Rozdział 17.

7.7K 362 88
                                    

Wkroczyłam do jadalni. Riddle już siedział na swoim miejscu. Oczywiście na końcu długiego, mahoniowego stołu, bo gdzież indziej mogłaby siedzieć głowa rodu? Wskazał mi dłonią miejsce po swojej prawej stronie. Usiadłam na obitym aksamitem krześle i wzięłam sztućce w dłonie. Po chwili rozkoszowałam się smakiem...

- Feuilleté de fruits de mer-powiedział Tom.

- Owoce morza w cieście francuskim. - Skinęłam głową. - Zadziwiająco smaczne.

- Czy również posiadasz awersję do wszelkiego rodzaju ryb? - zapytał z iskierką w oku.

- Czy również nienawidzisz budyniu? - odparłam pytaniem na pytanie.

Roześmiał się lekko. 

- Widocznie nawet upodobania w kwestii potraw mamy podobne, o ile nie takie same.

- Gdyby horkruks zmienił we mnie wszystkie geny i predyspozycje, to wyglądałabym teraz jak chodząca kopia ciebie.

- Istotnie. - Podniósł kieliszek z białym winem i zamyślił się. - Być może zmienił tylko te cechy, które uważał, że trzeba zmienić. Twój kolor włosów niewątpliwie pochodzi od twojej babki, która była Malfoyem. Odziedziczyłaś też pewne rysy po rodzie Black i Rossierów. To tak jakby horkruks zatrzymał wszystkie twoje dobre, dla niego, cechy i zmienił te, które kolidowały z nim.

- Co do tego ma upodobanie do potraw? - zapytałam, pochylając się do przodu.

- Wydaje mi się, że to nie jest sprawka mojej cząstki duszy. - Wziął łyk wina.

Po chwili wpatrywania się we mnie odłożył kieliszek i  wstał od stołu.

- Obiecałem, że odpowiem na twoje pytania. Wydaje mi się, że wygodniej nam będzie w pokoju gościnnym.

Parsknęłam, gdy usłyszałam lekką nutkę sarkazmu w ostatnim słowie.  Gdy już wygodnie usiedliśmy, zaczęłam pytać.

- Co się stało w Zakazanym Lesie, gdy Potter do ciebie przyszedł?

- Potter? Nie nazywasz go swoim ojcem?

- A czy ty nazywałeś swoim ojcem Riddle'a? - zapytałam. - Już prędzej bym przyjęła, że horkruks, który się we mnie znajduje jest moim ojcem.

- Co w pewnym sensie jest prawdą - dodał. - Odpowiadając na twoje pytanie... Gdy Potter przyszedł do lasu, by się ze mną spotkać nie spodziewałem się, że weźmie ze sobą pomocnika. Tak. Pomocnika. Był z nim Severus Snape, którego myślałem, że zabiłem. Jednak zasługiwał na miano Mistrza Eliksirów.

- Zasługiwał? To znaczy, że jest martwy.

- Tak. Zabiłem go, ale gdy to zrobiłem, zorientowałem się jaki popełniłem błąd. Straciłem Potter na kilka sekund z oczu. Strzelił mi Avadą w plecy.

- I wszyscy myśleli, że zniknąłeś na dobre, a Wybraniec powrócił jako bohater - zakończyłam.

- Tak. - Wstał z fotela, który zajmował. - Chciałbym sprawdzić jedną rzecz, jeśli mi pozwolisz.

Zbliżył się do mnie. Uśmiechnęłam się półgębkiem.

- Od kiedy to Czarny Pan prosi kiedykolwiek o pozwolenie?

- Od kiedy prosi kogoś, kto jest do niego bardzo podobny - odparł.

Przez chwilę wpatrywałam się w niego, jednak po chwili skinęłam głową na znak zgody. Pochylił się nade mną i położył swoją zimną dłoń na moim policzku. Znów poczułam te przyjemne uczucie. Zbliżył swoją twarz do mojej i... Odsunął się z obojętnym wyrazem twarzy. Machnął ręką, a w moim ręku pojawił się pergamin.

- Przeczytaj te książki do jutra - poinformował i zniknął z pomieszczenia.

Tak. Ja również to czułam, Tom...


Córka Wybrańca | Harry Potter FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz