Godzina i miejsce. Oczywiście w Ministerstwie Magii na sali obrad. Został tam przygotowany stół specjalnie dla nas, a raczej dla przedstawiciela owej grupy przestępczej. Do tego zadania wybrałam paru zaufanych Śmierciożerców. Avery'ego, Carrowa i Lestrange'a. Wszyscy byli członkami Wewnętrznego Kręgu i nie wykazywali nigdy żadnych złych postaw oraz nie sprzeciwiali się moim rozkazom.
Aportowałam się z nimi pośrodku pomieszczenia. Od razu wszyscy zwrócili wzrok w naszą stronę. Usłyszałam szepty. Ktoś nawet krzyknął, by aresztować zbiegłych Śmierciożerców. Harry Potter jednak uciszył ich podniesieniem ręki. Skinęłam mu głową, posyłając nieznaczny uśmiech,
- Witam. Otrzymałam waszą wiadomość. Możemy zacząć pertraktacje? - spytałam.
Mój ojciec zamknął oczy i spuścił głowę, zaciskając dłonie na ławie, przy której siedział. Ciotka Hermiona widząc to, odpowiedziała za niego.
- Proszę usiąść. Zaczniemy obrady. - Starała się, by jej głos nie zdradzał targających nią uczuć, ale dało się w nim wyczuć nutkę smutku i jakby poczucia zdrady.
Gdy usiedliśmy, usłyszeliśmy pierwsze pytanie.
- Czy to ty jesteś ich przywódcą, Mirianne? - to był wuj Ronald.
- Wolałabym, by rozmowa została przeprowadzona oficjalnie, aurorze Weasley – odparłam. - Odpowiadając na pańskie pytanie – nie. Lord jest zbyt zajęty, by zjawić się osobiście, dlatego wyznaczył mnie do tego zadania. Jestem Najwyższym Zwierzchnikiem Armii i odpowiadam bezpośrednio przed Nim.
- Możemy dowiedzieć się kim on jest?
- Czarny Pan. Lord Voldemort.
Na sali rozbrzmiały krzyki. Niektórzy pozwolili sobie na delikatny śmiech, myśląc, że to żart.
- Powrócił więc? - spytał mój ojciec z gniewnym błyskiem w oku.
- Lord Voldemort nigdy nie był martwy. To była tylko kwestia czasu, nim powróci.
- Jak możesz stać po jego stronie, Mirianne?! - Moja matka nie mogła powstrzymać płaczliwego tonu.
Wstałam z krzesła, które zajmowałam i uniosłam ręce, rozglądając się dookoła.
- Tylko Czarny Pan może przywrócić porządek w Magicznej Wielkiej Brytanii. Świat potrzebuje jego rządów. Wskaże nam – zagubionym drogę, którą powinniśmy podąrzać.
- Czy ty siebie słyszysz? - warknął jakiś gruby mężczyzna po mojej prawej stronie. - Gadasz jak jakiś pieprzona psychofanka.
- Być może. - Uśmiechnęłam się. - Jednak nie jesteśmy tutaj po to, by mnie oceniać. Chcieliście zawrzeć kompromis.
- Z Lordem Voldemortem? - Mój ojciec splunął na ziemię. - Nigdy.
- Tak bardzo nie możesz znieść myśli, że tak naprawdę go nie zniszczyłeś? Że jesteś wręcz czczony bezpodstawnie? Jesteś nikim, Harry Potterze. Żadnym bohaterem, żadnym Wybrańcem, żadnym Zbawcą.
- Zamknij się – krzyknął wuj.
- Nieładnie jest odzywać się tak do Najwyższego Zwierzchnika Armii, który spokojnie prowadzi z wami pokojową rozmowę. Może to zaważyć na naszych stosunkach... Dość znacząco.
- Przepraszam za pana Weasleya – odezwała się ciotka Hermiona. - Kontynuujmy więc.
- Jakie macie oczekiwania?
- Wycofacie się z działalności publicznej oraz znikniecie z Wielkiej Brytanii.
- Jeśli tego nie zrobimy...?
- To rozpocznie się wojna.
- To było naszym celem. Nie rozumiem więc, po co miałam się tu pojawiać, a w szczególności, dlaczego Lord Voldemort miałby marnować czas na te dziecinady?
- Chcieliśmy wam dać szansę na wyjazd z kraju.
- Nie. Chcieliście zyskać czas, ale wam się nie udało. - Machnęłam ręką, a Śmierciożercy deportowali się. - Niech rozpocznie się wojna. - Po sali rozniósł się mój śmiech, a ja zniknęłam, pozostawiając po sobie czarny dym.
CZYTASZ
Córka Wybrańca | Harry Potter Fanfiction
Fiksi PenggemarCórka Harry'ego Pottera - Mirianne idzie na swój pierwszy rok nauki do Hogwartu. Przydział zaskakuje wszystkich. Mirianne trafia do Slytherinu. To nie koniec szokujących zdarzeń. Mirianne wytyczyła sobie cel, do którego uparcie dąży. Czy Voldemort p...