20. Bóldożercy się mnie nie boją.

3.3K 129 26
                                    

Stoję podparta o Newta.

-Jest szaro - mówię patrząc na niebo.

Słońce, chmury i piękny błękit zniknęły. Zastąpione zostały szarą kurtyną. Niemal w jednolitym kolorze.

-Co o tym myślisz? - pyta mnie Newt.

-Minho i Thomas już poszli?

-Jakieś dwadzieścia minut temu. Dlaczego pytasz?

-Chciałabym porozmawiać z Thomasem, ale trudno. Chcę pójść do do dziewczyny.

-Po co?

-Chcę na nią popatrzeć. Chyba zmienię orientację - mówię i chwiejnie ruszam w stronę bazy.

***

-Coś mi tu nie pasuje - mówię uważnie przyglądając się ciemnowłosej. -Ty coś ukrywasz...

-Dasz radę ją przebrać? - pyta się Clint.

-Wolę nie. Bo wszyscy pomyślą, że serio chcę zostawić Minho- wstaje ze stołka. -Pójdę coś zjeść. Chciałabyś coś z kuchni?

-Nie. Idź już - mówi podchodząc do dziewczyny.

-Jak wolisz - wzruszam ramionami i wychodzę.

W strefie jak na razie wszystko chodzi tak jak powinno. Mamy tylko małe opóźnienie.

Niebo nie uległo poprawie. Nadal było szare, zawieszone nisko, tuż nad murami.

Teraz przydałaby mi się Idalia. Może rzuciła by trochę słońca na tą całą sytuację.

Od patrzenia w niebo zaczyna kręcić mi się w głowie.

Zabić. Zabić Ave Paige. Zbić. Znaleźć lek. Zabić...

To był mój głos...

HO-C6H4-NH-CO-CH3...

Te litery w mojej głowie i te cyfry. Co się ze mną dzieje.

Na chwiejnych nogach wchodzę do kuchni.

-Czy ktoś może mi dać wody? - pytam popierając się o jedną z szafek.

-Charlotta wszystko w porządku? - Patelniak podchodzi do mnie. -Nalejcie jej coś do picia!

-Tak wszystko jest ok - kiwam głową.

Z wdzięcznością biorę szklankę wody od jakiegoś chłopaka.

-Zasłabłaś? - dopytuje się Patelniak.

-Chyba raczej zwariowałam - śmieje się cicho.

-To już wszyscy wiemy. Musisz powiedzieć o tym Albiemu i Newtowi.

-Ale nic się nie stało. Mają teraz większe zmartwienia ode mnie. Powiem im jak trochę się tu uspokoi.

***

Oczywiście potem było jeszcze gorzej.

Pudło z zaopatrzeniem nie wyjechało.

Nie mieliśmy słońca, nie mieliśmy dostawy. Teraz było kwestią czasu ile uda nam się przeżyć.

Siedziałam przy pudle już drugą godzinę. Byłam nie tylko zdenerwowana, ale i przestraszona.

-Musisz iść do bazy - Alby stanął nade mną. -Dziewczyna się obudziła i nie chce z nikim rozmawiać.

-Myślisz, że ja coś zmienię? - wstaje z trawy i otrzepuje spodnie.

-Jesteście babami. Macie swój język - rusza w stronę budynku.

Wicked Is Good |więzień labiryntu| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz