Następnego dnia Amelie obudziło trzaskanie o okno. Wciąż zaspana myślała, że to gałąź uderza o szybę. Nie pewnie wstała z łóżka i otworzyła okno. Do pokoju wdarł się zimny, ale przyjemny wietrzyk. Już chciała je zamykać kiedy znowu usłyszała trzask. Gdy spojrzała w tamta stronę dostrzegła małego czarnego kociaka z białą gwiazdka na piersi. Ten bał się najwyraźniej gdyż zaczął nerwowo miauczeć. Amelia wzięła go szybko na ręce i położyła na stoliku.
- Jak Tyś się tam dostał?
Kotek nie miał najmniejszego zamiaru Jej odpowiedzieć zamiast tego zaczął ocierać się o opartą na stole dłoń mrucząc przy tym w podzięce. Dziewczyna podrapała kota za uchem. Potem zaczęła się ubierać. Była pora śniadania. Nie miała zamiaru jej omijać. Zastanawiała się tylko co zrobić z tym małym stworem, który zaczął bawić się Jej kurtką.
Po krótkiej chwili rozmyślań, ubrała kurtkę i wzięła kota na ręce. Skierowała się w stronę wyjścia. gdy była prawie u celu zatrzymała Ją właścicielka.
- Dzień dobry, pani Amelio. Jest pani pewna, że nie zje z nami posiłku?
- Dziękuję bardzo, pani Karolino, ale jestem już umówiona na śniadanie.
Obróciła się z kociakiem na rękach. Starsza kobieta o mało co niedostała zawału.
- Skąd ma pani tego pchlarza?
- Dostał się do mnie przez okno. Nic pani nie jest?
- Już dobrze. Nie przepadam za kotami... psami... i wszelkimi zwierzętami. Proszę go więcej nie wprowadzać do tego budynku. Zrozumiałyśmy się?
- Tak, oczywiście. Do zobaczenie potem.
Amelia wyszła nie czekając na odpowiedź. Nie rozumiała tej kobiety. Jak można nie przepadać za tak miłym stworzeniem. Skierowała swoje kroki do, znanej już, knajpy. Młody kociak bawił się na Jej rękach i słodko mruczał.
Gdy przekroczyła próg sali dopadł Ją zapach czegoś pysznego. Rozejrzała się po sali. W kącie dalej siedział ten sam facet co wczoraj. Po drugiej stronie siedziała para młodych jedząca naleśniki. Amelia pomyślała, że to One tak pięknie pachną. Podeszła do baru, chowając kota pod kurtką. Kot w restauracji pasował do siebie jak "pies z kotem". Zadzwoniła w mały dzwonek. Kiciuś najwyraźniej zaciekawiony dzwonkiem chciał w niego machnąć łapką. Nie wyszło mu jednak zbytnio gdyż, widząc jak ktoś wychodzi, Amelia ukryła go głębiej w kurtce. Na szczęście wyłonił się Paweł. Dziewczyna szczerze się uśmiechnęła. Chłopak z resztą też.
- Miło Cię znowu widzieć. Czego sobie życzysz? Polecam pyszne naleśniki.
- Z chęcią ich spróbuję. A do tego miskę mleka i gwarancję, że mnie nie zabijesz.
- A niby czemu miałbym Cię... -Nie skończył jednak zdania ponieważ przerwało mu je miauknięcie. Był to kot zirytowany już siedzeniem w kurtce.
- Co to było?
Amelia rozchyliła kurtkę ukazując małą, czarną główkę ciekawie przyglądająca się mężczyźnie. Paweł rozszerzył oczy. Po chwili jednak się uspokoił.
- Obejdź budynek. Wpuszczę Cię tylnym wejściem.
- Dziękuję. -szepnęła cicho Amelia nie wiedząc czy słyszał gdyż, chłopak pomknął już w stronę kuchni. Dziewczyna nie zostając w tyle szybko wyszła i obeszła budynek. Przy metalowych drzwiach już czekał na Nią Paweł śmiejąc się pod nosem.
- Znam Cię drugi dzień a już mogę mieć kłopoty. Chodź. Dziś zjesz chyba ze mną na kuchni.
Kobieta uśmiechnęła się nieśmiało i weszła za Nim do środka. Od razu poczuła ciepło i pyszne zapachy. Chłopak poprowadził Ją do małego pokoju z trzema fotelami.
- To jest takie nasze małe lokum. Zostań tu, a ja przyniosę coś dla kociaka i tego małego, czarnego stworzonka w Jej kurtce.
Amelia zarumieniła się gdy zrozumiała, że "kociak" użył w stosunku do niej. Nie było szansy podziękować, bo już wyszedł. Ona zaś, przymknęła drzwi i wypuściła kotka. Ten zdziwiony otoczeniem zaczął "badać" nowy teren. Dziewczyna usiadła w jednym z foteli i obserwowała go.
Po kilku minutach Paweł wrócił. Przyniósł tacę z dwoma talerzami pełnymi naleśników, miskę z mlekiem i jakieś drobno-posiekane mięso. Miskę i karmę postawił na ziemi a resztę na stole. Usiadł koło Amelii i tak jak Ona obserwował kota w podchodach do jedzenia. Kotek popatrzył na postawione przed nim jedzenie. Przekręcił mały łebek i wziął się za posiłek.
- My też lepiej zjedzmy. Na ciepło są o wiele lepsze. Smacznego.
- Smacznego.
Dziewczyna była pod wrażeniem smaku. Przypomniały Jej się od razu naleśniki od babci Wiktorii. Gotowała wybornie. Nikt nie mógł Jej dorównać, aż do teraz.
Jedząc oboje śmiali się z kota który nie poradnie włożył łapkę do mleka. Przy okazji dziewczyna opowiedziała jak kotek znalazł się w Jej pokoju i o reakcji właścicielki. Chłopak słuchał uważnie. W niektórych częściach przerywał tylko lekkim śmiechem. Gdy cała trójka zjadła, Paweł wziął koteczka na ręce i przyjrzał mu się uważnie.
- Nie wygląda na bezpańskiego. Jest zadbany. Ale jest także młody. W przyszłości wyrośnie na pięknego kocura. Jak go nazwałaś?
- Co? -Amelia była w lekkim szoku.
- Jak go nazwałaś? Nie możemy mówić do Niego stworzenie.
- Ja... nie mam pojęcia jak go nazwać.
- Hm... Widzisz ta białą gwiazdkę na jego piersi. Przypomina trochę odznakę szeryfa. Co byś powiedziała na szeryf?
- Brzmi całkiem nieźle. Chodź szeryfie. Nie powinniśmy tu być. Paweł może mieć przez nas kłopoty -Wzięła kota na ręce, po czym odwróciła się do chłopaka. -Ogromnie dziękuję. Muszę jechać na zakupy i coś mu załatwić.
Paweł poszedł odprowadzić Amelię do wyjścia.
- Jutro jadę wraz z kolegą do większego marketu po składniki. Możesz się wybrać z Nami, ale Szeryf musi zostać. Myślę jednak, że da sobie radę.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. A na razie przejdę się z Nim po okolicy. Zobaczę "kocie ścieżki". Spotkamy się później?
- Niestety, dzisiaj dłużej pracuję. Ale jutro o 10 pod knajpą. Ok?
- Ok. W takim razie. Do jutra.
- Do jutra, Miłego spaceru.
Dziewczyna jeszcze raz uśmiechnęła się do Niego ciepło po czym położyła kota na ziemi. Zaczął iść w jakimś konkretnym kierunku. Amelia postanowiła iść za nim. Szeryf narzucił Jej niezłe tempo. Po kilku minutach znaleźli się przy olbrzymiej ścianie drzew.
- Szeryfie nie podoba mi się to za bardzo. Chodźmy lepiej z powrotem.
Chciała złapać kota, lecz ten zwinnie się przemknął i pobiegł wewnątrz lasu. Dziewczyna zawahała się. Po czym zaczęła iść w ślad za czarnym zwierzęciem.
CZYTASZ
Dom tańcem przeklęty.
ParanormalW pewnym starym lesie stoi dom. Bardzo stary dom. Wszyscy myślą, że opuszczony. Nie do końca. Raz na jakiś czas trafia do niego zbłąkany wędrowiec. Odkrywa sekret. Nie każdy potrafi jednak udźwignąć jego brzemię. Czy tym razem będzie inaczej?