Nieeeeee... Na pewno nie jestem zazdrosna!
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku mięs.
- Wcale mi się nie wydaje! - nagle na przeciw mnie pokazał się Harry.
Znowu...
- Harry... - spojrzałam na niego z politowaniem. - Jednak, tak.
- Jasne, jasne. - mruknął coś cicho pod nosem i wywrócił oczami.
- Idź kup jakieś parówki czy coś, a ja ogarnę co z Margaret. - wskazałam ręką na stanowisko i ruszyłam w głąb sklepu, znaleźć dziewczynę. Zauważyłam ją po jakiś 4 minutach, czytającą jakieś czasopismo.
- Margaret! - zawołałam ją, więc łaskawie zwróciła na mnie swój wzrok. - Masz już wszystko?
- Tak. - odpowiedziała, kiedy byłam obok.
- To idź już do kas, a ja pójdę po Harrego. - już miałam iść, lecz zatrzymała mnie łapiąc za nadgarstek.
- Ja mogę iść! - uśmiechnęła się promiennie, patrząc jakoś dziwnie.
- Nieeeee, spoko. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Obejdzie się.
- Ale... - nie zdążyła powiedzieć nic więcej gdyż ulotniłam się. Wróciłam do chłopaka, który swoją drogą, wyglądał jakoś dziwnie. Położyłam mu rękę na ramieniu.
- Wszystko w porządku? - zapytałam marszcząc brwi.
- Yymmm - brunet głośno przełknął ślinę, a wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Chyba zbyt długo przebywa w towarzystwie ludzi. Niby nic strasznego, ale nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadł.
- Chodź! - złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku kas. Nie protestował, a wręcz przeciwnie. Tam czekała już na nas Margaret. Łokciami była oparta o wózek, a głowę miała opartą na swoich rękach. Spojrzała na nas ze znudzoną miną, a później na złączone ręce moje i chłopaka.
- CO JEST? - rzuciła się na nas.
- Yyyy nic. - puściłam dłoń Harrego, na co jęknął niezadowolony.
- Możemy już iść? - spytała Margaret i popchnęła wózek.
Po zakupach w ciszy wróciliśmy do domu. Weszliśmy głównym wejściem, mijając wielkie schody, które widziałam gdy pierwszy raz tu trafiłam. Skręciliśmy w lewo, idąc korytarzem. Pochowaliśmy zakupy do kuchni, a później sama poszłam do salonu, w którym zauważyłam Nathana rozwalonego na kanapie i oglądającego jakiś film. Szatyn miał na sobie czarne dżinsy i szary t-shirt. Uśmiechnął się widząc moją nadąsaną minę.
- Widzę, że zakupy były ciekawe... - zaśmiał się.
- Mega ciekawe. - wywróciłam oczami.
- Wiesz, Ami chyba jestem głodny. - westchnął Nathan. KOLEJNY? - Lecę na małe polowanko. - chłopak wstał i przeciągnął się.
- Aaaaaale wiesz, że mamy zapasy w chłodni? - spytałam. Może nie wiedział?
- Jak, to? - zrobił wielkie oczy. - DLACZEGO NIKT MI NIE POWIEDZIAŁ? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Chodź. Zaprowadzę cie. - machnęłam ręką i ruszyłam w kierunku głównego holu.
- A gdzie Harry? - zapytał chłopak, podczas kiedy schodziliśmy razem do piwnicy, zwanej „Podziemiami".
- Z tego co widziałam, to od razu po przyjściu zszedł właśnie tutaj. Teraz? Nie mam pojęcia gdzie jest. - wzruszyłam ramionami na co Nathan się zaśmiał.
Znaleźliśmy się w długim korytarzu, w którym można było dostrzec różne pary drzwi. Otworzyłam trzecie po prawej, wchodząc do środka. Było tam ciemno i dosyć chłodno. Otworzyłam stalowe drzwi, pokazując chłopakowi zawartość.
- Wow. - szepnął tylko, oglądając każdy czerwony woreczek, który wisiał w środku. - Nie pytam skąd to macie. - uśmiechnął się i wszedł do środka.
- I dobrze. - zaśmiałam się. - Ja cie tu zostawię... tylko błagam, nie szarżuj! - odwróciłam się i szłam w stronę wyjścia.
- Spoko. - wziął jeden woreczek. - A ty nie chcesz? - ten sam rzucił w moje ręce. Spojrzałam na niego zastanawiając się. Dawno nie zaspokajałam wampirzej części, która właśnie dawała o sobie znać.
- Może skorzystam. - uśmiechnęłam się i w końcu wyszłam. Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. Urwałam zawleczkę od opakowania i zawartość przelałam do pustej szklanki, która stała na stole. Woreczek wyrzuciłam do śmietnika i oparłam głowę o zagłówek kanapy, mocząc usta w czerwonym napoju. Od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam na okno, widząc całkowitą i rozlewającą się ciemność. Musi być dosyć późno...
Odstawiłam kubek na stole i ruszyłam do łazienki aby trochę się odświeżyć. Wzięłam dosyć długi prysznic, po którym przebrałam się i szłam w stronę mojego pokoju.
- AAAAAAAAAA! - usłyszałam krzyk na który wręcz podskoczyłam. KTO TAK GŁOŚNO KRZYCZY? Wampirzym tempem zbiegłam na dół. Zauważyłam Margaret, która chustką próbowała coś wytrzeć ze swojego języka. Obok niej stał Harry i Nathan, który śmiał się w najlepsze.
- Kto tak wrzeszczy? - spytałam podchodząc do nich bliżej.
- Margaret. - powiedział Harry.
- Fuuuuu, bleeee, zaraz zwymiotuję! - rozpaczała dziewczyna, tupiąc nogą.
- Co się stało? - spytałam wyraźnie zdziwiona. Wszystko wskazywało na to, że chyba dziewczyna wypiła krew, którą zostawiłam na stole...ale po co?
- Nasza kochana Mar, wypiła to co tu zostawiłaś. - odezwał się Nathan, z bananem na twarzy.
- Dlaczego? - spojrzałam na dziewczynę. - Nie wiedziałaś, że to krew?
Nie poznałaś, no niewiem po wyglądzie, czy po zapachu? Ten sarkazm...
- To nie tak. - odezwała się w końcu, w miarę normalnie. - Nathan kazał.
- Co? - jestem jakaś nie pełnosprytna.
- Dowiedzieliśmy się z księgi, że wybrana otrzymuje swoje pierwsze moce po wypiciu kropli obcej krwi. - wyjaśnił Harry.
- Ale nie zrozumieliśmy się z Margaret i wypiła troszkę więcej. - dopowiedział Nathan.
- TROSZKĘ?! - oburzyła się dziewczyna, gromiąc ich wzrokiem.
- Dlaczego w ogóle teraz zdecydowaliście się na tą akcję? - spytałam patrząc na zegarek.
- Bo właśnie teraz, czytaliśmy księgę! - odpowiedzieli jednocześnie.
- Dobrze, spokojnie. - uniosłam ręce do góry. - To jakie moce, powinna teraz dostać?
Nagle zapanowała totalna cisza, a my jednocześnie spojrzeliśmy na Margaret.
CZYTASZ
Porwana przez Wampira 2
VampireKim jestem? Nazywam się Amelia Collins i jestem pół wampirem, pół człowiekiem. Moim ojcem natomiast jest król wszystkich krwiopijców, co czyni mnie arystokratką. To, co do tej pory przeżyłam, jest niczym w porównaniu do tego, co niesie przyszłość. ...