Epilog

3.6K 241 254
                                    

Louis powoli zaczął się budzić, ale próbował utrzymać swoje myśli rozmytymi. Nie chciał się budzić. Jeszcze nie. Była sobota.

Następnie jedna myśl, sprawiła, że zatrzepotało mu w brzuchu, całkowicie go budząc. Była sobota.

Otworzył swoje oczy na swój przyciemniony pokój, jedyne światło dochodziło zza zasłon. Wciąż, kiedy się odwrócił, mógł zobaczyć obok siebie śpiącego Harry'ego. Z rozchwianymi wszędzie włosami i lekko rozchylonymi ustami.

Spał głęboko, a Louis uśmiechał się czule do swojego męża. Z tymi samymi miłosnymi oczami jak blisko sześć lat temu, kiedy ślubował pozostać z nim na zawsze.

Kusiło go, aby go pocałować, ale nie chciał obudzić Harry'ego. Nie, kiedy Louis wiedział, że podekscytowanie nie dało Harry'emu spać noc wcześniej. Tak samo jak i jemu.

Więc został tam z zamkniętymi oczami. Słuchając stałego oddechu swojego męża i jego delikatnego chrapania, obok kilku dźwięków z ulicy, które był w stanie wyłapać.

Z światłem wkradającym się do pokoju tak samo jak z lekkim dźwiękami dochodzącymi z zewnątrz, zdał sobie sprawę z tego, że było około 8 rano.

Jego teoria została potwierdzona, kiedy usłyszał, że drzwi zostały, raczej niedołężnie otworzone, razem z dźwiękiem malutkich stópek kłapiących po podłodze. Nie zbyt długo po tym, Louis poczuł swojego syna wspinającego się na łóżko i kulącego się, dopóki nie znalazł wąskiej przestrzeni pomiędzy swoimi rodzicami.

Skradanie się rano do łóżka swoich ojców, zazwyczaj około ósmej było zwyczajem Drew, który nabył teraz, kiedy jego łóżeczko zostało zastąpione przez małe łóżko, z którego mógł sam wyjść.

Louis otworzył jedno oko i zerknął na swojego syna, który trzymał swoją ulubioną, wypchaną zabawkę, którą był Simba z Króla Lwa.

Drew zauważył, że ten nie spał i powiedział. - Tata.

Louis uniósł swoją dłoń do swoich warg, pokazując by być cicho. - Tatuś śpi - wyszeptał.

Drew skopiował go, uszczelniając swoje usta swoją małą rączką. - Tatuś śpi - odszeptał.

Louis skinął głową i uśmiechnął się, oraz rozwarł swoje ramiona. - Chodź się przytulić - powiedział tym samym tonem głosu.

Drew uśmiechnął się szeroko i skulił się przy klatce piersiowej swojego taty, nie puszczając swojego Simby.

- Co powiesz na jeszcze trochę spania? - Zasugerował Louis.

- Nie śpiący - odpowiedział Drew, zapominając o tym, że miał być cicho.

- Shh. - Louis przebiegł palcami poprzez włosy swojego dziecka, które miały niesamowicie podobny orzechowy kolor do tych Louisa.

Jednak to nie obudziło Harry'ego. Po prostu trochę się poruszył.

Ale niedługo po tym starania Louisa, aby pozwolić Harry'emu jeszcze spać, wyleciały przez okno. Ich pies wślizgnął się za Drew oraz wylądował obok Harry'ego. Jego ogon znajdował się dokładnie na ustach Harry'ego.

Harry wstrząsnął się obudzony i próbował strząsnąć parę włosów psa.

Drew zachichotał. - Zły, Bwuce - próbował, nakrzyczeć na brązowego labradora.

Bruce jedynie ułożył się na końcu łóżka.

- Dzień dobry - powiedział Louis.

- Dzień dobry. - Harry również się przywitał z westchnięciem, leniwym uśmiechem i szorstkim głosem. - Hej, kochanie - uszczypnął policzki Drew.

My Fairytale (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz