8. Krok do przodu

810 85 6
                                    

Siedziałem przy tym ognisku, które już powoli dogasało i wpatrywałem się w nie bez większego celu. Było okropnie późno, a ja byłem zmęczony i doskonale wiedziałem, że to nie znajdowało się w planie wieczoru, ale chciałem tu przenocować. Nawet Chris nam to wszystkim zaproponował, bo miał duży dom, dużo pokoi gościnnych i dużą lodówkę, jak zażartował, ale z daleka mogłem zobaczyć niepewną minę Luny.

- No, Biersack, leć do swojej miłości i przekonaj ją - wymamrotał Chris, pochylając się do mnie.

- Moim problemem jest fakt, że nadal powinienem się martwić bardziej przekonywaniem jej rodziców niż Luny.

Chris zaczął się śmiać pod nosem, a ja spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Sorki, no ale to zabawne.

- Idę od ciebie - poinformowałem głosem pięcioletniego dzieciaka.

Wstałem z krzesła i ruszyłem w stronę Luny, która rozmawiała przez telefon ze swoją mamą. Widziałem grymas na jej twarz, ale mimo to podszedłem bliżej i objąłem ją ramieniem, nie mogąc się powstrzymać. Patrzyłem na profil twarzy dziewczyny, próbując cokolwiek usłyszeć z rozmowy, ale niewiele mogłem zdziałać. Jedną dłonią trzymała telefon, a drugą oplatała swoją szyję, co robiła dosyć często.

- Mamo - jęknęła - będę nocować u koleżanki.

Czasem czułem się zaskoczony tym, jak dobrze potrafiła kłamać. Dzięki Bogu częściej wybierała szczerość w moją stronę, a kłamstw używała zwykle podczas robienia mi jakiejś niespodzianki, ale, cholera, trzeba się mieć przy niej na baczności.

- Nie znasz jej. Mamo, tak, wszystko będzie okej, nie musisz się martwić - mówiła dalej.

W końcu zakończyła rozmowę i mogłem spojrzeć na jej twarz, której prawy profil oświetlał księżyc.

- I co? - zapytałem, marząc jedynie o pocałunku.

- Uznała, że chce poznać moją koleżankę, która, dobrze by było, potwierdziła moją "wersję wydarzeń". - Zrobiła cudzysłowie w powietrzu. - I mam tu na myśli dziewczynę, a nie ciebie, bo jeśli się dowie, że byli tu jednak jacyś chłopcy, to będę utopiona do końca życia.

- Poproś którąś z dziewczyn o pomoc - zaproponowałem, kiwając głową na grupkę znajomych przy ognisku.

- Ta, pomyślę o tym.

- Ale zgodziła się?

Luna przytaknęła, a na jej ustach pojawił się mały uśmiech. Odwzajemniłem go i przytuliłem ją mocno do siebie, zamykając oczy i chowając twarz w jej włosy przy szyi. Poczułem dreszcze, które powędrowały po skórze Luny przez mój zimny oddech i podobało mi się to.

- Hej, Andrew, zbieraj tę swoją dupę! - krzyknął Mike z daleka.

Westchnąłem i puściłem Lunę, patrząc w ich stronę. Zgasili ognisko i zebrali już wszystkie rzeczy, więc pociągnąłem dziewczynę za rękę, splatając nasze palce. Luna pozwoliła mi na to i nawet objęła nasze dłonie swoją drugą, co według mnie było urocze. Zaprowadziłem ją do wnętrza domu.

- Dobra, okej, reszta już poszła spać - powiedział Chris, wkładając szklankę do zmywarki. - Ta, no więc wiesz, gdzie pójść, koleś. I, przykro mi, koleżanko, ale został mi tylko jeden pokój, więc jesteś skazana na tego frajera.

- Spadaj, rudzielcu - odparłem, przewracając oczami. - Życzę ci okropnej nocy.

- Ja tobie również! - krzyknął za nami, kiedy znajdowaliśmy się na schodach.

Dzień, w którym umarłaś | Andy Biersack [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz