XI- W potrzasku

204 24 20
                                    

...Leonardo razem z Raphaelem rzucili się za nim. Tylko Donnie nie ruszył jak pozostali. Zamiast tego przykucną i za pomocą szczypicec podniósł kawałek długiej, czarnej sierści, dokładnie oglądając.
- Panowie!- Ściągnął ich uwagę- Poznajcie?- wstał, pokazując znalezisko
- Nie mamy czasu na zbieranie kłaków!- Warkną oburzony Raph, znów kierując się w stronę gdzie znikną ich brat
- Zaczekaj!- tym razem to lider go zatrzymał
- To sierść wilka!
- I co z tego?!- Spytał obojętnie buntownik
- Naprawdę nic do ciebie nie dociera?!- wymachną sierścią- To może oznaczać, tylko jedno! Może należeć tylko do...
- ...Darka?!- żeński głos, zdołał wyprzedzić mózgowca, za nim ten Dokończył. Cała trójka spojrzała w tamtym kierunku. Nie mogli dostrzec sylwetki, gdyż w dalszym ciągu się nie ujawniła. Sądząc po głosie domyślili, iż to ktoś, kogo dobrze znają. Dopiero po chwili postanowiła się ujawnić. Pewnym i kobiecym krokiem z ukrycia wyszła Nysa, stając na przeciw braci. Jej widok ich zaskoczył. Wiedzieli, iż również za tym stoi ale nie sądzili, że aż tak się zmieni.

Jej włosy najwyrażniej były krótsze i bardziej ciemniejsze. Natomiast na nadgarstach posiadała wysuwane sztylety, które miały robić za Tantő. Na ramionach miała czarne przepaski, a na ogonie kawałek bandaża. Reszta pozostała bez zmian.

Nie zauważyli, że jej oczy również się zmieniły. Wyglądały jak by były nie obecne. Nie wiedzieli też, że to wszystko jest przyczyną nadajników, które z pozostałością serum dały niespodziewany efekt. To tylko bardziej utrudniało robotę Darkowi, który nie mógł nijak przejąć nad nią kontroli. Jedyne wyjście to pozbyć się tego ustrojstwa, co nie było łatwe.

- Co zrobiłaś z Mikeym?!- Zabrał głosu Raphael, zaciskając mocniej dłonie na Sai oraz kipiąc ze złości
- Zara co z nim zrobiłam...- odparła bez przekonania, udając nic nieświadomą. Nim zdążyła dorzucić co kolwiek, zielonooki ruszył w jej stronę z wściekłością, podejmując się ataku. Ta jednak wykonała unik, podcinając przyokazji mutanta swoim ogonem. Nie zdołał złapać równowagi, uderzając o ścianę. Dwójka pozostałych krzyknęła jednocześnie "Raph!" Starając się pomóc. Nie dało to im za wiele. Już po chwili leżeli bezradni na betonie. Podeszła do lidera z wyciągniętym ostrzem. Otrząsnął się i cofnął bardziej do ściany. W tym samym momencie podniósł się Raph i próbował wymierzyć jej cios. Ta jednak skinęła uchem, słysząc go. Odbiła się od ziemi i wykonując pół obrót w powietrzu znalazła się za nim. Odwrócił się zaskoczony z krzykiem szarżując w stronę mutantki. Osłoniła się mieczem, kopiąc go w brzuch. Opuscił broń, upadając. Podniosła ostrze ku górze. Gdy by nie Donnie, zadała by cios. Odepchnął ją mocno kijem. Upadła na ziemię. Naukowiec postanowił wykorzystać to i spróbować zaatakować, lecz w porę zorientowała się i podcięła żółwia, odkopując go w stronę buntowniczego brata. Najstarszy zacisną dłoń, podnosząc się. Staną za nią, gotów do ataku. Znów ruszyła uchem, zerkając przez ramię. Parsknęła tylko i przystąpiła do ataku. Ku jej zaskoczeniu, zdołał uniknąć ciosu, odskakując w bok.
- Ile to już czasu?!
- Wystarczająco długo, aby z wami skończyć!- Ponowiła naskok. Tym razem ich ostrza zetknęły się ze sobą, wydając charakterystyczny dźwięk uderzenia.
- Zmieniłaś się!- Skomentował lider
- Czyżby?!- odepchneli się ostrzami, próbując wymierzyć na wzajem sobie ciosy. Oboje nie dawali za wygraną. W końcu stanęli zdyszani, robiąc nawzajem okrążenie między sobą
- Dlaczego od nas odeszłaś i gdzie jest mój brat?!
- Błagam! Il razy mam powtarzać?!
spróbował napaść na przeciwniczkę, ale ta zdołała zrobić unik i się obronić.
- Odpowiadaj!- Dopytywał stanowczym i dociskowym głosem
Ta jednak rzuciła tylko "Wszystko w swoim czasie!" i ponowiła próbę. Ich ostrza znów się zetknęły ale tym razem odkopnęła niewiadomego mutanta. Podczas upadku upuscił broń, co dało jej to przewagę. Przykucnęła, przyciskając go do ściany, a przy gardle przystawiła ostrze "Tantő".
Ogarną go zimny pot. Był pewien, że zara pożałuje wcześniejszych okazji do wykończenia jej. Zamkną oczy, będąc pewnym końca swoich. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo a ona powiedziała przytłumionym głosem "Macie stawić się jutro o północy na wieżowcu przy Brooklynie!" Otworzył zaskoczony oczy. Puściła go, zostawiając liścik. Odsunęła do tyłu i zagwizdała w palce. Z cienia wyskoczył Dark z Mikey'm w zębach. Nastolatka rzuciła bombę dymną i zniknęli. Została tylko plama, zasychajacej krwi. Bracia podnieśli się i podeszli do jeszcze zszokowanego lidera, który patrzył na kartkę. Bracia pomogli mu wstać.
- Co to miało znaczyć?!- zdenerwował się Raph
- Nie wiem ale kazała nam się pojawić na Brooklynie- otworzył kartkę i zaczął czytać wiadomość, po czym ze smutkiem Stwierdził- ...albo już nie zobaczymy Mikey'go
Popatrzyli po sobie z przerażeniem.
- A jeśli to pułapka?!- Wymachną rękami, zdenerwowany Donnie
- Nie mamy wyboru!- oznajmił Leo. Znów zerknął na liścik. Nie przeczytał jednak bracią wszystkiego. Prócz warunków jakie mieli wykonać było coś jeszcze. Coś czego inni mieli nie wiedzieć.
- A co jeśli to był blef i już go nie zobaczymy?!
- Nie zakładajmy najgorszego! Musimy mu pomóc!
- Zauważyłeś, że mają przewagę?!
- Co sugerujesz?!- Zaciekawił się mózgowiec
- To że, przed chwilą nas pokonała bezniczyjej pomocy! Nie mamy szans! Chyba, że nasz "przywódca" przestanie nad nią się litować to w tedy będziemy mieć wyrównane szansę!
- Hej! Możesz se odpuścić?!- Warkną w niebieskim
- O wybacz! Nie wiedziałem że uraże cię faktami o tej małej suce!
- Możesz tak o niej nie mówić?!!- Zdenerwował się mocniej, patrząc groźnie w jego stronę
Donnie próbował jakoś załagodzić sytuację, lecz niewiele dawało. Obaj niemal rzucali się sobie do gardeł. Cudem ich przekonał o tym, że muszą działać razem, aby pomóc młodszemu.

Nie wiedzieli, że byli obserwowani przez Akire. Chłopak coraz bardziej zaczynał rozumieć, czemu jego siostra nie do końca chce ich wyeliminować. Przysłuchiwał się jeszcze temu moment. Zaciągnął papierosa, po czym go rzucił i odszedł w przeciwną stronę.
Bracia skierowali się w stronę kanałów. Mieli ciężki orzech do zgryzienia, gdyż musieli to wyjaśnić jakoś mistrzowi. Ale najpierw postanowili jeszcze przez chwilę poobserwować okolice, na wypadek, gdy by faktycznie nieodeszli daleko.

***

W między czasie do lochu wrzucili mutanta. Rzucił się na kraty próbując je wyszarpać
- Wypuść mnie!!- Rozkazał dalej szarpiąc za pręty. Wróg jednak zignorował go i opuscił sale.
Szybko jednak odpuścił, gdy przeszył go ostry ból w ramieniu. Osunął się na zimną podłogę bezbronny. Łzy napłynęły do jego oczu, więc się skulił czekając na jego dalszy los. Nagle znów ktoś wszedł do sali. Podniósł się szybko cofając do ściany. Podejrzewał najgorsze, co może go czekać. Przetarł szybko oczy, by nie dać po sobie oznak żalu. Był wystraszony, a tym bardziej nie ufny di osoby, która przyszła. Wymamrotał tylko jej imię...

_____
Za wszelkie błędy i niedopatrzenia przepraszam. Daj znak po sobie w formie gwiazdki, komentarza. Każda opinie przyjmuje ;)

Ostrze Krwi 2 || TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz