XXII- Złączeni

120 12 11
                                    

Chłopaki umówili miejsce spotkania, lecz wyjaśnienia Michelangelo nie do końca były jasne bowiem, tłumaczył szybko i niezwięźle.

Sytuacja dalej pozostawała napięta.

- Nic wam się nie stało?- Spytał z troską Leo
- Nam nie- Odparł, Raphael przebywając w pół cieniu- Ale to co, nas spotkało, jest niedopisania
- Raph, dlaczego stoisz w cieniu?- Dziwił się mózgowiec
- Bo Raph ma coś do pokazania!- Odpowiedział za niego piegowaty
- No więc co tam ukrywasz?

Niezwlekając dłużej wyszedł z mroku, trzymając nieprzytomną dziewczynę w ramionach. Zaskoczył tym braci. Jednak Leo odwrócił wzrok, w dalszym ciągu czując uraz.

- Posłuchaj! Wiemy, jak na niej ci zależy, więc przestań zgrywać obrażonego!- Zauważył to Raphael
- Kiedyś zależało i to bardzo, ale wiecie, jak teraz jest!
- Czyli jak?!- Rzucił retorycznie- Próbujesz zgrywać Niedostępnego, czy jak?!
- Zrozumiałem, że mieliście rację, więc nieczaje, dlaczego teraz próbujecie wmówić mi inaczej!
- Nie! To my tkwiliśmy w błędzie!
- Ona nas uratowała bro!- Wyrwał niespodziewanie Mikey- A to najlepszy dowód przecież, że możemy jej ufać!
- Co?! Nieczaje
- Nie mam pojęcia co, by z nami było, jeśli by w porę nie zareagowała, ale Mikey ma rację- Odparł Raphael- Daj jej szansę!

Nie wiedział co, w tym wypadku ma odpowiedzieć.

- Dlaczego wam pomogła, skoro wybrała ich stronę- Wyskoczył Donnie
- Też tego nieczajimy. Nic niechciała więcej mówić, prócz tego, byśmy uciekali
- Nie chce nic sugerować, ale podejrzewam, że mogła kłamać i to ją zaczęło gubić
- To by miało sens, więc jest nadzieja- Odczuł dziwną ulgę na sercu
- Leo- Zaczął Donatello- ona ciebie teraz potrzebuje

Przez chwilę zapanowała cisza. Lider nie mógł dłużej z tym walczyć, więc ostrożnie wziął hybrydę od brata. Osunąwszy się razem z nią otarł z pyłów twarz, odgarniając kosmyki zagubionych włosów.

- Co zrobimy teraz?- Dyszał nad głową Rapha, Mikey. W akcie pokazania, iż se tego nie życzy, szturchnął go z łokcia w brzuch. Ten z jęknięciem odskoczył do tyłu. Reszta pokręciła jedynie głowami.

W pewnym momencie wykonała niespokojny ruch, co nie umknęło uwadzę starszemu. Powoli otworzyła oczy.
- Panowie!- Postawił ich do pionu, prosząc o chwilę uwagi
- Leo?- Mrukneła pół przytomnie zerkając na pozostałych- chłopaki?...- Następnie opuszczając wzrok- Ja... przepr...
- Już spokojnie...- Wszedł w słowo głaszcząc delikatnie po policzku- Już nic ci nie grozi

Zaskoczona sądziła, że po tych ostanich intrygach oraz rzekomej nienawiści nie będą chcieli nawet jej wysłuchać. Było to oczywiste, lecz mutanci wybaczyli i postanowili dać jej ostatnią szansę.

- Naprawdę przepraszam!- Nie dawała za wygraną- Nie miałam wyjścia! Zmuszali mnie...- Zamknęła powieki, czując, jak łzy napierają jej do oczu. Odchyliła uszy, zaciskając zęby.

Mutant widząc to, przytulił dziewczynę. Ta natomiast odwzajemniła uścisk, wtulając się mocno. Czuła jak gładzi ją po głowie.

- Przepraszam, że wam przeszkodzę- zaczął ironicznie mózgowiec składając dłonie- Ale chyba jesteś winna nam wyjaśnienia
- Na to nie ma czasu- Odsuneła się kawałek, będąc dalej w jego ramionach- Jeśli aktywują projekt T.O.X.O.N czeka wszystkich zagłada!
- Czyli Akira miał rację
- Nie mam pojęcia kto, co wam nagadał, ale trzeba się spieszyć!
- Panowie, musimy działać!
- Eee... Niezapomniałeś o kimś?
- O kim niby?
- O twojej dziewczynie?
- Nie jest moją dziewczyną
- Jeszcze nie

Mutanci spojrzli po sobie. Czując rumieńce na twarzy szybko odwrócili wzrok, odsuwając się. Butnownik wyszczeżył tryumfalny uśmieszek. Lider poczekał, aż skończy swoje złośliwości, po czym wydał polecenia grupie.

- Donnie i Raph pójdziecie ze mną. Natomiast Mikey zabierzesz Nyse w bezpieczne miejsce!
- Chwila! Chwila!- Zagestykowała oburzona- Żartujesz chyba, idę z wami!
- To zbyt niebezpieczne! Nie mogę znowu pozwolić, aby coś ci się stało!- Chwycił jej dłoń
- Leo, doceniam twoją troskę, ale nie macie pojęcian jak to działa!
- Niestety ona ma rację- Przyznał Mikey
- Nie wykręcaj się!- Warkną Raph
- Nie wykręcam się! Nie chcę po prostu umierać!

Leonardo wstał, pomagając przy tym dziewczynie. Wtem rozległ się głośny huk wystrzału.
Mutantka podniosła drgające uszy, spoglądając niespokojnie.
- Nysa, co się dzieje?!- Przejął się Leo
- Może za mocno dostała w głowe- Zadrwił Raphael, ściągając wrogie spojrzenia grupy
- No co?! Żartowałem tylko!
- To był sygnał rozpoczęcia projektu!- Poczuła objęcie za ramiona od tyłu, jakby próbował uspokoić nieco ją
- Panowie nie traćmy czasu!
- Nie przymilaj się tak- Syknęła przez zęby szturchając
- Nie mów, że ci to przeszkadzało- Rozmasował obolałe miejsce z grymasem na twarzy. W odpowiedzi przekręciła oczami.

***

Wyjrzeli zaa róg, oceniając stan drogi. Upewniwszy się, iż jest czysto, ruszyli za celem. Mieli co do tego pewne przypuszczenia, których woleli na razie nie ujawniać.
Po drodze wyjawiła im cel Klanu Stopy oraz naukowców. Potwierdzone: GN- 3 000 miał służyć do niszczenia, zmiany, bądź unicestwienia DNA, a co za tym szło? Ofiary potraktowane niszczycielem niebył już sobą. To właśnie z projektu T.O.X.O.N pochodzi dziwny opar zmieniający osobowość, lecz głównie tajemniczej machiny.

Plan wkroczenia i zniszczenia projektu mógł się udać, gdyby nie doniesienia o dołączeniu mutantki z powrotem do żółwi.
- To było do przewidzenia- Mruknął jeden z naukowców- Trzeba powiadomić Tygrysiego Pazura!

Skinął głową, wykonując polecenie bez słowa. Niespodziewanie na miejsce przyleciał Baxter Stockman.
- Baxter Stochówa!- Zadrwił se
- Jestem Baxter Stockman! Ile razzzzzy mam powtarzać, byście mnie tak nienazzzywali!?- Zdenerwował się, na co naukowiec zruszył jedynie ramionami, klepiąc niezadowoloną muchę go w plecy.

- Przestań! To tylko urozmaicenie twojego nazwiska!
- Zostaw moje nazzzzzwisko i przenieś majdan!
- A dlaczego ja?!- Udał oburzonego- Ty masz skrzydełka, a nie ja!
- Haha! Bardzzzzzo zzzzzabawne, a terazzzz ruszzzz się mi pomóc!

***

Po dotarciu do celu nikogo nie było o dziwo. Podenerwowana wykonała kilka kroków w tył, czując chłode spojrzenia.
- No i gdzie oni?!- Wrzasną zdenerwowany Raphael
- N-Nie mam pojęcia!- Jękneła- Mieli tu być!
- Może i mieli, ale ich nie ma! Zaufaliśmy ci znów i co?!
- Uspokój się Raph!!- Staną przed nią w obronie Leonardo- To nie jej wina!
- A czyja?!
- Leo ma rację!- Dołączył do nich Donatello- Weź pod uwagę fakt, że zna ich plany i nam przekazała, co może świadczyć o autodestrukcji ich czynów!
- Nie chce nic mówić, ale znów zaczynacie!- Trafił z uwagą piegowaty- Raph, weź ty nie rycz jak smok, tylko postaw się w jej sytuacji!
- Nie ryczeć jak smok?!- Powtórzył wściekle
- DOŚĆ!!!- Wrzasneła- Mamy ważniejsze sprawy, a wy ciągle chcecie kłótni!! Ja mam dość!- Odwróciła się na pięcie, odchodząc
- Czekaj! Gdzie idziesz?!- Rzucił za nią Leo
- Zdala od was! Nic dziwnego, że te miasto ledwo stoi skoro wy nic nie umiecie załatwić po męsku!
- Nie lubisz nas?- Zasmucił się Mikey
- Tego nie powiedziałam
- To czemu odchodzisz??

Stanęła z zamiarem odpowiedzi. W chwili odwrócenia wzroku w oberwała, zalewając się krwią.

- NYSA!!- Wrzasneli wszyscy naraz, podbiegając z bronią w gotowości. Jednak nie dobiegli, gdyż z ciemnego miejsca wyszedł on...

- Tygrysi Pazur!- Wymamrotał w niebieskim- Zostaw ją!!- Zarządził zdenerwowany zostając zignorowanym

- Nasza mała nieposłuszna zwierzyna wróciła na stronę swoich wybawców, którzy nie są w stanie jej pomóc, Żałosne!
-

Ej! Worku kocich kłaków!- Wtrącił zielonooki- Dosyć ją wymordowaliście, więc zostawcie, jak mój brat wam każe!
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa!

Zapanowała martwa cisza...

_____
Za jakie kolwiek niedopatrzenia przepraszam.

Ferie większości zleciały, ale tym co mają to udanego ostaniego tyg.

Ciao~

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz