1. Pięć lat temu

1.6K 129 9
                                    

Obudziłem się rano, czując okropny ból głowy, który nie był tak mocny od czasów imprezy urodzinowej mojego kumpla, kiedy mieliśmy dwadzieścia lat. Jęknąłem, unosząc powoli oczy, a wydarzenia z poprzedniej nocy uderzyły we mnie z pełną mocą. Miałem nadzieję, że śmierć - samobójstwo - Luny tylko mi się przyśniły i tak naprawdę, gdy wróciłem, powitała mnie w drzwiach z rozczarowaniem na twarzy. Miałem nadzieję, że spała obok mnie.

Musiałem chwilę poczekać, by mój wzrok się wyostrzył, a kiedy to się stało, zamarłem, rozglądając się z przerażeniem. Wstałem, jakby mnie ktoś poraził prądem i wplotłem palce we włosy, kręcąc chaotycznie głową na boki.

- Nie, nie, nie - powtarzałem pod nosem.

Byłem w swoim starym mieszkaniu. Doskonale poznawałem tę małą dziuplę, która stała się moim pierwszym prawdziwym lokum. Wynająłem to miejsce w wieku osiemnastu lat, będąc z siebie tak dumnym, że stałem się dorosły. Mieszkanie składało się na jeden pokój, salon połączony z kuchnią i łazienkę, ale wtedy wydawało się to dla mnie całkowicie w porządku. Spojrzałem przez okno, natrafiając na swój kochany samochód - Mustang z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego siódmego. Tęskniłem za nim niemiłosiernie, ponieważ... ponieważ, cóż, rozbiłem go po pijaku, kiedy miałem dwadzieścia pięć lat i świeżo poznałem swoich kumpli od picia, których Luna tak bardzo nienawidziła.

Luna! Gdzie ona była? Czy żyła? I co się działo ze mną? Czy to możliwe, żebym wrócił do czasów, kiedy miałem dwadzieścia lat? Czy to było w ogóle możliwe?

Nagle poczułem chęć, by rozejrzeć się po mieście i połapać w tym bałaganie, ale spostrzegłem, że byłem... nagi. Sapnąłem, marszcząc brwi i naciągając na siebie bokserki. Moje ubrania były porozrzucane po ziemi i stopniowo robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Cholera jasna.

Ubrałem się i wyszedłem z sypialni, słysząc grające radio w kuchni. Powinienem na siebie wyklinać i na to, jak rozpustny byłem. Cholera jasna, w moim mieszkaniu pięć-lat-temu-ale-teraz była dziewczyna, z którą spędziłem noc.

Czy ostatnia doba mogłaby być jeszcze bardziej popieprzona?

- Mm, cześć - wymruczała dziewczyna, kiedy pojawiłem się w kuchni.

Miała na sobie krótką sukienkę, którą musiała na siebie nasunąć rano. Jej makijaż był mocny i rozmazany, a fryzura całkowicie nieogarnięta i wyglądała po prostu źle. Wiedziałem, że nikt nie mógłby przebić wiecznie roztrzepanych włosów Luny, które cały czas wyglądały jak po seksie i to było tak dobre według mnie.

- Masz ochotę na śniadanie czy powinniśmy przejść od razu do deseru? - powiedziała jak kotka, zeskakując z blatu.

Odsunąłem jej ręce, kiedy chciała położyć je na moich policzkach i pocałować. Nie miałem zamiaru na to pozwalać, ponieważ jedyna dziewczyna, która mogła mnie dotykać to Luna. Chociaż obecnie... nie, ona żyła, po prostu nie wiedziała o moim istnieniu. Nagle tak popieprzona myśl stała się ulgą. I zrozumiałem.

Czy to była magia? Czy naprawdę cofnąłem się pięć lat wstecz, by móc poznać ją od nowa i uratować swój związek - uratować Lunę? Jeśli tak, to, cholera jasna, byłem największym szczęściarzem na świecie. Przysiągłem sobie, że tym razem nie spieprzę i nigdy nie dam się wciągnąć w wieczne imprezowanie z ludźmi, z którymi zadawałem się przed samobójstwem Luny. Tym razem każdego dnia będę jej pokazywał swoją miłość. Ta, to ostatnie mogło być kłamstwem, bo uczuciowym kolesiem to raczej nie byłem, ale starania także zostaną docenione, prawda?

- Myślę, że to czas na ciebie - mruknąłem, patrząc zimno na dziewczynę.

Nawet nie pamiętałem jej imienia, tak nieważna w moim życiu była. Teraz, z perspektywy czasu, żałowałem mojego rozrzutnego bytu. Luna stała się dla mnie centrum wszechświata i nawet nie wiedziałem, kiedy dokładnie zacząłem się staczać i ignorować ją. Była tak delikatną dziewczyną, a ja ją zepsułem. Popełniła samobójstwo. Przeze mnie. Wiedziałem to, po prostu wiedziałem.

Dzień, w którym umarłaś | Andy Biersack [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz