XIX- Pożegnanie wszystkiego

176 14 28
                                    

Syutacja w mieście nieuległa zmianie. Nadal panował haos i biała rozpacz. Chodź nie tyle rozpacz co pogarda i totalny brak porządku oraz szacunku wobec drugiego.

Podczas, gdy tłuszcza dalej szalała na jednym z Nowojorskich budynków w dalszym ciągu trwało rozstrzygnięcie między wrogami.

Tygrysi Pazur puścił mutantke, lecz tak by nadal mieć ją podkontrolą. Ujawniając nowe fakty, o których żółwie niemiały pojęcia. Zbiło to ich kompletnie z tropu.

- Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi i czemu usłyszałem Nayra?- zaczął Mikey, którego wszyscy zignorowali. Nie próbował dalej nic mówić
- To prawda?- Spytał ostrożnie z obawą Leo
- Si... to wszystko prawda z tą intrygą- wyznała z trudem
- Dlaczego?- Dopytywał z niedowierzaniem- To wszystko nic dla ciebie nie znaczyło?!
- Znaczyło!- odparła- Ale nie miałam wyjścia!
- Przecież mówiłem ci, że możesz na nas liczyć!
- Ty nadal nic nie rozumiesz?!- Spojrzała krzywo, wahając się- Leo... to koniec!
- C-co?!- Niewierzył w to co usłyszał- Oczym ty mówisz!?
- O tym, że nie możemy już więcej na sobie polegać!- rzuciła szybko z bólem- Dzielą nas granice!
- Przykro nam- Donnie położył rękę na ramieniu załamanego brata- Ale mówiliśmy ci wcześniej, że to nie jest dziewczyna dla ciebie!- spojrzał lodowato na mutatnkę

Starała się niespuszczać wzroku, by nie dać oznak osłabienia emocjonalnego. Jedynie podwineła uszy, co dla zarówno dla wilka, jak i dla wielu zwierząt jest to charakterystyczne. Nawet dla zmutowanej hybrydy.

- Najpierw go uwodzisz, a teraz nie chcesz znać!!- Nie trzymał zielonooki- Myślisz, że teraz będziemy dla ciebie łaskawi, co?!
- Ty od początku nie znasz litości!!
- Posłuchaj królewno!...
- To ty posłuchaj!- Nie wytrzymała i ona, niedając dojść mu do słowa- Królewny to poszukaj w sobie! Taki niby twardy jesteś, a sam ledwo dajesz radę!- szybko mu dogryzła- Nikt cię nie prosił o zdanie!!

Zamurowało go, niewiedząc co ma odpowiedź, gdy niespodziewanie wtrącił się ironicznie piegowaty.

- Słabo Raph... Laska ci przygadała
- Przymknij się!!- wysyczał przez zęby

W tym samym czasie Tygrys złapał chwile nieuwagi wydając dziwne rozkazy swoim podwładnym. Bo to on sprawował nadzór nad ludźmi z Klanu Stopy, pod nieobecność Shreddera. Mimo to dalej był na jego rozkazy i tak również w tym wypadku było. Nigdy mu się nie próbuje sprzeciwić, a przynajmniej na to wygląda. Tym razem jego rola polegała na tym, czy uda się wprowadzić żółwie w nową zasadzkę, czy nie. W przypadku niepowodzenia główna wina spadnie na mutantkę, gdyż to od niej teraz zależy powodzenie planu.

- Myślałem, że jesteś inna, ale się myliłem!
- Zrozum, niemogę od nich odejść!- Wykrzykneła
- Dlaczego?! Dlatego, że oni cię zmuszają?!- wyrzucił przed siebię kończyny- Jeśli ci dalej na nas zależy, to odejdź od nich! Wiesz przecież, że my ci pomożemy w przeciwieństwie do nich!

Nieodpowiedziała nic, próbując dalej utrzymać hardy wzrok, lecz niestety szło to z trudem.
- Twoje starania na nic!- Przerwał im kocur- Nie widzisz, że ona już wybrała??- Położył dłonie na jej ramieniu
- Wybaczcie, ale tak będzie lepiej dla wszystkich- rzuciła chłodno
- Co masz na myśli?- Tym razem głos zabrał Donatello
- To, że wasz wyfaszerujemy- Niespodziewanie zza winkla wyszedł pewien siebie Akira- Ale za nim do tego dojdzie, ona uczyni to pierwsza

Niepewnie zrobili krok do tyłu. Mutantka podniosła uszy sięgając po katane, lecz zrezygnowała.
- Nie zrobię tego- Oznajmiła spuszczając na moment twarz, a następnie podniosła uszy- Niech idą... Nie chce ich znać, a szczególnie ciebię Leo!!!- wykrzyczała wściekle z lekką nutą smutku

Mutanci stali jeszcze przez chwilę, po czym odeszli. Najabrdziej zabolało to Leo. Sądził, że coś ich łączy, lecz niestety tkwił w błędzie.
- Masz rację, między nami wszystko skończone!
- Nareście zrozumiałeś!

Zaczął powoli żałować, że nie posłuchał braci, jak mówili, iż to dziewczyna nie dla niego. Nie chciał nic więcej mówić woląc odejść w milczeniu. Reszta z jednej strony cieszyła się, że wszystko wyszło na jaw, lecz z drugiej przygnębiała ich obecna sytuacja w jakiej byli...

Wrogowie tryumfowali, lecz nie ona. Spuściła wzork z bólem, który także i ją dotkną. Nie chciała ich ranić, lecz nie mogła inaczej.

- Masz szczęście, że dotrzymałaś naszego planu!- Oznajmił lodowato Tygrysi Pazur- Jak byś zdradziła więcej prawdy to...
- To bym została ukarana przez Saki'ego...- Dokończyła za niego, nadal starając się unikać jakiego kontaktu wzrokowego
- Mistrza Shreddera!- Zawaraczał, grożąc pazurem- Lepiej uważaj na to co mówisz
- Co za różnica?!- odparła obojętnie
- Szacunku trochę!!- Jeden z naukowców wycelował do niej, co ją z lekka przeraziło, chodź tak naprawdę śmierć przyniosła by ulgi w cierpieniu.
- Hej! Odłóż to bałwanie, albo sam ci odstrzele łeb!!- Stanął w obronie siostry. Miał już dość tego poniewierania jej. Bądź, co bądź również miał jej wiele za złe, ale słuchanie ciągłej krytyki mogło stać się już niedowytrzymania. Tak jak w tym wypadku, szczególnie w stosunku do siostry.- Ostaniego dobrze znanego mu członka rodziny jaki mu jeszcze pozostał. Także ona nie chciała tracić brata oraz bliskich stosunków z Leo. Niestety jej obawa powoli nabierała barw. Zostawała sama, mimo przebywania w Klanie Stopy. To nic dla niej nieznaczyło. Wykonywała wszystkie ich polecenia, nie dlatego, że chciała, tylko była zmuszna w surowych warunki.

Wygarnięcie niechcianych słów tak naprawdę niebyło do końca szczere, gdyż to część planu, który miał na celu pogrążyć żółwie w taki sposób, aby osłabić ich emocjonalnie, a co za tym szło? Szło to za tym, iż w tedy jest o wiele łatwiej pokonać wroga, jak posiada swego rodzaju osłabienie. Oczywiście niemusiało to dotykać mutantki, lecz dotkneło, co dawało łatwiejsze manipulacje.

W końcu i ona nie wytrzymała poraz kolejny.

- W ogóle po co to wszystko?!- Odwróciła się z pretensjami- Dlaczego mamy ich zabijać?!
- Dobrze wiesz co uczynili mistrzowi!!
- I co z tego!? Oni nie są niczemu winni!!
- Posłuchaj!- Złapał ją za gardło- Jeśli nie chcesz skończyć jak oni, to wykonuj co ci każemy, rozumiesz?!
- Si... rozumiem...- Odpowiedziała ze kruchą, niemając ochoty na narażanie się, a szczególnie jemu. Dobrze wiedziała co to może oznaczać. Nagle poczuła ulge, ponieważ nikt już jej nie trzymał.

***

W między czasie żółwie zmierzali ku kanałom niemając świadomości o podstępnym planie Klanu Stopy oraz o tym, że to wszystko to jedna wielka manipulacja. Oczywiście okolice były zbyt niebezpieczne do poruszania się swobodnie, więc pozostawało tylko dwa wyjścia: Jedno to przemieszczanie się dachami, a drugie to ryzykowne przejście ciemnymi ulicami nienaruszonych przez tłumy. Żółwią sprzyjało szczęście, gdyż większość mieszkańców koczowała gdzie indziej, bądź siedziała gdzieś w ukryciach nabierając sił z dziką czujnością. W końcu byli zwykłymi ludźmi pod działaniem środka zmieniającego ich osobowość. Mimo to musieli uważać.

- Leo?- Spytał z troską Donnie widząc dalszy ciąg przygnębienia brata- Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście- Odparł sarkastycznie
- Przecież widzę, że nie- Zaczał coś podejrzewać- Nadal martwisz się przez Nyse?
- Daj spokój stary- Dorzucił swe 3 grosze Raph- Wiemy, że ci zależyna niej, ale sam rozumiesz...
- Mieliście rację- W końcu im przyznał- Przepraszam, że wciągnąłem was w to wszystko
- Oj, no weź się niezałamuj! Stało się i nic nieporadzisz!
- Właśnie! Masz jeszcze nas bro!- obiął ich od tyłu za ramiona najmłodszy

Niemieli pojęcia, iż ktos ich obserwuje i szykuje na nich nową zasadzke...

______
Jeśli coś schrzaniłam to wybaczcie, ale miałam problemy z napisanie tego i końcówka szła mi już najciężej.

[Edit: Niewielka zmiana, która niewiele wniosła]

Ciao~

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz