MAKOTO POV
Powoli otworzyłem oczy, mimo że gdybym mógł to spałbym dalej. Twarz moją i (imię) dzieliło dosłownie kilka milimetrów. Miała wory pod oczami, widać było że płakała przez sen. Jednak mimo wszystko była piękna, dotknąłem czubkiem nosa jej nos i mimowolnie się uśmiechnąłem. Kątem oka spojrzałem na zegarek, była już szósta. Powoli się podniosłem nie budząc jej i udałem się do kuchni żeby zrobić śniadanie. Już sięgałem do lodówki po jajka z zamiarem zrobienia jajecznicy. Gdy nagle usłyszałem dość głośny hałas, szybko pobiegłem do pokoju, moim oczom ukazała się siedząca na podłodze (imię) rozmasowująca bolącą od nagłego spotkania z podłogą głowę.
-Ałałała...
Prychnąłem cicho starając się powstrzymać śmiech.
-Bardzo śmieszne...będę miała guza...
-Musiało ci się śnić coś odjazdowego skoro aż zjechałaś z łóżka.
Skierowała na mnie tylko swój zaspany wzrok.
-Nie jesteś śmieszny... -Lecz mimowolnie lekko się uśmiechnęła.
Uklęknąłem obok siedzącej na podłodze (imię) i pocałowałem ją w czubek głowy.
-Już lepiej?
-Jeszcze nie...
3,rd person POV
Nagle złapałaś Makoto za koszulkę i złączyłaś wasze wargi. Chciałaś podnieść się na jego kolana lecz pośliznęłaś się i upadłaś na niego tak że jego twarz zgniatały twoje piersi.
-Ups, soreczka Makuś, chciałam być romantyczna ale wyszło coś po huju. -Stwierdziłaś cały czas leżąc. Chłopak nie odpowiadał. - Makuś? Żyjesz tam?
Lecz ten chwycił cię za ramiona i lekko odepchną. Jego twarz była całą czerwona.
-Nie no... nie żebym się skarżył ale tak troszkę mnie przydusiłaś. -Odparł łapczywie chwytając powietrze.
-Sorki. -Odpowiedziałaś z uśmieszkiem. Po czym podniosłaś się tak że siedziałaś na jego torsie. Chłopak spojrzał się na ciebie i znów się zarumienił. Miałaś na sobie tylko przydługą męską koszulę przez którą lekko prześwitywały twoje nagie piersi. Patrzyłaś się na niego z góry gdy nagle przyszedł ci do głowy misterny plan. -Makuś?
-C..co?
Chwyciłaś go jedną ręką za oba nadgarstki i przygwoździłaś do podłogi. Dekolt w bluzce opadł odsłaniając twoje piersi. Chłopak znów zastygł w bezruchu nie mogąc oderwać wzroku.
-Masz łaskotki?- Spytałaś chłopaka z szyderczym uśmiechem. Temu od razu rozszerzyły się oczy i spojrzał przestraszonym wzrokiem w twoje źrenice. Uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej i wbiłaś mu palce w żebra. Makoto od razu złapał cię za nadgarstek, jeden szybki ruch i już znajdowałaś się pod nim.
-Pożałujesz tego...- Powiedział uśmiechając się. Tym razem to on był na wygranej pozycji. Nie przemyślałaś tego wcześniej, najgorsze jest to że ty masz CHOLERNE łaskotki.
-No już, już. Przepraszam, Makuś! -Próbowałaś się uratować, jednak wiedziałaś że to nic nie da.
-Już za późno na przeprosiny. - Po czym zrobił uśmiech typowego bad boya i zaczął cię łaskotać po bokach. Starałaś się wyrwać lub zakryć rękami wrażliwe na łaskotki miejsca. Lecz nie wyszło ci to ponieważ chłopak sprawnie cię unieruchomił. Śmiałaś się w niebo głosy wywijając daremnie nogami. Szamotanina trwała już jakieś dwie minuty gdy nagle za bardzo zamachnęłaś się nogą i jebłaś małym palcem w nogę łóżka. Widać chłopak to zauważył bo twoje oczy momentalnie zaszły łzami. Makoto od razu cię puścił i dał ci rozmasować palca.
-Ał...ał...ał... czuję że umieram... Makuś... wiedz że cię kocham... -Lamentowałaś masując mały palec.
-Nawet nie wiesz jak ja dobrze znam twój ból...- Patrzył się na ciebie pełen współczucia.
-O nie... złamałam paznokcia... Makuś masz może plasterek?
-Mam, już ci przynoszę. -Po czym chłopak wstał i skierował się do kuchni, poszperał chwilę w szafkach, po chwili wrócił z pudełkiem plasterków.
-Przykleić ci?
-A będziesz umiał? -Makoto spojrzał się na ciebie zażenowanym wzrokiem. -Dobrze już dobrze. -Odpowiedziałaś dając chłopakowi nogę. Ten chwycił ją w pięcie i delikatnie przykleił plasterek do twojego palca. -Najlepiej przyklejony plasterek na świecie kochanie. -Uśmiechnęłaś się.
-To sarkazm?
-Skądże znowu.
Chłopak uśmiechną się do ciebie czule całując twój mały palec u nogi.
-Wiesz co Makuś? Twoje zdolności uzdrawiające są zadziwiające, może porzuć basen i zostań Jezusem?- Zaśmiałaś się.
-Zawsze to jakaś koncepcja. -Odwzajemnił uśmiech. Nagle całą atmosferę popsuł twój burczący brzuch. Zaśmialiście się.
-No to teraz panie Jezusie idź mi zrobić śniadanie.
-Jezus już pędzi, leci.
TIME SKIP
Właśnie siadaliście do stołu i po standardowym "ittadakimasu" zabraliście się za jedzenie.
-Makuś?
-Hm? -Odpowiedział Makoto połykając własnie kęs jajecznicy.
-Bo... miałam ci powiedzieć jaką podjęłam decyzję... co do pieska...
-I co?
-Zdecydowałam się na...
Nagle z pokoju dobiegł dźwięk dzwonka telefonu Makoto.
-Może to ta babka z kliniki? Szybko idź odbierz!
-Już idę. -Chłopak zerwał się z krzesła i w ostatniej chwili nacisną zieloną słuchawkę.
-Dzień dobry, czy zastałam Tachibanę-san?
-Tak,przy telefonie.
-Czy przemyśleli może już państwo o losie pieska?
-Tak, myślę że tak...
-Dobrze... w takim razie prosiłabym o możliwe jak najszybsze przyjechanie tu.
-Oczywiście zaraz będziemy.
-Dobrze, do widzenia.
-Do wiedzenia. -Odpowiedział chłopak odkładając telefon.
-(imię)! Szybko zbieraj się! Musimy jak najszybciej jechać do kliniki tam powiesz jaką decyzję podjęłaś.
-Już idę! -Połknęłaś ostatni kęs jajecznicy i pognałaś czym prędzej do łazienki.
TIME SKIP
Staliście już przed wejściem do kliniki. Makoto chwycił za klamkę wpuszczając was do środka puszczając cię przodem. Weszliście do wskazanej salki, tam od razu przywitała już dobrze znana wam pielęgniarka.
-Dzień dobry, cieszę się że państwo widzę. Jaką państwo podjęliście decyzję?
Chłopak spojrzał się na ciebie pytająco, ty skierowałaś swój wzrok na pielęgniarkę i powiedziałaś stanowczym tonem.
-Zdecydowałam się na leczenie.
Witajcie po dość długiej przerwie moje ciapągi <3 <3 Już dawno miałam zamiar napisać ten rozdział ;-; znacie ten smutny uczuć kiedy wiesz o czym chcesz pisać ale nie wiesz jak to opisać ;-; ale się udało ^^ A i mam zamiar gdzieś nie dawno napisać drugie seksy. A jako że już wiecie że mój sposób opisywania seksów jest bardzo... dosadny? to dobre słowo? nwm xd tak więc, chcecie drugie seksy czy nie? piszcie :*
YOU ARE READING
Makoto x Reader
FanfictionZ powodu przylotu dużej ilości imigrantów do Polski ty, twoja mama i ojczym musieliście przeprowadzić się do Japonii. A skoro Japoński miałaś w małym palcu to jednocześnie się smuciłaś że upuszczasz kraj, przyjaciół i resztę rodziny ale też cieszyła...