To był bardzo trudny tydzień. Od początku miałam dużo zajęć, zmęczona przyjeżdżałam odwiedzić Willa. Z każdym dniem coraz bardziej przywiązuję się do małego, z resztą zauważyłam,że on do mnie również. Wręcz błaga mnie, abym nie wyjeżdżała... Serce mi się kraje, kiedy patrze na jego smutne oczka, bardzo chciałabym mu pomóc, ale nie mam jak.
Jadę właśnie do domu Krisa, aby z nim pojechać na zakupy, chcę zrobić mały prezent Williamowi, ostatnio bardzo dużo opowiada o pewnej grze, taki mały drobiazg na pewno go ucieszy. Wchodziłam właśnie na posesje przyjaciela, kiedy zauważyłam jakiś nieznany mi do tond ścigacz, od kont Kris lubił ryzyko...?
- Hej, od kiedy ty jeździsz na motocyklu ?- pytam od razu, jednak nikogo nie ma w pobliżu, więc pierwsze co robię to idę do kuchni po szklankę soku. Słyszę jak chłopak rozmawia z kimś w salonie, dlatego czekam chwilę, nie chce mu przeszkadzać. Jednak już po minucie, przede mną pojawiają się dwie sylwetki. Jedna należy do mojego przyjaciela, natomiast druga do kogoś kto podobno nie żyje. Byłam w takim szoku, że upuściłam szklankę na podłogę, trwałam jak w transie, stałam tak ze łzami w oczach patrząc na Luke. Był przybity było to widać na odległość, jego twarz nabrała ponurego, nieznanego mi do tond wyrazu. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Chciałam podbiec do niego, rzucić mu się na szyję, całować każdy skrawek jego ciała. Poczuć bicie jego serca, ciepło bijące od niego i miłość, za którą tak tęskniłam. Jednak w ostatniej chwili powstrzymałam się od tej decyzji, widząc jak Luke wychodzi z mieszkania, mówiąc przelotnie do Krisa, że pojedzie po Willa. Nie żegna się zemną, ba ! nawet nie wita, po prostu wychodzi tak jakby nigdy nic się między nami nie wydarzyło, teraz już nawet nie próbuję powstrzymać łez. Wybiegam za nim, nie zastanawiając się po co to robię.
- Stój !!!- wrzeszczę podbiegając do niego. - Też miło jest mi cię zobaczyć. Nie u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, i wiesz co nawet nie zauważyłam twojego zniknięcia !- krzyczę, nie kontroluję już moich emocji, natomiast Luke cicho wzdycha, jak gdyby poirytowany, że miałam w ogóle czelność mu przeszkadzać.
- Muszę iść.-odpowiada oschle nawet na mnie nie patrząc. Ma racje nie wyglądam jak dawna ja, dlatego mój widok mógłby go lekko przerazić. Jestem wykończona, czekałam na niego ponad dwa miesiące, myślałam, że nie żyje, obwiniałam się o wszystko, jestem wrakiem dawnej siebie. Jednak on ma to głęboko w dupie. Wściekła uderzam go z pięści w twarz. Luke nie spodziewał się takiego zachowania z mojej strony. Jednak ja nie spodziewałam się, że będzie nadal stał tak niewzruszony. Cicho przeklęłam przez ból wywołany uderzeniem, moja ręka okropnie boli, tak jakby co najmniej była złamana. Luke po raz kolejny wzdycha i próbuje do mnie podejść, na szczęście w porę cofam się do tyłu. Klnę po raz kolejny, czując,że ból nie ustępuje. Zwijam się i klękam na trawie i cicho szepcząc , żeby dał mi święty spokój.
- Kurwa ! daj mi to zobaczyć.- warczy i pochyla się nade mną. Przez moment patrzy w prost w moje oczy. Widzę, że próbuje z czymś walczyć. Dotyka lekko mojej obolałej dłoni i pomaga mi wstać.
Prowadzi mnie do motoru, próbuję protestować, ale Luke nasila ucisk na moim ramieniu i usadza na miejscu pasażera. Wrzeszczę żeby mnie wypuścił, kiedy z piskiem opon odjeżdża z przed domu Krisa. Sprawną ręką usilnie trzymam się ciepłego ciała bruneta. Przymykam oczy, kiedy niebezpiecznie wchodzimy w zakręt.- Schodź nie mam całego dnia.- ponagla, kiedy jesteśmy przed szpitalem. Obejmuje się rękoma, ponieważ czuję, że zaraz zemdleje z bólu.
- Zostaw mnie samą- szepczę cichutko i odchodzę. Luke nie protestuje, widocznie jest szczęśliwy, że nie musi mnie niańczyć. Będąc w korytarzu słyszę warkot silnika, co oznacza,że Alfa już odjechał.
Nie wiem co mu się stało i dlaczego tak się zachowuje. To on całował inną dziewczynę, to on zostawił Willa samego , to on złamał mi serce, to on... przestał mnie kochać. Ocieram łzy i podążam do gabinetu lekarskiego. Nie myślę już o bólu, no może nie o tym fizycznym, ale psychicznym. Jest mi tak cholernie przykro, jak mógł mnie tak potraktować, przecież ja go kocham.
Luke
Kiedy widzę Keire moje serce bije jak oszalałe, na chwile przestaje być sukinsynem. Jednak przybieram obojętną maskę. Nie mogę pozwolić na ani jedną chwilę słabość, od kiedy pokochałem tę dziewczynę stałem się miękki, przez moje zauroczenie stałem się bezużytecznym Alfą. Straciłem stado, nie jestem już przywódcą. Muszę na nowo odbudować swoją reputację. A ona będzie mi w tym przeszkadzać. Wkurwiłem się, kiedy niespodziewanie oberwałem od niej po twarzy, resztkami sił opanowałem się, aby nie zrobić jej krzywdy. Chciało mi się śmiać, ponieważ ona sama ją sobie zrobiła. Nie powinna była mnie uderzać, wilki są o wiele silniejsze i wytrzymalsze od tak kruchego człowieka. Jednak jakaś część mnie pragnęła odrobiny dotyku Keiry, chciałem przytulić tą bezsilną istotę, jednak nie pozwoliłem, aby emocje zabrały nade mną górę. Gdybym mógł cofnął bym czas, wolałbym do końca życia pozostać bez swojej Mate byle by dziewczyna była bezpieczna. Keira Zasługuję na coś więcej niż na żałosnego wilka jakim się stałem. Będzie lepiej dla niej jeśli teraz o mnie zapomni, myślała,że nie żyje, jeśli w tedy dała sobie radę, teraz będzie podobnie. Jedynym problemem, który mnie martwi jest to, czy ja dam radę o niej zapomnieć...
Hej, to znowu ja :)
Postanowiłam dodać kolejny rozdział. Co sądzicie o tej sytuacji, Luke chce dobrze... ale czy nie popełnia największego błędu swojego życia ?
Piszcie co sądzicie i co chcielibyście, aby pojawiło się w kolejnym epizodzie :) najciekawszy pomysł postaram się wplątać do ich historii :)
CZYTASZ
Likaon
WerewolfJak można kochać bestie? Które są okrutne, niszczycielskie, które zabijają wszystko co spotkają na swojej drodze... 19 letnia Keira do niedawna prowadziła normalne życie , jednak jak wiadomo nic nie trwa wiecznie a los potrafi być nieprzewidywalny.