XIV- Witamy w Piekle Cz. 1

208 24 22
                                    

  Miasto coraz bardziej popadało w "dzicz", spowodowaną przez zwiększone protesty przeciw rządom. Ulice coraz bardziej skrywał haos. Władze zupełnie straciły nad tym panowanie.- Nawet wojsko było bezradne w porównaniu do rozszalałego ludu. Co więcej, ich obecność pobudzała zwiększoną agresje wśród ludu zmuszając ich do jak najszybszego wycofania się, jeśli im życie miłe.
Zniszczone samochody, powybijane szyby i zęby, krzyki, kradzieże, bójki... to wszystko było spowodowane przez naukowców, pracujących dla Klanu Stopy, którzy wykorzystywali specjalne preparaty, aby naprowadzać ludzi tak, by myśleli, iż nie potrzebują władzy do życia. Dzięki takiej metodzie, mieli większą okazję, że tym samym uda się im wybawić zarówno żółwie jak i szczura- Splintera.

Podczas, gdy tłuszcza szalała, na jednym z Brooklyn'ńskich dachów rozgrywała się bitwa pomiędzy Nysą, a Raphem. Podpięcia, uniki, wymierzanie ciosów nie przynosiły efektów. Żadna ze stron nie zamierzała odpuścić do momentu, gdy butownik nie wykonał fałszywego ruchu i nie oberwał w szczękę, odchylając się do tyłu, zamroczając na ułamek sekundy. Był pewien, że zdoła unikąć kolejnego cięcia po przez odchylenie, ale mylił się. Broń podcięła mu skórę w pobliżu szyji. Złapał za krwawiące miejsce z przyspieszonym oddechem.
Nysa spojrzała na niego morderczo, jej oczy jak by pociemniały, a źrenice zwężyły. W głowie usłyszała demoniczny głos mówiący "ZABIJ!" Zawładniający, zmuszając do popełnienia najgorszego, czego nigdy nie przepuszczała spełniać, mimo swojej roli po złej stronie. Podeszła wolno z mieczem ku ziemi, aby następnie podnieść i zamahnąć nim. Raphael czuł zimny pot, czując ukrucenie swego cierpienia. Kiedy tylko wykonała ruch, jej broń zetkneła się z inną, a mianowicie z bronią Leonardo. Mutant osłonił brata, niemogąc dłużej wytrzymać. Wiedział, że tera nie cofnię się przed niczym, szczególnie przed pomszczeniem brata, który obserwował wszystko zdrowym okiem z zadowoleniem, jak jego siostra postępuje. Wierzył, że dzięki temu może uda jej się uniknąć gniewu ich mistrza.
- Zejdź mi z drogi, albo podzielisz jego losy! Przez niego Akira już nigdy nieodzyska oka!
- Przestań ciągle go bronić! Zapomniałaś już o tym, że to on ci oszpecił twarz i chciał byś zawszelką cene była w ich klanie!- Odruchowo pomasowała se twarz, a Leo dodał jeszcze- Na ogonie, wcześniej nie miałaś tego bandaża, Klan Stopy również cię krzywdzi! Przejrzyj w końcu!
- Nie słuchaj go!- Wtrącił Akira- To wszystko kłamstwo!- został zignoriwany, ale nie bez sekundy uwagi.
- Sugerujesz, że jestem brzydka?! No pytam się!- Jej oczy znowu pociemniały i podeszła trochę bliżej wysuwając ostrze na nadgarstach. Mutant stał niewzruszony.- Dopiero co mówiłeś, że ci na mnie zależy, a teraz co?! Jesteś taki sam jak każdy, byle by przelecieć i zostawić!
- Nie powiedział tak!- Czuł narastajacą gule w gardle, mimo to starał się zachować zimną krew
- Ale tak pomyślałeś!- warknęła
Pozostali uciszyli swój gwar. Zapanowała cisza, każdy zaczął przysłuchiwać się tej dwójce. Nawet Tygrysi Pazur był tym zaintrygowany, po mimo piekielnego bólu i strumienia krwi.
- Nie poznaję cię! Na początku sprawiałaś wrażenie z charakterkiem, ale przyjaznej osoby, która nie zrobi krzywdy bez konieczności!
- Och, czyli jednak liczyłeś na szybki numerek!
- Możesz przestać z tym?! Nie chciałem tego zrobić!
- Nie będziesz mi rozkazywać!
- A ty nie będziesz zarzucać mi czynów, które nawet przez myśl nie przeszły!

Przez chwilę zapanowała cisza. Oboje patrzyli na siebie z wyrzutami oraz gniewem. Michelangelo powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Podniósł się i pomasował głowę z zapytaniem "Gdzie jesteśmy?" Lecz nadał był pół przytomny więc jeszcze słabo do niego docierało. Donnie poczuł ulgę, więc podbiegł do Rapha opatrzeć jego stan, gdyż pobladł jak by miał zara paść. Spojrzeli w jego stronę a następnie na siebie. W porę wykonał unik, prawie obrywając z wysuwanego Tantő. Wykorzystała chwilę jego nieuwagi, została skontrolowana przez demona.
- Nie chce z tobą walczyć, ale nie pozostawiasz mi wyboru!- wyciągnął swe katany, zarówno to samo poczyniła ona ze swoją
- Nareście gadasz do rzeczy!- Ruszyli w swoją stronę. Ich ostrza ponownie zetknęły się ze sobą wydając charakterystyczny dźwięk. W między czasie Kanazaki zacisną Kunai, kierując się w stronę dwóch braci. Wziął zamach na Donatello, który nie przepuszczała próby jego zabójstwa. Ku zaskoczeniu chłopaka, dłoń została zatrzymana przez łańcuch piegowatego. Szarpną nim, powalając osłabione nastolatka. (Od autorki: nie mam pojęcia skąd on miał go). Nysa słysząc jęk spojrzała w stronę starszego, co dało chwile jej nieuwagi. Leo zadał jej z pół obrotu cios w brzuch, przez co poleciała na płytkę dachową nieopodal krawędzi. Złapała się za brzuch i zwymitowała pomarańczowo- czarno- czerwono, a z oczu poszła ciemna ciecz. Czarne substancje połączyły się i za pomocą formy mglistej odleciały na bok tworząc wilko-demona o czerwonych ślepiach. Dark wygladał na rozgniewanego, ale nie atakował tylko badał sytuację. Leonardo wymierzył jej cios, ale powstrzymał się w ostanich chwilach. Nie był w stanie tego zrobić. Mutantka patrzyła na niego z wyrzutem, dysząc.
- Na co czekasz?! Zabij mnie!- Krzyknęła rozkazująco z cieknącą krwią z warg, które przetarła, ale żółw tego nie zrobił. Zamiast tego schował katany, również zdyszany walką. Podał jej dłoń, ale ona odraciłą, podnosząc.
- Jeśli chcesz okazać swoją wartość siostro, to masz szansę to udowodnić!- wymamrotał
- Nie bądź głupia...
- Przestańcie!- Nie dała dokończyć Donnie'mu- Wszyscy decydują za mnie, nie licząc się z moim zdaniem!
- Nysa...- chciał złapać ją za ramię, ale odrtrąciła jego dłoń
- Zostaw mnie!! Ty... ty taki sam jesteś!!

Podniosła uszy coś przeczuwając, nim zdążyli zrobić jaki kolwiek ruch przed nimi wylądował koktajl motołowa. Wybuch był na tyle silny, iż zarzuciło ich do tyłu, zmuszając przysłanić twarz od gorącego, przysmolając ich przyokazji. Wystraszona zrobiła krok w tył, niezauważając krawędzi. Leo niezdążył jej złapać. Pozostali zamrali przez chwilę. Zarówno przyniła się do tego butelka jak i niespodziewany upadek. Dark potrącił po drodzę Rahzora i żółwie, rzucając się w dół za nią.

Przez kilka sekund każdy zastanawiał się czy przeżyła, chodź przeczuwali najgorsze. Było dość wysoko, by mogła przetrwać. Akira otrząsną się i podbiegł do krawędzi, aby zyskać pewność... odwrócił w stronę mutanta z gniewem.
- To twoja wina! Przez ciebie możemy już jej nie odzyskać!- Okarżał go blondyn
- Nie ma znaczenia!- Warknął niespodziewanie Tygrysi Pazur, nie dając dojść do głosu innym, dając znak kolejnym Stopobotą, aby ruszyły i ją przyprowadziły.- I tak odpowiecie za to wszysty!
Leo cofnął się w kierunku braci. Wrogowie skierowali się na nich, ale jeden z żółwi rzucił bombę dymną. W tym samym momencie budynek się zachwiał, a pozostali, którzy na nim byli rzucili się do ucieczki. Najgorzej miał młody, gdyż słabo se radził z jednym okiem. Był zły na to co się wydarzyło, jednak bardziej go ruszyło to, że może nie zobaczyć siostry, niż oko.

W między czasie, mutantka wraz ze swoim demonem ukryła się w cieniu, obserwując jak buntownicy prowadzą wojne z wojskiem, niszcząc przyokazji budowle, na której przed momentem była. Zgadza się, demon zdołał ją ocalić, lecz dzień zapłaty jest już bliski, może nawet zbyt bliski...

________________
Za wszelkie błędy przepraszam, poinfornować jak coś
Gwiazdka/komentarz na znak swojej obecności
Opinia co dotego do was należy

Do zobaczyska~
[Edit: literówka]

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz