24. Czas rozmowy

551 67 7
                                    

Nie wiedziałem, co zrobić, więc wybrałem najgorszą opcję z możliwych - po prostu odwróciłem się na pięcie i chciałem ruszyć do rodziców. Powstrzymała mnie dłoń Luny (ponownie) i westchnąłem, wiedząc, jaka rozmowa nas czekała.

- Andy, proszę - wymamrotała, patrząc na mnie.

Była bliska łez, chociaż nie wiedziałem, dlaczego. Czy to przeze mnie?

- Porozmawiajmy - poprosiła.

- Nie teraz - rzuciłem tylko.

Czułem się jak dupek, ale to była moja taktyka obronna. Wiedziałem też, jak złą chwilę wybrałem do przypadkowego wyznania miłości, którą odczuwałem do Luny, ale to nie tak, że nad tym panowałem. Czasem słowa opuszczały mnie szybciej niż moje myśli mogły cokolwiek osiągnąć i nienawidziłem tego.

Usłyszałem Lunę biorącą głęboki wdech, ale nie patrzyłem na nią, będąc zawstydzony samym sobą. Bałem się jej reakcji, dlatego miałem nadzieję, że ta rozmowa - odrzucenie ze strony Luny - nigdy nie nadejdzie.

Jasne, że już raz przecież wyznałem jej miłość, oczywiście, ale to powinno się stać dopiero za pół roku. Kurwa, zawalałem każdą szansę, którą dostawałem w swoim życiu.

- Andy, skarbie - powiedziała moja mama, wstając z miejsca. - I Luna, tak miło mi cię widzieć, kochana.

- Dzień dobry - przywitała się, uśmiechając sztucznie.

Zauważyłem, że pozbyła się łez z oczu, ale kiedy się przypatrzyłem, mogłem dostrzec ślady smutku i czegoś jeszcze: czegoś, czego nie potrafiłem przypasować do żadnej z kategorii. Czułem się tak bardzo winny, cholera jasna.

- Witaj, synu - odezwał się mój ojciec.

Uśmiechnąłem się do niego nieco krzywo, ignorując ból serca. Musiałem odłożyć te sprawy na potem, ponieważ nie chciałem, by rodzice cokolwiek zauważyli, bo jeszcze spróbowaliby się wepchnąć do naszego życia. Czy mogłem nazywać je już jako wspólne? Czy może moja dzisiejsza wpadka oznaczała rozdarcie między nami?

- Jak miło, że oboje tu jesteście, naprawdę - przyznała moja mama.

Westchnąłem jedynie pod nosem. Pomyślałem, że Luna zapewne nie cieszyła się tym tak bardzo.

***

Zawiozłem Lunę pod jej nowy dom. Moi rodzice byli oczarowani dziewczyną i na boku mama powiedziała, żebym trzymał ją tak mocno, jak tylko mogłem. Obiecałem, że tak właśnie zrobię, co było prawdą, aczkolwiek nadal nie wiedziałem, co ona zrobi przez moje wyznanie.

Atmosfera w samochodzie była napięta i gęsta, a ja nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć, by to zmienić. Wszystko z dzisiejszego wieczoru ciążyło na moim sercu i marzyłem, by dać upust emocjom, które odczuwałem. Chciałem krzyczeć i płakać; chciałem w coś uderzyć. Kurwa.

- Andy... - odezwała się Luna, kiedy staliśmy pod jej domem od minuty.

Miałem nadzieję, że wysiądzie, a jutro nie będzie pamiętała o tym wszystkim, ale chyba nie chciała dać za wygraną. Bałem się odrzucenia z jej strony i tego, że po prostu ze mną zerwie. Nie wiedziałem, dlaczego aż tak to odczuwałem, jednak niewiele mogłem z tym zrobić.

- Proszę, wejdź ze mną do środka i porozmawiajmy.

Westchnąłem z opartymi dłońmi na kierownicy, ale pokiwałem głową i odpiąłem pas. Wysiadłem z samochodu i kiedy Luna szła w stronę drzwi swojego domu, ruszyłem za nią, zamykając auto. Miałem nadzieję, że nie natknę się na Camerona, a jeśli tak, to nie będzie miał mi za złe późnej godziny. Dochodziła dwudziesta trzecia i ledwo odwiozłem Lunę na ustalony czas.

- No, już wróciłaś - powiedział Cameron na wstępie, kiedy Luna weszła pierwsza. - O, wzięłaś ze sobą Andy'ego, no siema, ziomek.

- Cześć - przywitałem się, wydobywając z siebie jakiś uśmiech.

- A ty co, chcesz się tu przekimać? Ziomek, wiesz, że nie mam z tym problemu, dopóki nie usłyszę czegoś podejrzanego.

Pokręciłem głową, mimowolnie będąc rozbawiony. Był świetnym ojcem, dla Jacka i dla Luny. Ceniłem go za to, jak traktował ich dwójkę - zachowywał się bardziej jak kumpel, ale wiedział, kiedy zadbać o którekolwiek.

- Nie, stary, wpadłem tylko na chwilę - powiedziałem w końcu.

- No, zobaczymy jutro - rzucił, wysyłając mi oczko.

Poczochrał włosy Luny, a ona posłała mu zmęczony uśmiech, zrzucając buty z nóg. Patrzyłem na nią z tą cholerną miłością i marzyłem, dopóki mogłem. Ta rozmowa miała zmienić między nami wszystko i tylko od Luny zależało, czy na dobre, czy jednak nie.

Weszliśmy po schodach i Eron pożegnał się z nami, zamykając drzwi swojej sypialni. Poszedłem za Luną do jej pokoju i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, więc ostatecznie usiadłem na brzegu łóżka.

Luna westchnęła i oparła czoło o zamknięte drzwi, a potem odwróciła się w moją stronę, zaciskając usta. Nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć, więc po prostu siedziałem cicho, czekając na jej decyzję.

- Posłuchaj, Andy... - zaczęła, ale szybko jej przerwałem.

Pomyślałem, że mogłem zaryzykować. I to właśnie zrobiłem.

- Nie, Luna, to ty posłuchaj - poprosiłem, wstając, ale nie robiąc żadnego kroku. - Kocham cię, w porządku? Stałaś się całym moim światem, od momentu, w którym cię poznałem. Miałem tyle dobrych chwil, by ci to wyznać, ale wiedziałem, że to za wcześnie. Dzisiaj... Dzisiaj po prostu to powiedziałem i nawet nie przemyślałem, jak to się skończy, ale nie żałuję, dobra? Kocham cię, Luna, całym cholernym sobą.

Łzy płynęły po jej policzkach i moje serce biło kurewsko szybko, bo to nigdy nie było dobrym znakiem. Czy płakała, ponieważ zniszczyłem coś pomiędzy nami?

Czułem się jak śmieć, ponieważ kobieta, którą kochałem całym sobą, płakała przeze mnie. Znowu.

- Andy, j-ja... - wyjąkała przez łzy.

Potem podeszła do mnie i objęła dłońmi moją twarz, gładząc kciukami kości policzkowe. Mój oddech zamarł, tak samo jak całe ciało i po prostu czekałem. Patrzyłem prosto w te niesamowite niebieskie oczy, uwydatnione przez łzy.

- Przepraszam, że płaczę, Andy - mówiła, - po prostu moje serce... jest tak przepełnione... - Wzięła głęboki wdech i spojrzała prosto w moje oczy. - Nigdy nie znałam uczucia miłości, po prostu zależało mi na kimś i tyle, a teraz... Ja też cię kocham, Andy.

Zamknąłem oczy i oparłem swoje czoło o jej, biorąc głębokie wdechy.

- Powtórz to - poprosiłem.

- Kocham cię, Andy. Kocham cię całym sercem.

Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno.

Miałem w ramionach cały świat.

Od autorki: Zbliża się szalony (i ponownie konkretnej długości lmao) rozdział, stay calm. Wyraźcie swoje opinie, wiecie przecież, że wolę wasze komentarze od tych głupich gwiazdek (Bloggerze, tęsknię każdego dnia, ech).

Dzień, w którym umarłaś | Andy Biersack [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz