Niespodzianka

135 10 3
                                    

Wracałaś właśnie wyczerpana z kolejnego morderczego treningu Rina. Ten chłopak nie daje ci żyć, zwłaszcza że za 2 dni macie zawody. Jako że Makoto nie mógł dzisiaj przyjść a Haru został dłużej niż inni szłaś sama rozmasowując obolałe mięśnie. Gdy przechodziłaś przez most powróciły do ciebie wspomnienia o piesku.

-Ciekawe jak Makoto sobie z nim radzi... -Pomyślałaś. Gdy minęłaś mostek twoje przemyślenia przerwał dźwięk SMSa w telefonie. Wyjęłaś go i odczytałaś wiadomość.

Kochanie, jak będziesz wracać do zajdź do mnie, musimy porozmawiać... :) ;) :*

Gdy przeczytałaś to jedno zdanie krew dosłownie przestałą płynąć sparaliżowana strachem.

-"Musimy porozmawiać...:);):*" Taka treść nigdy nie wróży nic dobrego...

Zwolniłaś kroku starając sobie przypomnieć czy zrobiłaś coś złego, ale nic nie przychodziło ci do głowy.

-Boję się...

Widziałaś już na horyzoncie dom swojego chłopaka. Napięcie rosło z każdym krokiem. Chwytałaś już za klamkę bramki do jego domu otwierając ją. Miałaś już zapukać ale spostrzegłaś karteczkę leżącą na wycieraczce. Podniosłaś ją i przeczytałaś treść.

Zapasowy klucz jest pod wycieraczką kochanie :* 

Zaśmiałaś się w duchu z głupoty tego chłopaka, po przecież po huj zamykać drzwi jak i tak położył kartkę  którą mógłby przeczytać każdy. Podniosłaś wycieraczkę, wyjęłaś klucz spod niej i przekręciłaś zamek otwierając drzwi. Weszłaś do mieszkania i od razu przywitała cię ciemność z podświetloną za pomocą świeczek kartką.

Idź do salonu czeka tam na ciebie niespodzianka.

Musiałaś zbuforować informację i pomyśleć w którą kurwa stronę jest salon. Zwłaszcza że ta cipa jerychońska nie pomyślała że jest kurwa ciemno i zamiast zostawić trochę na drogę do salonu to napierdolił wszystkie na podświetlenie kartki. Ale dobra doczłapałaś się jakoś prawie potykając się o próg. Weszłaś do salonu...

-Co on knuje...

Zapytałaś się siebie w myślach. Twoim oczom ukazała się czarna kanapa gdzie wokół niej ale i po całym pokoju porozstawiane były czarne świeczki, oraz płatki czarnej róży. Nagle usłyszałaś kroki dochodzące z kuchni, spojrzałaś się w tamtą stronę i dosłownie cię zamurowało.

Twoim oczom ukazała się sylwetka Makoto w stroju Sebastiana oraz z czarnymi włosami i soczewkami trzymającego w jednej ręce srebrny świecznik z czarnymi świeczkami oświetlającymi go nieznacznie, a w drugiej talerz ze srebrną przykrywką. Staną metr od ciebie uśmiechając się seksownie.

-Witaj w domu moja pani. Przygotowałem dla pani kolację...

Ty nadal nie mogłaś się ruszyć tylko stałaś jak wryta, nie mogłaś uwierzyć że na prawdę wziął sobie twoje pierniczenie o Sebastianie do serca. Podszedł do ciebie kilka kroków i nachylił się nad tobą nadal się uśmiechając.

-Musi być pani bardzo zmęczona, może skoro tak to przejdziemy od razu do deseru...

Po czym od razu złączył wasze wargi, jego pocałunek był bardziej brutalny, stanowczy. Podczas gdy jego język już penetrował twoje usta odłożył świecznik i zaczął zdejmować krawat. Minęła dłuższa chwila odkąd zaczęłaś oddawać pocałunek. Po chwili odłożył też talerz i wziął cię na księżniczkę nadal cię całując. 

-Zobaczy pani że to będzie najsłodszy deser jak pani w życiu jadła. - Oznajmił Makoto niosąc się na wszechstronną kanapę.

-Nie wątpię... -Uśmiechnęłaś się zawadiacko.

Makoto x ReaderWhere stories live. Discover now