MAKOTO POV
Siedziałam zgarbiony w szpitalnej poczekalni. Dla czego ja na to pozwoliłem? Jak ja chciałem zostać strażakiem jak nie mogłem uratować nawet jednej przyjaciółki? Oprócz bandaża na czole mnie nic się poważniejszego nie stało, więc nawet nie dzwoniłem do swojej mamy, nie chciałem jej martwić. Ale z nią... nie mam pojęcia. Lekarz kazał mi czekać. Jej mama jeszcze o niczym nie wie, nie mam do niej numeru a do telefonu (imię) nie znam kodu. Serce wali mi tak szybko, żeby tylko nic poważnego się jej nie stało. Cały czas mam przed oczami jej leżące na mnie, nieruchome ciało i przygniatającą je metalową szynę. Wszędzie wokół szalał ogień, ledwo mogłem oddychać. Zepchnąłem szynę z (imię) i podniosłem ją. Z nagłego przypływu adrenaliny nie czułem rany na czole, miałem w głowię tylko to żeby uciekać, szukać wyjścia. Z każdym krokiem robiło mi się coraz ciężej, coraz to bardziej dusiłem się oparami spalenizny. Aż gdy usłyszałem w oddali głosy ludzi. -Tam są ludzie! Trzymajcie się! Zaraz będziemy! -Po czym zabrali nas do szpitala. Siedzę tu już od pół godziny i nadal nic nie wiem. -Cholera! -Krzyknąłem waląc pięścią w ścianę za mną. -Gdybym tylko wylądował dobrze, gdybym nie przechylił się w locie zdążylibyśmy uciec! Ale zawszę muszę się wahać! - Z sali obok wyszedł lekarz.
-Jest pan rodziną pacjentki?
-Nie, jej... przyjacielem.
-Rozumiem. Ma pan numer do kogoś z jej rodziny?
-Niestety nie. A nie znam kodu do jej telefonu. Co z nią? Jak się czuje?
-Na szczęście rdzeń kręgowy jest nienaruszony, ale jedna kość w kręgosłupie jest lekko pokruszona. Będzie musiała spędzić ten tydzień w szpitalu, a do szkoły dopiero za miesiąc.
-To na prawdę długo... a mógłbym się z nią zobaczyć?
-Dobrze. Ale niech pan jej nie budzi, zostały jej podane leki znieczulające by uśmierzyć ból po operacji.
-Zrozumiałem. -Wszedłem do małej salki. Naprzeciwko znajdowało się okno, pod parapetem stało łózko, obok niego mała szafeczka i stołeczek. (Imię) leżała bez ruchu z bandażem od pasa w górę aż po szyję. Usiadłem obokdziewczyny na stołku i patrzyłem się na nią troskliwym wzrokiem. Chwyciłem lekko jej rękę by przytulić ją do twarzy.
-Przepraszam...to wszystko moja wina, to ja zabrałem cię na wesołe miasteczko i to ja nieuważnie spadłem podczas skoku. -Pogładziłem ją po policzku wsuwając palce głębiej w jej włosy. Pochyliłem się nad nią i cmoknąłem ją w czoło. Przyglądałem się jej twarzy, była piękna.
-Makoto... -Odezwała się po chwili przez sen. -Proszę... nie umieraj... -Poczułem lekką gulę w gardle, chciało mi się płakać, lecz udało mi się na szczęście powstrzymać łzy. Skierowałem wzrok na jej usta, powoli się do nich zbliżałem. Nagle dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy, szybko poderwałem się do góry.
-(Imię)! Obudziłaś się! Jak się czujesz? Boli cię coś?
-Bolą mnie plecy.
-Nic dziwnego, masz skruszoną kość w kręgosłupie i będziesz leżeć tu jeszcze tydzień.
-Haa? Jak to?
-Ale mam jeszcze dobrą wiadomość!
-Dobrą?
-Do szkoły idziesz dopiero za miesiąc!
-jeej... -Odpowiedziała (imię) lekko się uśmiechając. -Jak twoja głowa? -Wyciągnęła rękę w moją stronę, odgarniając mi włosy z czoła i przyglądając się bandażowi.
-Dobrze. Przepraszam cię...
-Za co?
-To wszystko przeze mnie. Gdybym lepiej wylądował, albo jakbym poczekał z tą kolejką.
-Ej... to nie była twoja wina. Niby skąd miałeś wiedzieć?
-Nie powinnaś zadzwonić do swojej mamy?
-Już widzę jej reakcję, później to zrobię, chciałabym jeszcze troszkę pooddychać.
-Rozumiem. (Imię) wiedz że od teraz przez ten tydzień każdą wolną chwilę będę spędzał z tobą żeby ci się nie nudziło!
-Na prawdę? Ale, zajęcia.
-Nie przejmuj się nimi, reszta na pewno też będzie przychodzić.
-Ale nie chcę robić aż takiego problemu.
-Co ty gadasz? Nie robisz problemu, zależy nam na tobie więc będziemy cię odwiedzać. To przecież żaden problem.
-W takim razie bardzo dziękuję!
-Nie ma za co! -Uśmiechnąłem się.
TIME SKIP 3'rd person
Obudziły cię promienie słoneczne padające na twoją twarz. Łóżko szpitalne było niesamowicie twarde. (Wczoraj Makoto, razem z mamą siedzieli ze mną aż do późnego wieczora. Mama dzisiaj pracuje więc nie będzie jej do osiemnastej. Ale Makoto obiecał że dzisiaj przyjdzie o trzynastej i przyprowadzi wszystkich. W szpitalu jest strasznie nudno, a zwłaszcza kiedy jest się przykutym do łóżka.)
TIME SKIP
Równo o trzynastej piętnaście cała paczka przyszła cię odwiedzić. Przez te kilka godzin gapiłaś się na zegarek.
-(imię)! Jak się czujesz?! -Pierwsza wparowała Gou łapiąc twoją rękę.
-Już jest lepiej.
-Plecy nadal cię bolą? -Wszedł Rin.
-Troszkę, ale jest już lepiej.
-Bieedna (zdrobnienie imienia)! -Wystrzelił Nagisa. Miał już do ciebie podbiegać i cię przytulać ale Rei zatrzymał go w ostatniej chwili.
-Nagisa... dałbyś sobie spokój. (imię) jest ranna.
-Faktycznie. Przepraszam!
-Spoko, spoko. Nie masz za co przepraszać.
-(imię)! Mówię ci to już trzeci raz! Masz na siebie uważać! -Wparował Haru. -Dla czego zawsze musisz coś sobie robić?
-Jaa... przepraszam.
-Haru! Przestań! Tym razem była to moja wina! Przecież opowiadałem ci! -Wtrącił się Makoto.
-Wiem. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Skąd wiesz że następnym razem nie zobaczymy się na OJOM-je?!
-Haruka! -Krzyknęła Gou. -Przestań tak mówić!
-Nie drzyjcie się. To szpital. -Zirytował się Rin.
-(imię) nie przejmuj się Harusiem. Tak to wygląda jak jemu na kimś zależy. -Wtrącił się Nagisa.
-Tsk! Po prostu nic już sobie nie rób.
-Dobrze. Postaram się.

YOU ARE READING
Makoto x Reader
FanficZ powodu przylotu dużej ilości imigrantów do Polski ty, twoja mama i ojczym musieliście przeprowadzić się do Japonii. A skoro Japoński miałaś w małym palcu to jednocześnie się smuciłaś że upuszczasz kraj, przyjaciół i resztę rodziny ale też cieszyła...