Rozdział III-Walka z życiem

290 22 8
                                    


  Po otrzymaniu wiadomości, natychmiast ruszyli w miejsce, gdzie byli Donnie i April. Na miejscu, zauważyli roztrzęsioną April, skuloną, schowanjącą głową w kolanach, niedaleko Donnie'go. Podbiegli do nich.

- April! Donnie!- Wrzasnął wystraszony Leo

Słysząc głos mutantów, szybko przetarła mokre i czerwone oczy. Dopiero wtedy podniosła twarz. Nie chciała bardziej niepokoić chłopaków, ale powiększone i czerwone od płaczu oczy wszystko wydradzały.

- C-Chłopaki...- Wymamrotała z bólem.

Raph z Leo sprawdzili co z Donnie'm, a Mikey przykucną obok April, kładąc rękę na jej ramieniu.

- Nie płacz- Rzucił cicho i spokojnie Mikey- Na pewno mu pomożemy, co nie chłopaki?- Zwrócił się do braci, ale oni tylko popatrzyli na niego, nic nie mówiąc.

Pomógł jej wstać. Kiedy dotknął jej ramienia, syknęła czując ból. Więc się odsunął kroczek do tyłu.

- Ups! Wybacz!-Na jego twarzy pojawiła się zagubiała mina.

- Trzeba szybko go zabrać do kryjówki!- Zażądał zaniepokojony lider, podnosząc razem z Raph'em rannego brata.

   W między czasie, Nysa wróciła do siedziby Shreddera. Złożyć raport, iż wszystko jak na razie przebiega bez większych problemów.

- Mistrzu!- Złożyła pokłon- Wszystko jak na razie przebiega według planu. Jeden z nich może nie przeżyć!

- Już niedługo pozbędziemy się tych nędznych żółwi. A w tedy nikt nie stanie na drodze, aby raz na zawsze zniszczyć, Hamato Yoshi!

- Ale mistrzu Shredder, jeśli wszystkich wykończymy, to nie będzie komu wskazać drogi do tego sukinsyna!- Wtrącił Akira, bawiąc się Kunai w jednym ręku.

Saki chwilę to przemyślał. Wstał. Nastolatka nadal składała pokłon, aż nie dostała sygnału, że może wstać.

- Dopilnuj, by wykonała co trzeba!- Skierował się w stronę wyjścia, zostawiając dwójkę rodzeństwa samą.

- Gratuluje siostra!- Uśmiechnął się złośliwie, zatrzymując kunai w ręku- Udowodniłaś, że nadajesz się do nas! A tak się bałaś tu dołączyć!- Dokończył ironicznie

- Nie bałam się!- Zaprzeczyła z ostrzegawczym spojrzeniem- Tylko nie wiedziałam, że będzie mi lepiej- Uciekła gdzieś wzrokiem po ścianach.

-Wiesz, że teraz...- Zbliżył się do niej, kładąc dłonie, na jej ramieniu. Przychylił się aby coś szepnąć do jej ucha- już stąd nie możesz odejść!

Otworzyła szerzej oczy, odskakując na bok, tak by być przodem do brat. Założyła ręce w krzyż

-Nie po to tu dołączałam, że by teraz odchodzić!- Rzuciła z pogardą- Za kogo mnie masz?!

Uniósł ręce ku górze, by pokazać, że nie zamierza więcej się czepiać. Odwrócił się i zrobił kilka kroków na przód. Jednak odwrócił się i rzucił przez ramię:

- Jeśli spróbujesz odejść lub spoufalać się z nimi, możesz pożegnać się w tedy z życiem!- Jego ton zabrzmiał poważnie.- Nie lekcważ tego, dobrze ci radzę...

Patrzyła jeszcze chwilę na niego. Kiedy wyszedł zwiesiła głowę zamyślając się nad tym, czego się dowiedziała. Jak by przeczuwał do czego może się posunąć. Ostrzegł ją, czego nikt wcześniej z Klanu Stopy nie zrobił. Donnie z April przestrzegali ją, że to nie jest dobry pomysł mieszać się w ten klan, ale nie wspomnieli do czego są zdolni. A nie zna ich wystarczająco długo, by to wiedzieć. Nasunęła szal na usta i również udała się do wyjścia. Tym razem miała wykończyć, jak i pojmać któregoś z braci, lub ich przyjaciółkę, aby wybawić Splintera.

   Braciom udało się bez zbędnych przeszkód dotrzeć do kanałów. Ułożyli go na kanapie. Zdezynfekowali mu oraz przyjaciółce rany. Dodatkowo opatrzyli rękę.

- April, co się stało, jak nas nie było?- Przykucając, łapiąc ją za jej zdrowe ramię lider

- Szliśmy tylko rozmawiając ze sobą. Nic więcej...- przetarła oczy ręką, by się nie rozpłakać- Nagle... wyskoczyła ona!

- Kto to był?- Wtrącił, stojący obok Raph

- To była... Nysa.- Przez chwilę krew w niej zabuzowała- Mówiliśmy jej, że nie ma sensu być w Klanie Stopy. Że to nie jej miejsce, ale nie słuchała! I w tedy zaatakował. Walczyliśmy przez jakiś czas do momentu, kiedy..-Chwilę urwała, po czym, schowała głowę w kolanach.

Nie musiała kończyć, gdyż wiedzieli do czego doszło. Spróbowali jakoś podnieść na duchu rudą.

Niestety puls Donnie'go był zbyt słaby. Powoli tracili nadzieje, że przeżyje. Oddech miał płytki, a popraw nie było widać. Gdy by to nie on ucierpiał w tedy, być może wiedział by najlepiej jak pomóc. Niestety, teraz toczył walkę o życie. Bracia oraz ich mistrz starali się zrobić niemal wszystko, by go ratować. Splinter mocno przejął się, gdy zobaczył, jak układają go na kanapie przed kilkoma minutami. On również tracił nadzieje, co było raczej nie w jego stylu.

 Zrobiło się dość późno. Ruda została z nim na wszelki wypadek. Przysnęła, opierając głową o kant kanapy. Pozostali wrócili do siebie. Przebudziła się. Przetarła oczy i spojrzała na mutanta. Coś jednak ją zaniepokoiło. Jej krzyk podniósł wszystkich na nogi.

- Co się dzieje?!- Spytał Leo

-Z Donniem jest coraz gorzej!

Do pomieszczenia również przyszedł Splinter. Podszedł do syna, sprawdzając jego puls.

- Odsuńcie się!- Zażądał srogo, po czym przystąpił do manty.

W Raph'ie coś pękło. Zacisnął pięści i skierował się do wyjścia.

- A ty dokąd?!- Krzyknął za nim Leo, zatrzymując tym samym żółwia

- Mam coś do załatwienia- Rzucił sucho, nie odwracając się. Jednak spojrzał przez ramię, dodając- Nie pozwolę, by ta mała pozwalała se na wszystko! Nie daruje jej- Zacisnął pięści

- Oszalałeś!- Rzucił drwiąco lider-Wiesz, że sam nie dasz rady?! Widziałeś, do czego jest zdolna??!

Żółw w czerwonej bandanie, westchnął, po czym odwrócił się.

- Wiem co robię! Spokojnie!- Starał się opanować nerwy.- Ty tam lepiej nie próbuj mnie zatrzymać, bo i z tobą się rozliczę!- Rzucił ostrzegawcze spojrzenie

Leo tylko machnął ręką, po czym wrócił do pozostałych. Raphael ruszył przed siebie, burcząc coś pod nosem.

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz