Rozdział 11

2.7K 208 312
                                    

Louis szturchnął Harry'ego trochę zbyt mocno.

- Ał! - poskarżył się Harry.

- Przepraszam. Przysypiałeś - wyszeptał Louis.

Harry przetarł swe oczy i westchnął. - Dr Miller jest dzisiaj ekstremalnie nudny.

Louis dał upust małemu uśmiechowi i chichotowi. - Jest - zgodził się Louis. - Hej, chcesz iść podlać roślinki, kiedy lekcja się skończy?

- Jasne. Jestem wolny.

Cierpliwie czekali na koniec lekcji. Na szczęście nie zostało dużo, Louis jedynie jeszcze raz musiał szturchnąć Harry'ego.

- Nic nie rośnie. - Harry żachnął, kiedy znaleźli swoje poletko.

Louis roześmiał się. - Cóż, to dopiero trzy dni. Chciałbyś już zbiorów?

Harry przeciągnął wąż na ich rabatkę i dał go Louisowi. - Spodziewałem się zobaczyć liść lub dwa - przyznał, ukazując swe dołeczki. Wrócił się, by odkręcić kran. Następnie stanął przy Louisie.

Louis nucił piosenkę, szczęśliwie podlewając. Tęsknił za grą na pianinie i śpiewaniem z Liamem.

- Przegapiłeś to miejsce. - Harry dokuczył, wskazując suchy kawałek.

Louis wszedł w to od razu.

- Wiesz jakie miejsce jeszcze przegapiłem? - zapytał Louis, kiedy wszystko już było mokre.

- My... - Harry zaczął mówić, ale skończył, gdy Louis skierował wąż w jego kierunku. Harry odskoczył, ale jego prawy policzek i ramię skończyły całe przemoczone. Jego szczęka opadła w niedowierzaniu. - Nie zrobiłeś tego, Tomlinson - następnie zrobił ruch, by chwycić ogrodowego węża.

Louis wzmocnił swój uścisk wokół, ale nie był szybki i Harry był w stanie, również go złapać. - Nie, Harry, to był żart! - Siłowali się, walcząc o węża. Louis nagle poczuł zimno na swojej klatce piersiowej. Puścił go natychmiast, cofając się o jeden krok, odseparowując swój tułów od mokrej tkaniny.

- Hej! - poskarżył się Louis. - To nie fair! - Harry śmiał się z jego spodni, co również wprawiło w śmiech u Louisa. - Masz mokrą połowę mojej koszulki! - Zadrżał, kiedy opuścił mokrą tkaninę na swoją klatę i brzuch.

Harry zassał powietrze do płuc, kiedy zobaczył Louisa. Przeklęty Louis, noszący białe T-shirty i przeklęty on za zmoczenie go. Wiedział, że jeśli będzie się na niego gapił jeszcze przez chwilę, jego ciasne dżinsy staną się jeszcze ciaśniejsze.

- Nie mam czasu, by się przebrać, mam zajęcia za piętnaście minut - Louis wciąż się skarżył.

Harry zdjął swoją kurtkę i zaoferował ją Louisowi - Masz, możesz mi ją oddać później. - Harry myślał, że zobaczył rumieniec na twarzy Louisa, gdy się zgodził. Uśmiechnął się i odwrócił, by zakręcić kran.

Louis poszedł odłożyć węża na swoje miejsce, już w kurtce Harry'ego. Harry uznał za urocze, to jak na nim leży; jego palce ledwo wystawały z rękawów i z tyłu wisiała mu trochę za nisko, zakrywając większą część apetycznych pośladków Louisa.

Louis nie zapiął kurtki, bojąc się, że się pomoczy. Harry nadal mógł dojrzeć kawałek T-Shirtu Louisa, ale z nałożoną kurtką, było łatwiej utrzymać swój wzrok.

- Lepiej już pójdę - powiedział Louis, kiedy odłożył już ogrodowego węża na swoje miejsce. - Dziękuję za kurtkę.

- Nie ma za co - uśmiechnął się Harry. - Do zobaczenia.

My Fairytale (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz