Rozdział 1.

13.9K 457 566
                                    

Kończyłam czytać "Zaawansowana obrona - poziom siódmy". Od małego interesowałam się magią i pomimo, iż mam tylko jedenaście lat, to przerobiłam cały zakres nauki z Hogwartu i przeczytałam ponadprogramowe książki. Kradłam księgi z rodzinnej biblioteki i zabierałam je do swojego pokoju. Nie chcę, by ktokolwiek dowiedział się przedwcześnie o moim zainteresowaniach i zdolnościach.

Jak na dziecko całkiem dużo rozumiem i uważam, że moje słownictwo również jest na wysokim poziomie.

Jestem najmłodsza z rodzeństwa. Mój brat James jest już w szóstej klasie, Albus o jedną niżej, a Lily idzie tego września na drugi rok.

Ja niedługo po raz pierwszy wybieram się do Hogwartu i już wiem, że moje relacje z rodziną po przydziale nie będą dobre. Wszyscy moi krewni byli lub są w Gryffindorze. Wiem, że nie trafię do domu lwa. Nie podobają mi się główne cechy Gryfonów. Sprawiedliwość? Nie zamierzam być sprawiedliwa. Odwaga? Może sprowadzić śmierć.

Dużo bardziej pasuje mi Slytherin. Czuję z tym domem jakieś powiązanie. Jakbym tam miała należeć od zawsze, jakby było mi to przeznaczone. Oprócz tego umiem rozmawiać z wężami. Nikomu o tym nie mówiłam. Cała moja rodzina to głupcy Jasnej Strony. Nie rozumieją prawdziwej potęgi.

Czarny Pan pochodził ze Slytherinu. Mój tata opowiadał, że był potężny, ale i straszny. Opowieści Harry'ego Pottera... Były tak okłamane. Pominął wiele istotnych faktów, jak dzieciństwo Lorda Voldemorta czy jego sukcesy. Skupiał się tylko na wygranych Jasnej Strony i porażkach Toma.

Dlatego trzy lata temu postanowiłam... Pod pseudonimem zamówiłam wszystkie księgi o nekromancji oraz czarnej magii, jakie mieli na Nokturnie. Przestudiowałam je od deski do deski. Dzięki temu wiedziałam jak przeżył Czarny Pan. Stworzył horkrusky. Prawdopodobnie było ich siedem, ponieważ ta liczba jest potężna, a Czarny Pan wierzył w takie przesądy.

Dowiedziałam się również, że jest sposób, aby ponownie złożyć duszę Lorda Voldemorta i przywrócić go do żywych. Potrzebne były rzadkie składniki i specjalny rytuał, ale zdecydowałam... To jest mój cel. Ożywić Toma Riddle'a, by przywrócił właściwy porządek w świecie czarodziei i odseparował od niego szlamy i mugoli. Nie mają oni prawa wiedzieć o naszym świecie, a tym bardziej w niego ingerować.

Jak tak dalej pójdzie to wybuchnie wojna między czarodziejami a mugolami, a nie oszukujmy się, te robaki małą potężna technologię i mogły by nas zmieść z powierzchni ziemi za sprawą jednej bomby atomowej.

- Mirianne! Zejdź na dół, zaraz wyjeżdżamy! - Usłyszałam głos matki.

To czas, kiedy zdejmę z twarzy maskę idealnej Potterówny.

- Już idę, mamo!

Ale trzeba jeszcze trochę poudawać.

***

Na dworcu King Cross spotkałam swoich kuzynów - Hugo i Rose. Rose tak jak Albus idzie na piąty rok, a Hugo wraz z Lily na drugi.

-Mirianne! Witaj! - zawołała moja matka chrzestna.

Odwróciłam się w stronę Hermiony Weasley.

- Witaj, ciociu. - Uśmiechnęłam się.

Brązowowłosa kobieta podeszła do mnie i strzepnęła z mojego ramienia niewidzialny pyłek. Ktoś za nią przykuł moją uwagę. Wysoki, niebieskooki blondyn, ubrany w szaty ze srebrnymi wykończeniami.

- Ciociu, kto stoi trochę dalej za tobą?

- To Scorpius Malfoy. Nie zaprzyjaźniaj się z nim, Mirianne. Musisz być od niego lepsza, rozumiesz? - Zaraz jej twarz się rozchmurzyła.

- Zdobądź wiele punktów dla Gryffindoru! - zawołał wuj Ron.

- Skąd wiecie, że będę w Gryffindorze? - zapytałam ciekawa.

- Cała twoja rodzina to gryfoni, a ty przypominasz mi Harry'ego, kiedy był w twoim wieku - odparła ciotka, pocierając palcem mój policzek.

Wewnętrznie skrzywiłam się. Szlama śmie mnie dotykać.

Nie rozumiem. Nie przypominam ani mamy, ani taty. W żadnym stopniu. Moje oczy są niebieskie. Nikt nie lubi długo w nie patrzeć, gdyż są zimne jak lód. Zamiast czarnych czy rudych włosów mam blond kosmyki. Również rysy twarzy odbiegały od tych, które posiada rodzina. Moje były ostrzejsze, a kości policzkowe wyższe i bardziej uwydatnione. Do tego wszystkiego dochodziła blada, porcelanowa cera, która przy ciemniejszych odcieniach skóry mojego rodzeństwa, wyglądała chorobliwie.

A charakter... Charakterem nie przypominałam żadnego z nich. Tak jakbym była córką zupełnie innych ludzi. Pytałam rodziców o moje pochodzenie, ale ci pokazali mi akt urodzenia. Byłam biologiczną córką Potterów.

Uśmiechnęłam się lekko. Chwilę potem pociąg wydał przeciągły gwizd, a uczniowie zaczęli pchać się do maszyny.

- Będziemy tęsknić - zaszlochała matka i mnie przytuliła.

Ojciec tylko położył mi rękę na ramieniu i powiedział do moich braci:

- Chłopcy, pilnujcie Mirianne.

- Jasne, tato. - Albus uśmiechnął się szeroko.

Córka Wybrańca | Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz