Na początku byłam trochę zaskoczona, ale po chwili oddałam pocałunek. Chłopak uśmiechnął się i zaczął przemieszczać, popychając mnie do tyłu. Za plecami w końcu poczułam twardą kolumnę. Jedna ręka chłopaka znalazła się na mojej tali, za to ja obie wplątałam w jego włosy, lekko za nie ciągnąc. Czułam się niesamowicie. Chłopak z każdą sekundą pogłębiał pocałunek, zamieniając go na bardziej namiętny i zachłanny. Nigdy nie wierzyłam w coś takiego jak wyjątkowy pocałunek, czy coś takiego, ale teraz z pewnością mogę stwierdzić, że ten taki jest. W moim brzuchu, miałam wrażenie, że wszystkie narządy przewróciły się. Już wiem co oznacza to stwierdzenie „Motylki w brzuchu". Brunet zsunął ręce na moje pośladki, a później na uda ciągnąc za nie lekko, jednocześnie dając mi znak abym oplotła go nogami w pasie, co też uczyniłam. Całowaliśmy się, aż nie zabrakło nam powietrza. Ja oddychałam głęboko, a Harry, zaczął składać pocałunki na mojej szyi. W końcu odstawił mnie na ziemię i spojrzał głęboko w oczy.
- Ami ja.. - zaczął lecz nagle koło nas pojawił się Ron z Celest.
- O! Co tu robicie? - zapytał Ron, uśmiechając się.
- Ymmm... my... - zaczęłam, nie do końca wiedząc co chcę powiedzieć. - Rozmawiamy.
- A my przybywamy, aby wyzwolić was z tego więzienia! - powiedziała Celest wymachując dziwnie rękoma.
Yyyyy ćpała coś?
- Jakiego więzienia? - spytał Harry, patrząc na nią dziwnie.
- ZWANEGO MIŁOŚĆ! - spojrzała w niebo i westchnęła.
Zarumieniałam się i opuściłam lekko głowę. Sama nie wiem dlaczego... no powiedzmy. Ale teraz, na pewno mogę powiedzieć, że ona coś brała.
- Ron? - spytał Harry patrząc na przyjaciela.
- Harry! Stary druchu! Razem z Celestą zasmakowaliśmy leśnych malin, kiedy wracaliśmy do rodzinnej chaty. Od tamtej pory, było milej. Słuchaj! Widzieliśmy jednorożca, pasącego się na łące z waty cukrowej. Celest chciała go pogłaskać, ale on uciekł! Rozumiesz to? - Ron mówił całkowicie poważnie i z wielkim przejęciem wymalowanym na twarzy. - Tak nagle! Było takie PUF i pojawiły mu się skrzydła. Odleciał w stronę słońca, które miało twarz dziecka. - zamilkł na chwilę i zamyślił się. - A to akurat dziwne...
- Yyyymm... - brunet spojrzał na mnie ze zdziwieniem, nie zrozumieniem i śmiechem jednocześnie. - Taaaaaak...
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Chodź, chodź. - Harry złapał Rona za rękę, i pociągnął go do środka.
- Ale on może wróci! - krzyczał zrozpaczony Ron.
- Nie... - Harry spojrzał na niego z politowaniem. - Nie wróci.
- JAK TO?! - nie słyszałam dalej, gdyż zniknęli za drzwiami.
- Cel, chodź. - złapałam ją za rękę i pociągnęłam w tym samym kierunku, co Harry, Rona.
- A kochasz mnie? - naburmuszyła się i czekała na moja odpowiedź.
- Tak, tak, kocham. - wywróciłam oczami i pociągnęłam ją. Uśmiechnęła się i zaczęła dreptać za mną.
- A Rona kochasz? - zapytała wciąż się uśmiechając.
- Tak, też. - westchnęłam, a ona stanęła.
- MOJEGO RONA?! - zdenerwowana patrzyła na mnie. Weź taką zrozum...
- Nie, jego jednak nie. - powiedziałam, a dziewczyna usatysfakcjonowana uśmiechnęła się, złapała moją rękę i szła dalej. Dotarłyśmy na górę, do pokoi.
- A Harrego kochasz? - zapytała, kładąc się na łóżko.
- Yyyyy... Śpij! - wywróciłam oczami i zaczęłam wychodzić.
- Powiedź mi! - warknęła i naburmuszyła się. Zmarszczyłam brwi i westchnęłam. Czy ja go kocham? Po tym wszystkim co przeszliśmy, ja nigdy nie przyznawałam samej sobie co do niego czuje... Ale chyba...
- Ja.. - zaczęłam, ale zauważyłam, że dziewczyna smacznie chrapie. Uśmiechnęłam się i przykryłam ją jakimś kocem. Wyszłam na korytarz, wpadając na jakąś postać. Harry.
- Ty... co? - uśmiechnął się, spoglądając na mnie.
Cholera! Słyszał... jak dużo?
- Yyyy... nic, a co stało się coś? - spytałam niewinnie.
- Nie. - przeskanował mnie wzrokiem.
- To, ja może... pójdę już spać. - uśmiechnęłam się i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dobranoc Ami. - podszedł bliżej złożył krótki pocałunek na moich ustach i poszedł.
Cholercia.
CZYTASZ
Porwana przez Wampira 2
VampireKim jestem? Nazywam się Amelia Collins i jestem pół wampirem, pół człowiekiem. Moim ojcem natomiast jest król wszystkich krwiopijców, co czyni mnie arystokratką. To, co do tej pory przeżyłam, jest niczym w porównaniu do tego, co niesie przyszłość. ...