19.

11 4 0
                                    


Poprowadził Ją na środek parkietu. Jej serce biło jak szalone. On patrzył na Nią jak zaczarowany. Ale Amelia wiedziała,  że nie patrzy na Nią tylko na dziewczyne, którą przypomina.

Zabrała ręce chłopakowi. Ten popatrzył na Nią zdziwiony. Dziewczyna nie czekała na nic. Chwyciła sukienkę i skierowała się w stronę drzwi. Mężczyzna po chwili osłupienia ruszył za nią,  więc Amelia zaczęła biec.

Korytarze prowadziły ją,  lecz ona sama nie wiedziała gdzie biegnie. Po kilku zakrętach zatrzymała się gwałtownie. Przed Nią znajdowały się drewniane drzwi. Było w nich jednak coś niesamowitego. Były to bowiem drzwi z wyrytą literą "W".

Amelia nie była pewna czy powinna tam wchodzić. Usłyszała jednak za sobą głos chłopaka. Wzięła głęboki oddech. Chwyciła za klamkę. Przekręcając ją miała w głowie jedną myśl.
Chce wrócić do swojego życia.
Uchyliła lekko drzwi. Za nimi była całkowita ciemność. Gdy za najbliższym zakrętem usłyszała szybkie kroki, bez zastanawienia weszła w ten mrok i zamknęła za sobą drzwi.

Nie zdawała sobie sprawy z tego, że ma zamknięte oczy. Nie była pewna czy chce je otwierać. Po chwili namysłu jednak otworzyła oczy.

Pierwsze co to oślepiła ją jasność.  Przez okno do pokoju wdzierał się blask promieni słonecznych, które przedostały się przez korony drzew. Amelia musiała znrużyć oczy. Dopiero po chwili wszystko znów widziała normalnie.

W przeciwieństwie do ostatniego takiego obudzenia się,  o ile można to tak nazwać,  teraz stała oparta o drzwi. Była w pokoju z kominkiem. W tym samym w którym zasnęła. Na fotelu leżała jej torebka z położonymi obok listami. Zegar pokazywał 18:27. Od wyjścia z domu minęły około 2 godziny.

Serce biło jej jak szalone. Wyszła z pokoju i zaczęła krążyć po korytarzach. Kiedy w końcu dotarła do wielkich drzwi otworzyła je z drżeniem rąk. Weszła do wielkiej sali z kolumnami. Rozejrzała się powoli i dokładnie. Była pewna.

To była ta sama sala co w jej śnie... czy raczej wizji. Amelia była lekko skołowana. Podeszła do kolumny i oparła się o nią. Od tych wszystkich emocji kręciło się Jej w głowie.  Jedyną rzeczą, która ją w tej chwili pocieszała to fakt, że przynajmniej była normalnie ubrana.

Wolnym krokiem poszła w stronę pokoju. Spakowała swoje rzeczy. Wzięła plecak i poszła do drzwi. Na progu siedział Szeryf. Bez słowa przeszła obok niego. Kot również się nie odzywał. Ruszył za nią. Amelia czuła jakby kocur rozumiał ją bez słów.

Po kilkunastu minutach znów stała na skraju ściany lasu. Tym razem jednak poszła w stronę miasta. Miała spuszczoną głowę i ręce w kieszeniach, a także mieszane myśli. Nie wiedziała czy powinna mówić o tym Pawłowi. Nawet jeśli wcześniej nie uważał jej za wariatke to teraz mógł zmienić zdanie.

Stanęła przed drzwiami jego mieszkania. Podniosła rękę do klamki, ale zaraz ją cofnęła. Stała tak jeszcze kilka minut. Kiedy chciała się odwrócić, usłyszała odgłos otwieranych drzwi.

  - Nie mów mi, że mam się nie denerwować. A co jeśli się zgubiła? To są duże tereny otwarte. Gdyby coś się jej stało...

Paweł osłupiał gdy przed sobą zobaczył Amelie. Nastąpiła kompletna cisza. Przerwało ją dopiero wołanie Adriana do chłopaka.

- Halo? Stary wszystko ok? Hej?! Odezwij się!

Dopiero po kilku sekundach chłopak się opamiętał i odpowiedział koledze.

- Co? Ach, tak. Wierz w sumie to już nic. Znalazłem ją.

Amelia dosłyszała odpowiedź jego rozmówcy.

- Widzisz?  Trza było się yak denerwować? To mądra dziewczyna. A przynajmniej chyba mądrzejsza od Ciebie. - słychać było w głosie mężczyzny, że się naigrywa z kolegi.

Amelia mimowoli uśmiechnęła się. Paweł zaś lekko zmieszany się zaczerwienił. Tym razem szynki się ogarnął i zanim Adrian zdążył cokolwiek dodać przeszkodził mu.

- Ok stary. Sory, że Cię nie pokoiłem. Zdzwonimy się jeszcze później.

  - Jasne. Idź się zajmij tą zgubą tygrysie...

Paweł rozłączył się ale Amelia słyszała jeszcze ostatnie słowa.  Podobnie jak wcześniej Paweł,  zarumieniła się lekko. Oboje spuścili wzrok. Kiedy zawiał mocniejszy wiatr dziewczyna objęła się rękami z chłodu. Wiatr przeszył ją pomimo słońca. 

Chłopak spojrzał na nią z troską. Podszedł o krok a ona podniosła oczy. Paweł najbardziej na świecie nie chciał jej w tym momencie przestraszyć. Delikatnie wziął ją za rękę.

- Chodź do środka. Ciepła herbata dobrze Ci zrobi.

Amelia spojrzała na jego ciepły uśmiech. Przeszyło ją wspomnienie młodzieńca z wizji. Paweł patrzył na nią tak jak tamten chłopak na tajemniczą dziewczynę. Podobnie jak wtedy nie potrafiła wypowiedzieć słowa. Kiwnęła więc tylko głową i odwzajemniła uśmiech. 

Razem przekroczyli próg mieszkania. Dziewczyna była spokojniejsza, jednak wciąż myślała jak powiedzieć Pawłowi o sytuacji w starej rezydencji. 

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz