4.

24 6 0
                                    


Było już grubo po 19. kiedy Paweł wyszedł przed knajpę. Amelia czekała na Niego niecierpliwie. Od razu w oczy uderzył ją Jego strój. Miał na sobie czarna skórzaną kurtkę. Z poszarpanych spodni zwisał mu srebrny łańcuch. A na nogach miał czarne lekko podniszczone glany.  W tym momencie dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno powinna iść.

   - To co, idziemy?

Amelia kiwnęła tylko nieśmiało głową. Mężczyzna spojrzał na Nią nie pewnie potem na siebie i parsknął śmiechem.

   - Nie myślałem, że się wystraszysz.

   - Ja się nie wystraszyłam. Bardziej... zdziwiłam.

   - A co spodziewałaś się kapelusza kowbojskiego, koszuli z kołnierzem i pasa z napisem "Hello my Texas"?

Zastanowiła się chwilę, po czym spojrzała na Niego znacząco i potrząsnęła głową.

   - Czuję się urażony. Knajpa to moja praca. Umiem oddzielać prace od życia osobistego.

   - Z tego co widzę, to tak, potrafisz i to nieźle. Szkoda tylko, bo polubiłam ten kowbojski akcent. -Mówiąc to udała westchnienie rozczarowania.

   - Dla Ciebie, śliczna panienko, mogę tak mówić nawet po pracy. -Powiedział udając, że ściąga niewidzialny kapelusz. -W jakie miejsce chciałabyś się wybrać najpierw?

   - Ty jesteś przewodnikiem to prowadź.

Po tych słowach ujął Jej rękę i zaczął spacerkiem iść. Opowiadał przy tym trochę o mieście. O starych budynkach. Ludziach. I o tym, że trafiła w dobry sezon. Bo akurat skończyła się "masa" osób zwiedzających i jest spokojnie.Oczywiście Amelia wątpiła, czy w jakimkolwiek innym sezonie jest tu inaczej. Kiedy wycieczka dobiegła końca Paweł odprowadził dziewczynę pod pensjonat.

   - Mam nadzieję, że chodź trochę się sprawdziłem w roli przepowiednia, my lady. -ukłonił się.

   - Byłeś wspaniałym kompanem na tym łez padole. Dziękuję. -odpowiedziała dygnięciem.

Chłopak uśmiechnął się nieśmiało. Dziewczyna podeszła do Niego i delikatnie pocałowała w policzek. Paweł najwyraźniej trochę zakłopotany spuścił wzrok, po czym rzucił ciche: "Do jutra". Odwrócił się i odszedł.

   - Do jutra. -odpowiedziała Amelia również cicho. Potem weszła do recepcji. Usłyszała tylko jak ktoś rozmawia przez telefon. Bez zbędnego przeszkadzania skierowała się do swojego pokoju. Nawet skrzypnięcia podłogi i drzwi nie były w stanie zepsuć Jej humoru. Położyła się na łóżku i zasnęła myśląc o dzisiejszej wycieczce. A także o pewnym uroczym kowboju.

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz