18.

15 4 0
                                    


Śniła jak jeszcze nigdy. Słyszała muzykę otaczającą Ją ze wszystkich stron. Rytm skocznej melodii przeszywał Jej skórę, aż do kości. Wokół siebie widziała jednak całkowitą ciemność.

I nagle muzyka ucichła. Rozległ się jednak ogłuszający dźwięk. Z początku nie wiedziała co jest źródłem hałasu. Po trzecim uderzeniu skojarzyła ten dźwięk ze starym zegarem z wahadłem. Obracała się na wszystkie strony lecz nieprzenikniona ciemność nie pozwalała Jej nic dostrzec.

Pomiędzy dźwiękami zegara dosłyszała cichy głos. Natężyła słuch. Choć bardzo nie wyraźny zrozumiała to co chciał Jej przekazać "zbudź się, zbudź się". Zaczęła się szarpać. Z każdym uderzeniem zegara ziemia pod Jej stopami się kruszyła. W końcu nie zostało już nic a Ona zaczęła spadać...

Z krzykiem przerażenia obudziła się w fotelu. Na kolanach miała Szeryfa i listy. Kot w odpowiedzi na Jej zachowanie podniósł główkę i spojrzał na Nią. Amelia ciężko oddychała.

Aż podskoczyła gdy znów usłyszała bicie zegara. Spojrzała na ścianę za sobą i dostrzegła stary zegar. Nie był tak zakurzony jak reszta przedmiotów. Wyglądał na zepsuty jednak mechanizm znów się odezwał. Wskazówka pokazywała północ.

- O nie, nie, nie... Paweł mnie zabije, że mnie tak długo nie ma.

Spojrzała na Szeryfa, który kręcił się wokół Jej nóg. Gwałtownie podbiegła do fotela. Spakowała listy do torby i szybko skierowała się do wyjścia. Gdy wyszła na korytarz dobiegła Ją cicha melodia. Pomimo, że przed chwilą chciała jak najszybciej wyjść, skierowała się w stronę dźwięku.

Rytm muzyki bardzo przypominał ten z Jej snu. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Po przejściu paru korutarzy, dotarła do jednych z największych drzwi w całym domu. Przyłożyła do nich delikatnie ucho. Ledwo dotknęła drewna a drzwi otwarły się na oścież.

Amelia ujrzała kilkanaście, młodych par w balowych strojach tańczących w rytm muzyki. Spod ścian obserwowali ich z zachwytem starsi ludzie. Dziewczyna pomyślała, że to pewnie ich rodzice.

Zrobiła krok do przodu. Za nim kolejny i jeszcze jeden. Podeszła do jednej z kolumn i oparła się o Nią. Obserwowała tancerzy z zachwytem. Jej noga zaczęła wystukiwać rytm. Była tym tak pochłonięta, że gdy poczuła na ramieniu dotyk podskoczyła.

Odwróciła się. Za nią zobaczyła piękną dziewczynę. Miała aksamitnie czarne włosy i nieziemskie oczy. Była ubrana w piękną, czerwoną suknie. Amelia zrobiła podeszła krok bliżej. Nieznajoma tak samo. Pierwsza podniosła rękę i dotknęła głowy. Druga zrobiła to samo w tym samym momencie. W końcu Amelia odważyła się i dotknęła dziewczyny. Jednak zamiast ze skórą tajemniczej pani spotkał gładką powierzchnię. Wtedy dziewczyna zrozumiała. To tylko lustro.

Kobieta odetchneła. Dopiero po chwili zrozumiała, że skoro to jest lustro to postać w nim musiała być Jej odbiciem. Był to dla Niej szok. Sporzała na swój strój. Miała na sobie identyczną sukienkę jak postać z lustra. Amelia już nic nie rozumiała.

Nie miała jednak czasu. Za nią pojawił się młody blondyn. Uśmiechnął się ciepło. Wziął dziewczyne za rękę i obrócił Ją do siebie. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć dotknął delikatnie dłonią Jej policzek.

- Czy sprawisz mi ten zaszczyt i ofiarujesz mi taniec?

Miał tak miły głos, że Amelia nie potrafiła, i nie chciała, odmówić. Uśmiechnęła się łagodnie i pokiwała głową. Ten ujął Ją za obie ręce i poprowadził na środek sali.

Dom tańcem przeklęty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz