9.

20 5 0
                                    


Do sklepu dojechali, tak jak przypuszczał Adrian, po ponad godzinie drogi. Amelia lubiła podróżować, ale ciągłe słuchanie kłótni dwóch chłopaków doprowadzało ją do szału. Potrafili się pokłócić o wszystko. O drogę, stację, a nawet minimalnie źle zaśpiewaną nutę w jakieś piosence. Dziewczyna była cicha przez podróż. Obserwowała ich, śmiejąc się od czasu do czasu.

Budynek do którego dojechali był mniejszy niż się spodziewała. Miała wrażenie, że w Katowicach mają większą galerie niż tu. W obrębie kilkunastu kilometrów nie było nic innego. Żadnych budynków czy innych sklepów. Tylko ten jeden, szary budynek.

   - Czegoś takiego się na pewno nie spodziewałaś. -Powiedział Adrian gdy zauważył Jej minę.

   - No powiem szczerze, że nie. To przerasta moje najśmielsze oczekiwania.

   - Zaczekaj, aż wejdziesz do środka.

Amelia spojrzała na Niego niepewnie, po czym za chłopakami skierowała się w stronę wejścia. Dziewczyna myślała, że potężne, żelazne drzwi mają odstraszać pewnie włamywaczy. Nie widziała jednak powodów dla którego warto się włamywać. Kiedy jednak przeszła przez próg oszalała z zachwytu.

Niepozorny budynek mieścił w sobie 3 piętra. Na każdym było mnóstwo pokoi z różnym towarem. Od razu w Jej oko wpadł sklep zoologiczny. Rzuciła tylko chłopakom "za chwilę wracam" i pobiegła w tym kierunku.

W pomieszczeniu znajdowały się wszelkiego rodzaju karmy, zabawki i posłania. Amelia od razu się na nie rzuciła. Po kilku minutach była już cała obładowana zakupami. Kiedy kobieta za kasą wszystko kasowała dziewczyna dostrzegła jeszcze piękne obroże dla kotów.

   - Przepraszam, jest może czarna z gwiazdą, najlepiej podobną do odznaki szeryfa?

Sprzedawczyni spojrzała na nią po czym podeszła do gabloty. Wyjęła małe, czarne pudełko i wręczyła je klientce.

   - Jest to jedyne jakie posiadamy w takim wzorze.

Amelia otworzyła pudełko. Na widok obroży serce w Niej zamarło. Na skórzanym, czarnym pasku ze srebrną klamrą wisiał medalion. Ale nie byle jaki. Srebrna, świecąca gwiazda. Była cudowna.

   - Niesamowite. Ile to kosztuje? Musi być bardzo drogie.

   - Dziecko, tyle ile dzisiaj u mnie kupiłaś nie kupił nikt. Potraktujmy to jako prezent.

Dziewczyna spojrzała na Nią zaskoczona. -Dziękuję ogromnie. Nie wiem co powiedzieć.

   - Powiedz swojemu kotu żeby uważał na medalion. I na Ciebie.

Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Amelia już miała zapytać co znaczyło ostatnie zdanie kiedy do sklepu przyszedł Paweł.

   - Hej, za chwilę jedziemy a chciałbym Ci coś jeszcze pokazać... Kupiłaś kotu, aż tyle rzeczy?

Amelia parsknęła śmiechem i podała kobiecie za lada kartę kredytową. Ta zgrabnym ruchem przepuściła ja przez czytnik. Już po chwili było słychać dźwięk potwierdzenia. Chłopak pomógł wziąć zakupy. Amelia pożegnała jeszcze raz sprzedawczyni po czym wyszła.

Najpierw wraz z chłopakiem poszli dać do busa rzeczy dla kota. Potem Paweł wziął ją za rękę i szybko pobiegli do sklepu prawie po drugiej stronie całego budynku. Okazał się to stary antykwariat. Amelia bardzo lubiła takie rzeczy. Przeszli przez próg i przenieśli się w czasie. Wszędzie wisiały stare fotografie i obrazy. Na półkach błyszczała stara porcelana i ozdoby. Dziewczyna zachłannie przyglądała się każdej rzeczy. Były dla Niej czymś wspaniałym.

   - Chodź tutaj. -Zawołał Paweł z następnego działu.

Amelia podeszła spokojnie. Jej oczom ukazało się stoisko z pięknymi ozdobami do włosów, biżuterią i starymi zegarkami. Mimowolnie dziewczyna otworzyła buzię z zachwytu.

   - Widzę, że się panience podobają? -Zza drzwi na zaplecze wyłonił się starszy mężczyzna.

   - Bardzo uwielbiam antyki są... -Nie dokończyła jednak zdania gdy spojrzała na fotografię którą właściciel trzymał. - Co to za zdjęcie?

Paweł i sprzedawca spojrzeli na Nią zdziwieni.

   - To. Ach. Kilka albo kilkadziesiąt lat temu przyniosła mi to pewna kobieta. Zbierałem wtedy właśnie takie rzeczy dla kolekcjonera. Facet zdecydował się tylko na część obiektów i zostawił fotografię oraz kilka drobiazgów.

   - Czy ta kobieta przyniosła coś jeszcze oprócz tego?

   - Tak. Ten przypadek dobrze pamiętam. Od razu rozpoznałem, że rzeczy są z XIX wieku. Niespotykany przypadek. Było parę zdjęć, kilka gazet i jakieś szkatułki.

   - Ma Pan je jeszcze? -spytała z nadzieja w głosie.

   - Tak robię właśnie inwentaryzacje. Miały pójść do archiwum, ale skoro panienkę to interesuję. Moment przyniosę.

Mężczyzna położył fotografię na blat i wyszedł. Amelia wzięła ją ostrożnie i przyjrzała się z uwagą. Tak jak myślała. Widnieje na ten sam budynek do którego zaprowadził ją Szeryf.  Niegdyś tak piękna budowla była prawie nie do poznania. A jednak. Amelia ją rozpoznała.

   - Coś się stało? O co chodzi z tą fotografią?

   - Ja... wszystko Ci wytłumaczę. Ale na spokojnie jak wrócimy. Dobrze?

   - Dobrze. -odpowiedział niechętnie.

Amelia przysunęła się do Niego. Położyła dłoń na Jego policzku.

   - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.

Po tych słowach przybliżyła się jeszcze trochę. Nieśmiało pocałowała Go w policzek. Pogładziła ręką Jego skórę i odsunęła się, gdyż w korytarzu dało się słyszeć krzątaninę właściciela.

   - Mam. Przyniosła tego więcej niż mi się zdawało. Jest tego kilka pudeł.

   - Ile będę płacić za wszystkie?

   - Och. Jak już mówiłem, miały iść do archiwum. Masz szczęście. Oddam Ci je za darmo. Widać, że zależy Ci na tym. Pamiętam jak w młodości grzebałem w starych skrzyniach, szukałem skarbu ze starych map i chciałem rozwiązywać tajemnice przeszłości.

Gdy starzec wspominał o swojej przeszłości z twarzy znikło mu kilka zmarszczek,a w oczach zabłysła iskierka łowcy przygód. Gdy para młodych patrzyła na to, zrobiło im się ciepło na sercach.

Samych pudeł były ze 4. Okazało się jednak, że jest jeszcze kilka reklamówek. Gdy w końcu to jakoś pozbierali, pożegnali się jeszcze raz z starszym panem i poszli w kierunku pojazdu. Tam czekał na Nich już lekko zniecierpliwiony Adrian.

   - No gdzie wyście byli? Miało Was nie być parę minut? I co to znowu za rzeczy? Ach... Pakujcie to szybko i spadamy.

Amelia i Paweł szybko wpakowali pakunki i usadowili się na miejscach.

  - Zapnijcie pasy. Mamy mniej niż 1,5 godziny żeby wrócić. Inaczej nie wyrobię się na randkę.

Pasażerowie z tyłu posłusznie się zapieli, po czym Adi wcisnął pedał i ruszyli. Tym razem Amelia bawiła się radiem. Paweł zaś siedział cicho. Wspominając dotyk Jej skóry, zastanawiając się nad tajemnica zdjęcia i obracając w dłoni małe podłużne pudełeczko które zamierzał Jej dać...

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz