Finał

56 7 12
                                    

Trójka braci, Donatello, Raphael, Michelangelo oraz ich przyjaciółka April poszukiwali pozostałej dwójki, która podczas ostatniej misji, gdzieś przepadała w odmętach miasta. Poszukiwania dodatkowo utrudniał chłodny wiatr z deszczem, który z każdą minutą nabierał na sile. Mimo wszystko nie mieli wyjścia. Jednak gorsze od pogody była narastająca frustracja ze świadomością o braku, jakiegokolwiek pojęcia, gdzie mogą przebywać oraz, co przez ten czas z nimi się dzieje. Nie mieli nijakiego kontaktu z rodziną.

Serum powoli docierało do większości mieszkańców. Nie wszyscy jednak mogą zaznać tego szczęścia, gdyż nie na każdego niestety mogło to zadziałać bądź nie zdołało odpowiednio dobrze wchłonąć do organizmu, aby przemienić każdą, zarażoną komórkę.

Wędrówki po mieście były o niebo bezpieczniejsze. Jednak nadal musieli zachować ostrożność i czujność. Na ulicach walały się nie tylko śmieci, lecz i sprzęty, czy inne odpadki tego typu. Jedne niemal całe, inne zaś zniszczone, mniej lub bardziej. Zdarzyło się nawet natknąć na martwe lub pół żywe jednostki ludzkie. Nie zabrakło również zwierząt, które nie zdołały znaleźć ukrycia, kończąc, jako danie główne i dodatki do zup. Burza przy tym dodawała temu niezwykle mrocznego klimatu z dreszczykiem mieszanych uczuć. Horror, czy dramat przy tym wydawał się zaledwie być niedopracowanym filmem, pozbawionym wszelkich starań, by choć trochę ruszyć, nawet niezbyt mocnego widza.

**

W innej części miasta, kilka dzielnic dalej, Leonardo wraz ze swą wybranką, Nysą również nie mieli lekko. Patrolując ulice, rozglądali się za swymi towarzyszami, cali pobijani, poranieni, mokrzy i zziębnięci. Choć, powoli opuszczały ich siły, brnęli dalej wytrwale.

Ostatnim razem dziewczyna wyczuła czyjąś obecność. Miała, co prawda ku temu podejrzenia, jeśli chodzi o tożsamości osób, które gdzieś za rogiem czyhały na ich bezpieczeństwo, ale mimo to nie wydradziła tego, ani słówkiem. Przemierzyli już sporą część miasta bez skutecznie.

Dzięki wyostrzonym, wilczym, zmysłom, bez większego trudu była w stanie namierzyć, choć, by najmniejszy szmer, który starała się dokładnie przeanalizować. Znała dość dobrze ich głosy, co pozwoliło na nieco łatwiejsze poszukiwania. Ograniczało się to jednak do zaledwie paru kilometrów.

Problemem również w ich przypadku były ludzkie ciała, czy wcześniej już wymienione przedmioty. Musieli kiedyś ich odnaleźć, nawet jeśli zmuszeni byli dobić, bądź zabić wciąż nieuleczonego mieszkańca. Oczywiście miało to już miejsce, nie tylko w inicjatywie rozdzielonej grupy, po obu stronach, ale też i reszty miasta. Każdy walczył o swoje, jak nakazywało prawo. W końcu byli w większości amerykanami, a oni są twardzi i będą walczyć po kres. Nawet jeśli walka dotyczy dolara, czy ostatniego hot doga.

- ... Więc sądzisz, że w ten sposób ich odnajdziemy?- Wyciągnął rozbitego N-fona żółw w niebieskim, sprawdzając po raz kolejny, czy zdoła go uruchomić, zatrzymując się tym samym.

- Si- Przystanęła, zerkając na niego ze smutkiem- Nadal nic?

Pokręcił głową.

- Przykro mi, że akurat tobie musieli distrùggere* telefon.

- Miejmy tylko nadzieję, że tamtym nic nie jest i nikt, tak jak nas, nie napadł- Westchnął ciężko, czując czyjąś dłoń na ramieniu. Bez zbędnych słów posłał jej nikły, odwzajemniony uśmiech.

Ruszyła uchem, zerkając w tamtym kierunku. Żółw podążył wzrokiem za jej spojrzeniem. Nie tracąc czasu, chwyciła jego dłoń, pociągając. Nie mogli tutaj dłużej zostać.
Sumienie gryzło ją coraz bardziej. Nietypowe zachowanie zwracało na siebie zbyt dużą uwagę mutanta, więc zaniepokojony postanowił interweniować.

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz