20.

9 4 0
                                    


Razem weszli do kuchni. Ona zasiadła na krześle. On w tym czasie wziął się za robienie herbaty. Amelia siedziała cicho ze spuszczoną głową. Paweł też nie wiedział jak się odezwać. W końcu jednak woda się zagotowała. Chłopak zalał torebki herbaty i postawił kubki na stole.

  - Dziękuję - Powiedziała, a raczej wymamrotała z niepokoju,  dziewczyna. Pomimo całego zamieszania była mu wdzięczna. Uśmiechnęła się wpatrując się w kubek. Dla Pawła była to nadzieja, że głupie komentarze Adriana nie zniechęciły jej do niego.

Amelia wzięła łyk herbaty. Poczuła przyjemne ciepło, które roznosiło się po jej ciele. Ogarniało ją i uspokajało.

Paweł obserwował ją spod grzywki. Jak podnoszą się jej kąciki ust. Jak mruży powieki. Jak na nowo nabiera kolorów. Proces ten trwał kilka minut. Chłopakowi było to trochę na rękę. Ale wiedział, że musi z nią porozmawiać. Opowiedzieć jej czego się dowiedział, a także zapytać co się z nią stało.

Zanim zdążył o cokolwiek zapytać, Amelia wzięła szybki wdech.

- Muszę Ci o czymś opowiedzieć.

Powiedziała cicho, ale zdecydowanie. Chciała to mieć za sobą. Bała się. I to jak cholera. Ale nie mogła trzymać tego w sobie. Nie wytrzymała by nerwowo.

- Byłam w tym starym domu... - Paweł podniósł gwałtownie głowę - Wiem. Miałam tam nie chodzić sama, ale... ale... no sama nie wiem. Czułam, że powinnam tam iść. Nie wiem jak, ale po prostu... zasnęłam. To brzmi idiotycznie...

Paweł nie potrafił się powstrzymać i zaśmiał się pod nosem. Dziewczyna spotkała na niego pytająco. Mężczyzna wziął spokojny oddech.

- Kiedy się nie pojawiałaś, zacząłem się martwić. Wymyśliłem chyba tysiące scenariuszy co mogło się stać, ale... nigdy bym nie pomyślał, że po prostu zasnęłaś.

  - A czy w tych scenariuszach znalazła się... no sama nie wiem... jakaś dziwna wizja duchów... - mówiła cicho, ale usłyszał to nawet przez śmiech.

Momentalnie się opanował. Spojrzał na nią lekko zszokowany. Choć bardzo chciała dziewczyna nie spuściła wzroku. Chciała by zrozumiał, że mówi całkowicie poważnie. Jak jeszcze nigdy. Serce waliło jej jak oszalałe. Gdzieś w głosie słyszała cichy głos wołający "weźmie Cię za wariatkę, ucieknie, pomyśli, że oszalałaś". Nie mogła mu jednak pozwolić wygrać. Wzięła głęboki oddech.

  - Kiedy byłam w tym domu, po tym jak zasnęłam, a właściwie po tym jak obudził mnie dźwięk zegara myślałam, że jest północ. Bałam się, że tak długo mnie nie ma. Że będziesz wściekły. Zbierałam się do wyjścia, ale kiedy szłam przez korytarz usłyszałam muzykę. Doszłam za nią przed sale balową. Widziałam ludzi, którzy tańczyli. Śmiali się, rozmawiali... jakby byli prawdziwi. A kiedy spojrzałam w lustro... nie widziałam siebie. 

  - A kogo? -mówił spokojnie, cicho i delikatnie. Amelie trochę zdezorientował jego ton. Spodziewała się, że zacznie krzyczeć.

 - Jakąś dziewczynę o czarnych włosach. Miała piękne oczy. Była niczym postać z bajki. Na początku myślałam, że to któraś z panienek mnie zobaczyła i się przeraziła. Jednak kiedy ruszyłam ręką, ona dokładnie powtórzyła mój ruch. Później zrozumiałam, że to lustro. A ona jest mną... Ktoś mnie zawołał i wtedy uciekłam. Weszłam do pokoju, podłoga zaczęła znikać pod nogami, zamknęłam oczy... kiedy znów je otworzyłam, stałam. Oparta o drzwi w pokoju

  Skończyła mówić. Chciała pominąć fakt o młodym dżentelmenie. Spojrzała na niego wyczekująco. On trwał w stanie kompletnego skupienia wpatrując się w kubek. W jego oczach widziała dziwną iskrę. Sekundy zdawały się być minutami. Minuty godzinami. Miała wrażenie, że minęła wieczność.

Nagle poderwał się gwałtownie. Rzucił się w głąb korytarza. Amelia znieruchomiała momentalnie z przerażenia. Usłyszała jego szybkie kroki i odgłos spadającej rzeczy. Kiedy wrócił trzymał w ręku kurtkę i pośpiesznie ją ubierał.

  - Załóż kurtkę. Wychodzimy.

Dziewczyna spojrzała na niego. Nic nie rozumiała. Siedziała sparaliżowana, ale kiedy napotkała jego wzrok szybko wykonała polecenie. Gdy przechodził obok niej w kierunku drzwi, Amelia dostrzegła skaleczenie na jego ręce. Skóra zdarta do krwi. Chwyciła go za nadgarstek. I choć było to delikatne na ile umiała Paweł skrzywił się pod jej dotykiem.

  - Co się stało?

  - Kiedy wracałem do Ciebie potknąłem się o stolik. Leżała na nim szklana ramka do zdjęć. Roztrzaskała się a ja przejechałem po tym ręką. Nic mi nie jest.

  - Jeszcze czego. Trzeba to przemyć. Zobaczyć czy nie zostały Ci jakieś kawałki szkła...

  - Dobrze się składa, bo tam gdzie idziemy otrzymam fachową pomoc.

Tym razem on wziął ją za rękę i popędził na zewnątrz. Kiedy wychodzili tak mu się śpieszyło, że nawet drzwi nie zamknął na klucz.

  - Nie boisz się, że ktoś coś ukradnie.

Amelia zatrzymała się gwałtownie. Chłopak spojrzał na nią. Cofnął się. Wyciągnął klucz i przekręcił w zamku. Potem powrócił do szybkiego tempa. Kobieta nie potrafiła dotrzymać mu kroku. Musiała praktycznie biec za nim. W końcu się zatrzymał. Dziewczyna była zdyszana. Pomimo, że odcinek był długości może 500 metrów przeszli go, a właściwie przebiegli, w naprawdę dobrym tempie.

   - Jesteśmy na miejscu.

Mówił to z ogromnym spokojem. Kiedy złapała oddech spojrzała do góry. Spodziewała się wszystkiego. Ale jak na tak małe miasto napis "zakład psychiatryczny" zmroził jej krew w żyłach...

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz