Rozdział 6.

8.2K 345 37
                                    

- Panno Potter, proszę za mną - powiedziała dyrektorka, zbliżając się do stołu Slytherinu.

Wstałam i odprowadzana wzrokiem wszystkich uczniów siedzących w Wielkiej Sali, wyszłam za starszą kobietą. Niedługo potem znalazłyśmy się w jej gabinecie, gdzie stali już profesor Makarov, Longbottom oraz Elizabeth More - nauczycielka transmutacji.

- Wszyscy nauczyciele wychwalają twoje zdolności, panno Potter. Dlatego chcielibyśmy sprawdzić twoją wiedzę jak i umiejętności, by przenieść cię do odpowiedniej dla ciebie klasy. Nie możemy pozwolić, żebyś marnowała się ciągle na pierwszym roku.

- Jakiego rodzaju będą to testy? - zapytałam, rozglądając się ukradkiem po gabinecie.

- Przeprowadzimy je teraz. Przynajmniej część z nich. Dostaniesz arkusze z pytaniami ze wszystkich dziedzin nauczanych w Hogwarcie. Potem, jeśli zdasz zadowalająco część pisemną, przejdziemy do praktyki.

Skinęłam głową i usiadłam we wskazanym przez dyrektorkę miejscu. Natychmiast przede mną pojawiły się kartki z pytaniami.

Wzięłam pióro do ręki i zaczęłam czytać. "Czym jest bahnocyd?" Proste. "Wymień składniki Eliksiru Wielosokowego." Szybko napisałam odpowiedź. "Kiedy wybuchła wojna pomiędzy mrocznymi elfami a nimfami wodnymi. Podaj przyczyny i skutki." Czytałam o tym ostatnio. Swoją drogą ten spór był bezsensowny. Wprowadził tylko niepotrzebny chaos. Napisałam dokładne przebiegi bitew i ich wyniki. Przeszłam do następnego pytania, odkrywając, że również znam na nie odpowiedź.

Uzupełniłam wszystkie arkusze w pół godziny i oddałam je zdziwionym nauczycielom.

- Nie znałaś odpowiedzi? - zapytał złośliwie Makarov.

- Uzupełniłam już wszystkie testy - odparłam, uśmiechając się wrednie.

Dyrektor McGonagall wytrzeszczyła oczy i zaczęła przeglądać moje odpowiedzi.

- Te pytania były na poziomie OWTMów, a twoje odpowiedzi były pełne i wyczerpujące. Nie zrobiłaś ani jednego błędu - powiedziała słabo, gdy skończyła sprawdzać moje prace. - Przejdźmy do części praktycznej.

- Wyczaruj Patronusa, panno Potter - rozkazał profesor Makarov.

Wyjęłam z rękawa różdżkę i machnęłam nią delikatnie, wypowiadając w myślach inkantację zaklęcia. Chwilę potem z czubka różdżki wystrzelił srebrny promień, który szybko zamienił się w dużego węża. Patronus okrążył mnie dwa razy, po czym sycząc zniknął za oknem gabinetu.

Odwróciłam się do nauczycieli, chcąc ocenić ich reakcję. Ciągle wpatrywali się w punkt, w którym zniknął mój patronus.

- Niesamowite - szepnęła profesor More.

Następnie chwyciła ze stołu niebieski wazon i podała mi go.

- Zamień go w krzesło.

Postawiłam go na podłodze i machnęłam różdżką, koncentrując się na wyglądzie nowego przedmiotu. Gdy zaklęcie zadziałało, przede mną stało duże mahoniowe krzesło ze zdobieniami w kształcie róż. Na oparciu znajdował się duży diament, który świecił jasno. Nogi krzesła były w kształcie liści, ozdabiane srebrem. Do tego na siedzeniu leżała perłowa, jedwabna poduszka.

- Mogę usiąść? - zapytała szatynka.

- Oczywiście - odparłam, kręcąc niezauważalnie różdżką, dodając różne zaklęcia na krzesło.

Nauczycielka siadła na meblu i krzyknęła z zaskoczenia.

- Co się stało? - spytał profesor Longbottom.

- Te krzesło ma na sobie zaklęcie miękkości i ocieplające.

Wstała i podniosła mebel.

- Do tego jest jeszcze zaklęcie lekkości.

- Widzę, że nie musimy przeprowadzać sprawdzianu z zaklęć i uroków. Jest w tym niesamowita. Nawet nie zauważyłam kiedy je nałożyła - szepnęła dyrektorka.

- Zrobimy jeszcze tylko jeden test - powiedział Neville i machnął różdżką, sprawiając, że koło niego wylądowała duża szafa.

- Niedawno zadomowił się tu bogin. Nie zdążyliśmy go wygonić. Sądzę, że to będzie odpowiedni sprawdzian dla ciebie. Znasz zaklęcie, prawda? - zapytała dyrektorka.

- Oczywiście - odparłam, nie spuszczając wzroku z szafy.

Córka Wybrańca | Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz