Tylko gdy chłopak odebrał usłyszał znajomy głos kobiety z kliniki.
-Dzień dobry, czy rozmawiam z Tachibaną- san?
-Tak to ja.
-Niestety z pieskiem było gorzej niż myśleliśmy. Gdy zmyliśmy z niego cały brud okazało się że jego obydwie tylne łapki zostały zaatakowane przez miażdżycę. Przez co naczynia krwionośne jego obydwu tylnych łapek zostały zatkane prowadząc do niedokrwienia. Choroba jest już tak rozwinięta że żeby uratować życie psiaka zmuszeni jesteśmy amputować mu obydwie kończyny.
Chłopaka aż zatkało, nie wiedział co powiedzieć ani jak powiedzieć.
-Dla tego... -Kontynuowała kobieta. -Prosiłabym o jak najszybsze pojawienie się w klinice by zadecydować o jego dalszym losie.
-...
-Tachibana- san?
-O... oczywiście, zaraz tam będziemy. -Jego głos wyraźnie drżał.
-Dobrze, będziemy czekać. Lecz im dłuższa zwłoka tym mniejsze szanse na powodzenie operacji.
-Zr... zrozumiałem...
-W takim razie do widzenia.
-Do wiedzenia... -Kobieta się rozłączyła. Chłopak odsuną telefon od ucha z przerażeniem w oczach. Spojrzałaś się na niego zaniepokojona.
-Makoto...? Co z pieskiem...? Czy on... -Z twoich oczu zaczęły lecieć łzy. -Czy on umarł?! -Szlochałaś coraz bardziej. Chłopak gdy zobaczył twoje łzy zaraz się otrząsną.
-N... nie. Nie umarł, żyję. Spokojnie (zdrobnienie imienia). -Chłopak zamkną cię w swoich objęciach.
-W takim razie co...
-Ma bardzo poważną chorobę tylnych łapek, najpewniej będą amputowane. Musimy teraz wrócić do kliniki i wyrazić zgodę na amputacje.
-To chodźmy...
-Może pójdę sam...
Zdenerwowałaś się i puknęłaś chłopaka w czoło.
-Ałć, za co to?
-Nie ma nawet takiej opcji...
Makoto uśmiechną się, wstał z objęć i podał ci rękę. Chwyciłaś ją i wyszliście z pokoju i po ubraniu się również z domu.
TIME SKIP
Weszliście do kliniki.
-Och jesteście. Chcecie się z nim zobaczyć?
-Możemy? -Zapytałaś się.
-Tak... ale lepiej go nie dotykajcie bo każdy nieuważny ruch może sprawić mu ból...
-Rozumiemy. -Odpowiedział Makoto i chwycił cię za rękę.
Weszliście do małej salki która była podzielona na boksy. Weszliście do jednego z nich. Był malutki a w rogu położone było posłanie na którym leżała mała puszysta już wyraźnie czysta biało brązowa kuleczka. Weterynarka podeszła do niej, wzięła ją na ręce i wróciła do was.
-Jak widzicie jest już czysty i wykąpany. Lecz... - Chwyciła go pod łapy i ułożyła w takiej pozycji że łapy są dobrze widoczne. - Futerko aż zrobiło się szare przez siną skórę tylnych łapek.
-Czy jego to boli teraz? -Zapytałaś się.
-Na chwilę obecną jest pod środkiem uśmierzającym ból więc na razie nie. Lecz jak szybko nie podejmiemy decyzji śmierć pieska będzie pewna.
YOU ARE READING
Makoto x Reader
FanfictionZ powodu przylotu dużej ilości imigrantów do Polski ty, twoja mama i ojczym musieliście przeprowadzić się do Japonii. A skoro Japoński miałaś w małym palcu to jednocześnie się smuciłaś że upuszczasz kraj, przyjaciół i resztę rodziny ale też cieszyła...