27. Ognisko

618 66 4
                                    

Byliśmy przy ognisku, jak zawsze zajmując się z moimi kumplami jedzeniem. Dziewczyny robiły nieco dalej drinki; w takiej odległości, że nie mogliśmy się usłyszeć nawzajem. Złapałem spojrzenie Luny i uśmiechnąłem się do niej, na co się speszyła i spuściła wzrok. Jej chrzestny nie miał problemu z tym, by nocowała tutaj, wiedząc, że będę tuż obok niej, więc ten problem mieliśmy z głowy.

- I jak ci się układa z Luną? - zapytał Kurt. - Może padniesz przed nią na to symboliczne kolano, co?

- Wiesz co... - zacząłem, postanawiając powiedzieć to, o czym myślałem od dłuższego czasu. - Zastanawiałem się nad tym, okej? Bardzo poważnie. I chyba to zrobię, ale dopiero po jej osiemnastce.

Usłyszałem, jak Mike zakrztusił się serem, który ukradkiem wyjadał.

- Andrew, ty tak na poważnie? - zapytał Mike z otwartymi ustami. - Myślałem, że weźmiesz to jako żart czy coś...

- Chyba dorastam - westchnąłem teatralnie.

- No w dupę, że dorastasz - parsknął Chris. - Cholera, nasz dzieciak faktycznie dorasta.

- Wpadłeś, młody. Wpadłeś i to cholernie - dorzucił Kurt.

- Wiem. I wcale mi to nie przeszkadza. Kocham ją, dobra? To chyba ta jedyna. To na pewno ta jedyna.

Nic nie powiedzieli, przetwarzając moje dobitne słowa. Wcale nie kłamałem, czułem - wiedziałem, - że Luna była mi przeznaczona. W innym wypadku, dlaczego wszechświat wysłałby mnie pięć lat wstecz, by nie pozwolić jej popełnić samobójstwo?

Kiedy pomyślałem o tamtym okropnym zdarzeniu, poczułem dreszcze na plecach. Prawie o tym zapomniałem.

- Cholera, Andrew... To... - zaczął Mike, ale Kurt dokończył za niego:

- Poważne słowa. Co najmniej.

- Wiem, ale to jest to, co czuję. Luna sprawia, że... że jestem kompletny.

- W życiu by się tego po tobie nie spodziewał - dorzucił Chris.

- Taaak, ja też - westchnąłem.

- O żesz w mordę... - powiedział nagle Kurt. - To znaczy, że, co, że za jakieś pół roku jej się oświadczysz?

Przemyślałem to. Za niedługo miały się zacząć wakacje, a Luna miała urodziny w styczniu. Więc tak, wychodziło na to, że za pół roku. Nie chciałem z tym czekać, robiłem to przez ponad sześć lat, do cholery. Już nie więcej. Luna zasługiwała na to, co najlepsze i miałem zamiar jej to dać. I już mnie nie obchodziło, czy cokolwiek działo się szybciej, niż przez tamte pięć lat. Właśnie po to wróciłem w czasie! By zmienić przyszłość, by naprawić moje błędy i to robiłem!

- Wiesz już, jak chcesz to zrobić? - zapytał Kurt i zaśmiałem się, pamiętając, że nie tak dawno to ja go o to pytałem.

- Jeszcze nie. Może zabiorę ją gdzieś na weekend. Do Cincinnati? Moi rodzice ją kochają. Ucieszą się.

Chcieli coś powiedzieć, ale nagle obok nas pojawiła się Nina, dziewczyna Mike'a, więc wszyscy zamilkliśmy, udając, że nie rozmawialiśmy o moich niedalekich oświadczynach. Nina spojrzała na naszą czwórkę podejrzliwie, ale o nic nie pytała.

- Skończyliście już z tym jedzeniem? Trzeba to jeszcze wrzucić na grilla, a my z dziewczynami już jesteśmy cholernie głodne.

- A, no tak, właśnie skończyliśmy - powiedział Mike, otrząsając się z minionej rozmowy. - No, już, kochanie, jedzenie będzie nim się obejrzysz.

- Przy waszym tempie, to szczerze wątpię - westchnęła i odeszła do dziewczyn.

Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać w tej samej chwili.

Dzień, w którym umarłaś | Andy Biersack [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz