26. Zaproszenie

606 58 3
                                    

Spędziliśmy w mojej pracowni jeszcze godzinę, leżąc w swoich ramionach, z luźno narzuconym kocem na nasze nagie ciała. Nie do końca mogłem uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło i czułem się jak pod wpływem alkoholu.

Sięgnąłem po spodnie, uważając na Lunę, która opierała policzek o moją klatkę piersiową i wyciągnąłem papierosy. Lubiłem palić po seksie, to było moim nawykiem. Zapaliłem fajkę i zaciągnąłem się, wypuszczając dym. Luna oparła podbródek na dłoni i patrzyła na mnie dokładnie.

Rzuciłem jej niezrozumiałe spojrzenie, wypuszczając dym z ust.

- Dlaczego się tak patrzysz? - zapytałem w końcu.

Ani trochę mi to nie przeszkadzało, ale zawsze ciekawiło mnie, dlaczego zatrzymywała na kimkolwiek dłużej swój wzrok, bo nie lubiła tego robić.

- Myślę, o tym, że w końcu odważyłam się swobodnie mówić ci, jak bardzo cię kocham - wymamotała, rumieniąc się nieco.

Uśmiechnąłem się szeroko, strzepując popiół z papierosa na ziemię obok łóżka. Objąłem plecy Luny wolnym ramieniem, pocierając jej nagą skórę palcami. Zauważyłem, że tworzyły się tam malinki, które zrobiłem jakieś pół godziny temu. Luna leżała wtedy na brzuchu z zamkniętymi oczami i ramionami na poduszce, a ja potrzebowałem uwagi mojej dziewczyny i drażniłem się z nią, pozostawiając po sobie pocałunki i wszelkiego rozmiaru czerwone ślady. Chichotała przy tym, ale pozwoliła mi dokończyć moją "sztukę" i to wywołało u mnie większy uśmiech.

- Uwielbiam, kiedy to mówisz - westchnąłem z rozmarzeniem, zaciągając się papierosem.

- Kiedy mówię co? "Kocham cię"?

Pokiwałem głową, całując ją w czoło.

- To dobrze, bo mam zamiar powtarzać ci to co pięć sekund - dodała z uśmiechem.

- Nie mam nic przeciwko, aniele.

Leżeliśmy jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu uznałem z przykrością, że nadchodziła godzina mojej pracy.

Klepnąłem Lunę w pośladek, na co jęknęła.

- Hej, co robisz? - wymamrotała.

- Muszę iść do pracy. I jak bardzo uwielbiam twój widok bez czegokolwiek, powinniśmy się ubrać.

Luna westchnęła, odsuwając się ode mnie i wstając z prowizorycznego łóżka. Miałem doskonały widok na jej nagie ciało i obserwowałem ją dokładnie, nawet, jeśli wiedziałem, że czuła się nieco skrępowana. Naciągnęła na siebie bieliznę i wtedy odwróciła się twarzą w moją stronę. Nadal leżałem, mając ramiona pod głową, by widzieć lepiej ten pokaz, który dla mnie robiła, a prześcieradło ledwie zasłaniało cokolwiek, sięgając ledwie moich bioder.

- No dalej, wstawaj, musisz iść do pracy - pogoniła mnie z uśmiechem.

- Przy takich widokach ciężko oderwać wzrok - przyznałem szczerze, na co zachichotała nerwowo. - Ale skoro nalegasz... Nie mogę przecież tobie odmówić widoków, na które zapewne tak bardzo czekasz - droczyłem się z nią.

Potem odgarnąłem prześcieradło z mojego ciała i wstałem, nie wstydząc się nawet przez sekundę mojej nagości. Luna obserwowała mnie dokładnie z zaróżowionymi policzkami, ale ostatecznie nie odwróciła wzroku. Uśmiechnąłem się do niej, wiedząc, że już się tak nie nerwowała.

- I jak ci się podoba? - zapytałem z zadziornym uśmiechem.

- Lepszym pytaniem jest: jak podoba się tobie?

Spojrzałem na nią nierozumiale, a ona zjechała spojrzeniem niżej, więc również to zrobiłem. Westchnąłem, widząc, że mój penis pokazywał, jak bardzo podobała mi się Luna w tej czarnej bieliźnie lub bez niej.

Dzień, w którym umarłaś | Andy Biersack [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz