Rozdział 2.

9.5K 386 178
                                    

Weszłam do pociągu i kiedy ruszył, pomachałam rodzicom i zniknęłam szukać przedziału. Niestety żadnego nie mogłam znaleźć. Otworzyłam następny z kolei przedział. Siedziało w nim trzech chłopaków, w tym Scorpius Malfoy, którego widziałam na peronie. Wyprostowałam się, nie chcąc okazać znużenia, a tym bardziej zmęczenia.

- Wolne? - zapytałam.

- A ty to kto? - zapytał blondyn.

- Nieładnie jest pytać o imię, samemu się najpierw nie przedstawiając. Jestem Mirianne Ginevra Potter, a ty pewnie jesteś Scorpius Malfoy.

- Skąd wiesz? - Wydawał się być naprawdę zaskoczony.

-Nazwisko na walizce, znajdującej się nad twoją głową. Poza tym ostrzegano mnie, bym się do ciebie nie zbliżała.

- I świadomie złamałaś ten zakaz? - Podniósł jedną brew i parsknął śmiechem.

- Gryfońska cecha - odparłam z nikłym uśmieszkiem na ustach. - Mogę usiąść?

Malfoy przez chwilę przyglądał mi się oceniająco, ale skinął głową. Wylewitowałam swój kufer na miejsce i usiadłam obok Scorpiusa, bawiąc się różdżką w mojej dłoni. Spojrzałam na pozostałych dwóch chłopaków siedzących w przedziale.

- Teodor Nott - przedstawił się szatyn.

- Selwyn Zabini - powiedział ciemnoskóry.

- Ach! Malfoy, mam do ciebie prośbę.

- Słucham - odparł z zaciekawieniem.

- Przygotuj dom Slytherina na moją obecność. Nie chcę, by jakiemuś wężykowi stała się krzywda. - Uśmiechnęłam się psychopatycznie.

- Ty? Potter w Slytherinie? - zaśmiał się, a z nim Teodor i Selwyn.

Szybkim i sprawnym ruchem przyłożyłam różdżkę do gardła Malfoya.

- I co mi zrobisz? - prychnął. - Wystrzelisz we mnie różowymi iskierkami.

- Dzieci śmierciożerców same w jednym przedziale... Niestety jeden z nich postradał zmysły i zabił swojego kolegę. Brak świadków.

Malfoy zaśmiał się, ale widząc powagę w moich oczach, umilkł.

- Uważasz, że nie umiem rzucić zwykłej Avady? - W moich oczach pojawił się radosny błysk. - A może powinnam użyć czegoś bardziej wyszukanego?

- Dobrze. Uspokój się.

Odsunęłam różdżkę od jego gardła, a wyraz mojej twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Znowu byłam radosnym dzieckiem.

- Jesteś pewna, że jesteś dzieckiem Potterów? - zapytał.

- Tak. Pokazali mi dowody - odparłam, bawiąc się różdżką w mojej dłoni.

Przewijałam ją między palcami, badając każdą wypukłość lub wcięcie. Zauważyłam, że Malfoy, jak i Nott oraz Zabini przypatrują się tym co robię.

- Cis, pióro feniksa, 13 i 1/2 cala - powiedziałam, przejeżdżając opuszkiem palca po rękojeści w kształcie węża.

- Cis raczej nie jest symbolem dobra... - zaczął Scorpius.

- To symbol śmierci, a raczej władzy nad śmiercią. Cis to rzadki rodzaj drewna do produkcji różdżek. Wybiera tylko czarodziei z potężną mocą - powiedział Nott.

- Gdy rodzice dowiedzieli się, że żadna z różdżek do mnie nie pasuje, przerazili się. Okazało się, że trzeba ją zrobić na zamówienie. Kazali mi wybrać rdzeń i drewno, które współgra z moją magią. Tak powstała moja różdżka. Pan Olivander powiedział, że znał kogoś kto miał taką różdżkę. Podobno ten człowiek dokonywał wielkich rzeczy. Mój ojciec nie rozmawiał ze mną przez miesiąc, gdy dowiedział się jaka różdżka została dla mnie stworzona. Moja matka podchodziła do mnie z ostrożnością. Chyba znali tego człowieka.

Nagle drzwi przedziału otworzyły się.

- Chcecie coś z wózka, kochaneczki? - zapytała staruszka, pchająca wózek z łakociami.

- Poproszę cztery czekoladowe żaby - powiedziałam, a chłopcy podziękowali.

Otworzyłam pierwsze opakowanie. Z wieka uśmiechnęła się do mnie twarz ojca, a pod jego zdjęciem widniał napis "Harry James Potter (ur. 31.07.1980). Wybraniec, Chłopiec - Który - Przeżył, wielki czarodziej, który zabił Tego - Którego -Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać. Obecnie szef aurorów." Prychnęłam pod nosem. Wiele razy słyszałam historię o tym, jak mój ojciec pokonał największego czarnoksiężnika wszechczasów. Rozegrała się pomiędzy nimi bitwa w Zakazanym Lesie. Mój ojciec rzucił Avadę, a Lord Voldemort rozsypał się w proch.

Zgniotłam kartę z czekoladowych żab i rzuciłam ją na podłogę, by następnie podpalić. Resztę czekoladowych żab schowałam do kufra, wyciągając przy okazji "Starożytne Runy. Tom XXXVII".

Córka Wybrańca | Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz