Na ratunek pieskowi

247 27 3
                                    

Biegliście co sił do najbliższego weterynarza. 

-Tam jest! Szybko!

Przekroczyliście próg budynku, od razu poczuliście typowy dla klinik zapach. Poczekalnia była pusta więc rzuciliście się biegiem do drzwi sali operacyjnej, zapukaliście. Otworzyła wam drobna blondynka.

-Mogę w czymś pomóc? -Zapytała się, lecz zaraz zauważyła szczeniaczka którego trzymasz w rękach. -Szybko połóż go na stół!

Położyłaś zwierzaka na zimnym, metalowym stole. Gdy tylko zobaczyła jego stan w jej oczach pojawiło się przerażenie.

-Doktorze! Szybko! - Przybiegł mężczyzna w średnim wieku i zaczął coś robić przy stole. Nie zauważyliście co bo blondynka kazała wam podejść do drugiego pokoju. Zrobiliście to.

-Opowiedzcie mi szybko jak to się stało. Pierwszy raz w życiu widzę aż tak słabego i wygłodniałego szczeniaka. Wy również jesteście cali mokrzy i w błocie.

-Wracałem właśnie z dziewczyną ze szkoły, lecz musiałem się po coś wrócić i nim się obejrzałem zobaczyłem ją w rzece. Uratowałem ją i trzymała w rękach tego pieska, więc szybko zanieśliśmy go tutaj. -Opowiadał Makoto, po czym spojrzał na ciebie, jeszcze się trzęsłaś z zimna i stałaś ze wzrokiem wlepionym w ziemię. Chłopak objął cię ręką, przyciągną do siebie by cię trochę ogrzać. -Ona uratowała mu życie.

Blondynka spojrzała się na ciebie i się uśmiechnęła. -Brawo, musiałaś wykazać się ogromną odwagą. Mało jest już takich ludzi, zrobimy co w naszej mocy żeby uratować pieska.

Spojrzałaś się na pielęgniarkę z błyszczącymi oczami i lekko się uśmiechnęłaś, bo na większy uśmiech nie pozwalały ci cały czas przechodzące cię dreszcze. Chłopak przytulił cię mocniej.

-A teraz pójdźcie do domu, ogrzejcie się, dajcie mi numer telefonu któregoś z was i jak będzie po wszystkim do dam wam znać dobrze?

Lekko pokiwałaś głową. Makoto zapisał swój numer na wcześniej danek karteczce. Wyszliście z kliniki kierując się do jego domu ponieważ był najbliżej.

TIME SKIP

Przekraczaliście właśnie próg budynku, przez całą drogę chłopak starał się ciebie rozgrzać, lecz raczej mało to dało bo cały czas się cała trzęsłaś. Spędziłaś w lodowatej wodzie o wiele dłużej oraz nie mało się napiłaś. Chłopak zaprowadził cię do łazienki, dał suchy ręcznik oraz jakieś swoje ciuchy na przebranie.

-Poradzisz sobie?

-Poradzę.

-Dobrze, wołaj jak coś. -Po czym zamkną drzwi. Rozebrałaś się i weszłaś pod ciepły strumień wody, ledwo wytrzymywałaś tą ogromną różnicę temperatur ale jakoś się przyzwyczaiłaś. Gdy przesuwałaś ręką po piersi poczułaś ból. Spostrzegłaś że masz tam ogromnego siniaka.

-To zapewne po tym jak tak jebłam w ten kamień.- Obejrzałaś całe swoje ciało, twoje nogi i ręce pokrywały zarówno drobne jak i głębsze zadrapania. Wcześniej przez to zimno kompletnie ich nie czułaś lecz teraz pod strumieniem wody wszystko cię piekło. Po chwili skończyłaś prysznic, wytarłaś się i ubrałaś sięgającą ci do kolan za dużą koszulkę Makoto oraz krótkie moro spodenki które w całości zasłania bluzka. Wyszłaś z łazienki.

-Makoto? Gdzie jesteś?

-Tutaj. -Zobaczyłaś go wychodzącego zza rogu.

-Jest już wolny, więc jak chcesz to możesz się umyć.

-Ok. -Wszedł za tobą do łazienki.

-A i Makoto?

-Hm?

Makoto x ReaderWhere stories live. Discover now