Las do którego weszła rozciągał się dużo dalej niż sięgał Jej wzrok. Był wysoki i gęsty. Prawie w ogóle nie dostrzegała nieba. Gdzie nie gdzie spostrzegała promienie słońca. Ściółka pod Jej nogami szeleściła. Gdyby nie ten dźwięk panowała by grobowa cisza.
Amelia szła powoli starannie rozglądając się za niesfornym zwierzątkiem. Czarny szeryf nie miał jednak najmniejszej woli dać o sobie znać. Dziewczyna uspokajała się w myślach, że kotek na pewno da sobie tutaj radę. A przynajmniej bardziej niż Ona.
W ogóle nie słyszała już odgłosów miasta. Zaczynała tracić orientację. Wyjęła telefon i zaczęła przeklinać w duchu. Zero zasięgu. Dodatkowo musiała uważać. Zostało Jej tylko 12% baterii. W pewnym momencie chciała zawrócić i wtedy koło pobliskiego dębu przeleciał mały, czarny stworek. Jednak kiedy podeszła bliżej niczego tam nie było. Westchnęła.
- Kici kici kici. Szeryfie gdzie jesteś?
Odpowiedziało Jej ciche miauknięcie. Poszła w jego stronę. Co parę kroków jeszcze raz wołała. Zawsze słyszała tylko jedną odpowiedź. Cichy odgłos zwierzęcia. Wytrwale szła w jego stronę. Spojrzała na zegar. Od wyjścia z restauracji około 11.15 aż do teraz minęło już 6 godzin. Nie miała pojęcia, że spędziła tu aż tyle czasu. Postanowiła zawrócić. Wtedy coś musnęło Jej nogę.
- Aaa... -odskoczyła i upadła. -Auć. Och... to tylko ty szeryfie.
Czarny kociak nie rozumiał Jej reakcji. Dalej chciał się przytulić. Jednak kiedy miała zamiar wziąć na ręce, oddalił się szybko.
- O co ci chodzi?
Kot przekręcił tylko główką i pobiegł głębiej lasu. Amelia zaczęła go gonić. Bała się trochę. Ale trudno się dziwić. Wolała się jednak zgubić niż stracić tego uciekiniera. Skupiła swoją całą uwagę na tym by nie znikł Jej ponownie z widoku.
W końcu kot się zatrzymał. A Amelia ujrzała przed sobą jakieś ruiny. No nie były to, aż takie ruiny. Budynek który zobaczyła miał trochę zawalony dach, ale wszystkie okna były w porządku. Ściany też wyglądały na stabilne. Oczywiście dziewczyna wolała tego nie sprawdzać jednak kociak miał trochę inne zdanie. Jak na złość pobiegł w tamtą stronę i przez uchylone drzwi, wlazł do środka.
- Ja go normalnie trzepnę. -Mruknęła pod nosem.
W końcu jednak podeszła i uchyliła szerzej drzwi. Po małym zawahaniu przekroczyła próg mieszkania...
CZYTASZ
Dom tańcem przeklęty.
ParanormalW pewnym starym lesie stoi dom. Bardzo stary dom. Wszyscy myślą, że opuszczony. Nie do końca. Raz na jakiś czas trafia do niego zbłąkany wędrowiec. Odkrywa sekret. Nie każdy potrafi jednak udźwignąć jego brzemię. Czy tym razem będzie inaczej?