawrence w Igrzyskach Śmierci. Mój był jednak czarno biały. Przy biodrze miałem przyczepioną małą laskę bambusa. Na stopach miałem czarne glany. Przypominałem teraz waleczną pandę z łukiem w ręce.
Pobiegłem jak najszybciej w miejse, gdzie słyszałem krzyki.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Hmmm... może dasz mi gwiazdkę?
Albo napiszesz komentarz?
Podobało się?
Na pewno! ;D
Do zobaczenia, misiaki :*
A może króliczki, albo pandziochy?
Taak! :D
![](https://img.wattpad.com/cover/76217419-288-k751542.jpg)
CZYTASZ
Blanc Lady/Biała Dama |Miraculum
Fiksi PenggemarMam na imię Bonnie, mieszkam w Paryżu. Mam Polskie korzenie, po mamie, to mój ojciec jest francuzem. Chodzę do drugiej klasy gimnazjum. Na co dzień jestem wzorową uczennicą, ale kiedy Paryżowi grozi niebezpieczeństwo zmieniam się w strażniczkę pokoj...