2.

43 4 0
                                    


Pokój do którego weszła Amelia od razu pasował do reszty pensjonatu.

Zasłony na oknie nie były prane od wieków. Koło okna stał mały stolik z jednym krzesłem. Na ścianach wisiała odrywająca się przy suficie tapeta w odcieniu zieleni. Drewniana szafa miała podrapane drzwiczki. Lustro obok miało ogromną rysę. Gdy dziewczyna spojrzała na łóżko miała ochotę parsknąć śmiechem. Łóżko, a raczej drewniana obudowa była w połowie złamana.

   - Pójdę po materac i pościel. W tym czasie proszę rozgość się.

  - Dziękuję.

Gdy mężczyzna zniknął z powierzchni wzroku dziewczyna oparła plecak o szafę i podeszła do stolika. Przejechała palcem po blacie i doszła do wniosku, że chyba rzadko mają gości. Dla bezpieczeństwa najpierw przycisnęła ręce do krzesła. Trochę zatrzeszczało, ale wyglądało na stabilne. Ostrożnie na nim usiadła i zaczęła oglądać widok z okna. Dostrzegła, że prawie całe miasto żyję w takich warunkach.

No cóż. Jakoś dam radę. W końcu nie jest, aż tak źle.

Przez przymknięte drzwi wsunął się pan Jerzy z materacem, pościelą i kołdrą.

   - Czy da rade, pani, to założyć sama?

  - Oczywiście. Dziękuje. Do widzenia.

  - Do widzenia.

Po tych słowach mężczyzna opuścił pokój tak cicho jak cicho wszedł.

Amelia wstała, uśmiechnęła się i cicho mruknęła pod nosem.

   - Zachciało ci się podróży, to teraz masz.

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz