Rozdział 12

1.9K 122 59
                                    

-Uważaj na siebie!  -Zawołałam za Polą. Po chwili trzasnęły drzwi i zapadła cisza. Dla mnie bardzo krępująca cisza. 

Chciałam zwrócić uwagę Michałowi, że źle zrobił, wysyłając Polę samą o tej porze po Remka, ponieważ na każdym rogu ulicy czai się niebezpieczeństwo, lecz nie miałam odwagi powiedzieć ani jednego słowa. W dodatku było mi tak gorąco, a przez te kajdanki nie mogłam zdjąć cienkiej kurteczki, która miałam na sobie. Mogłam poprosić, byśmy wyszli razem z Michałem na balkon, chociaż na pięć minut, ale ta prośba, jak i żadna inna, jakoś nie chciała mi przejść przez gardło, które miałam wysuszone na wiór.

-Usiądziemy? -Zapytał Michał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.

Zajęliśmy miejsca na łóżku. Spojrzałam na nasze dłonie, które spoczywały miedzy nami tuż obok siebie.

-Może sami poszukamy tego kluczyka? -Zaproponował po chwili Michał.

Stwierdziłam, że to dobry pomysł. Lepsze to niż siedzenie bezczynnie w niepotrzebnym skrępowaniu.

Wstaliśmy równocześnie i zaczęliśmy poszukiwania. Czasami zapominaliśmy, że musimy trzymać się blisko siebie, z powodu tych kajdanek, i ruszaliśmy w dwie różne strony, co zazwyczaj kończyło się zderzeniem. Przeszukaliśmy chyba cały pokój, znaleźliśmy dwie pary małych kluczyków, lecz żadne nie pasowały do zamka tego ustrojstwa, które nie pozwalało się nam oddzielić.

Szybko daliśmy sobie spokój z tymi poszukiwaniami, a Michał chwycił mój aparat, który wykorzystywałam głównie do sesji, by zerknąć na zdjęcia.

Usiedliśmy razem, bardzo blisko siebie, stykając się ramionami. Oglądając zdjęcia, bardziej zwracałam uwagę na obiekt mojej adoracji. Przyglądałam się Michałowi ukradkiem, ciesząc oczy i serce jego widokiem. Bardzo starałam się, żeby mnie na tym nie przyłapał.

-Mógłbym wybrać te, które wrzucicie na bloga? -Zapytał, lecz sens tego pytania do mnie nie dotarł. Przynajmniej nie od razu, ponieważ znów bujałam w marzeniach, mając przed sobą najwspanialszy widok na świecie.

-Czemu mu się tak przyglądasz? -Usłyszałam kolejne pytanie, a to z kolei przywróciło mnie do rzeczywistości.

-Emm...miałeś coś na włosach... -Powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy.

-Co takiego? -Odłożył aparat i potrząsnął głową, błądząc palcami we włosach.

-Nie wiem..., ale już nie masz. -Posłałam mu uśmiech. -Jak zdjęcia? -Zagadnęłam, by zmienić temat.

-Pola jest, jaka jest, ale robi naprawdę dobre zdjęcia. Pytałem, czy mógłbym wybrać te, które wlecą na bloga.

-Jasne. Pola na pewno nie będzie mieć nic przeciwko temu.

-Nie byłbym tego taki pewien. Zauważyłem, że niezbyt mnie lubi. To był twój pomysł, żebym pozował z tobą do zdjęć?

-Po części...W sumie razem to wymyśliłyśmy. -Znów trochę skłamałam i czułam się z tym naprawdę źle, ale mówienie mu prawdy wszystko by skomplikowało, przysporzyło mi niepotrzebnych i krępujących pytań z jego strony.

Wtedy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych wejściowych drzwi. Poczułam ulgę, że Pola i Remek już są, w sumie zdziwiłam się, że tak szybko. Zerwałam się z miejsca, by wyjść im na przeciw, lecz poczułam tylko mocne szarpnięcie, a po chwili wylądowałam na kolanach Michała. Zakłopotana, zaczerwieniłam się po same uszy. Nasze twarze znalazły się tak blisko siebie, że jego niebieskie oczy przysłoniły mi cały świat. Nie myślałam, co się zaraz stanie, po prostu patrzyłam w te oczy, będąc jak najbardziej świadoma tego, że nasze usta dzielą małe centymetry. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, zaczęłam zmniejszać ten dystans. Jednak ktoś mi w tym przeszkodził.

-Pola, jestem. Co...

Zerwałam się na równe nogi, podobnie jak Michał. Stanęliśmy twarzą w twarz z mamą mojej przyjaciółki.

-Dobry wieczór... -Rzuciłam, nieco zakłopotana, próbując schować za naszymi plecami dłonie, za które byliśmy złączeni.

-Cześć, Klara. Sami tu jesteście? A gdzie Pola?

-Pola... -Próbowałam błyskawicznie wymyśleć jakieś kłamstwo, lecz nic wiarygodnego nie przychodziło mi do głowy, dlatego postanowiłam powiedzieć prawdę. -Pola musiała na chwilę wyjść.

-Wyjść? O tej godzinie? -Kobieta zerknęła na zegarek. -A gdzie?

-Bo widzi pani...Zaistniała taka kłopotliwa sytuacja. Bo... -Odsunęłam się nieco od Michała i pokazałam mamie mojej przyjaciólki kajdanki.

-A kto wam to zrobił? -Mama Poli bardzo się przejęła.

-Po prostu robiłyśmy z Polą kolejną sesję do bloga i ona wpadła na pomysł, że fajnie będzie to wyglądać, gdy będziemy spięci kajdankami...To tylko taka podróbka, ale...tak jak prawdziwych, nie da się ich otworzyć bez kluczyka. A Pola go zgubiła. I teraz właśnie poszła po mojego brata, bo on nie odbiera naszych telefonów, a na pewno by nam pomógł. -Zakończyłam wyjaśnienia bardzo zażenowana.

-Zaraz, a jak wygląda ten kluczyk?

-Nie wiem...nigdy go nie widzieliśmy. Ale na pewno jest mały.

Mama Poli zniknęła w przedpokoju, lecz po chwili znów pojawiła się w pokoju swojej córki.

-Ja ostatnio znalazłam na podłodze mały kluczyk. Zobaczcie. Może będzie pasował. -Podała nam przedmiot.

Michał wziął kluczyk i włożył go do małego zamka kajdanek. Przekręcił delikatnie i zostaliśmy uwolnieni.

-Dziękujemy pani bardzo. -Uśmiechnęłam się, rozmasowując sobie nadgarstek.

-Nie ma sprawy. Moglibyście zadzwonić do Poli, żeby już wracała. Nie powinna szwendać się o tej porze po ulicy.

-Tak. Już dzwonię. -Uradowana chwyciłam swój telefon, a mama Poli wyszła z pokoju, zostawiając nas samych.

Wykręciłam numer do przyjaciólki i przystawiłam telefon do ucha. Jeden sygnał...drugi...trzeci...

Nagle Michał wyrwał z mojej dłoni telefon i rzucił go na łóżko. Zdezorientowana i zdziwiona spojrzałam na niego, chcąc zapytać, co to miało znaczyć. Jednak pytanie nie opuściło moich ust, które w jednej chwili zetknęły się z ustami Michała.


Helloł !

Długo myślałam nad tym rozdziałem, miałam dość dużo pomysłów, lecz musiałam zdecydować się na jedną wersję, którą macie powyżej ^^ 

Jak się podoba? :)














Otwórz oczy | M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz