Rozdział 22

1.3K 98 29
                                    

-To co mam zrobić?

-Hm... -Zaczęłam się zastanawiać, a po chwili uśmiechnęłam się, ponieważ wpadłam na pewien genialny pomysł.


-Mówisz serio? -Zapytał Michał, gdy wyjawiłam mu mój pomysł.

-A dlaczego nie? To będzie dla niego taka nauczka za to, że nie ufa przyjaciołom i własnej siostrze. To co, zgadzasz się?

Michał zaczął się zastanawiać. Osobiście, będąc na jego miejscu, nie miałabym żadnych wątpliwości. Remek sobie zasłużył.

-Dobra. Masz rację.

-To idź. -Pocałowałam go w policzek i pchnęłam lekko w stronę tarasu. Sama skryłam się za rogiem.

-Co tu się dzieje?! -Zawołał Michał, kiedy podszedł pod sam taras.

Remek i Dominika natychmiast odskoczyli od siebie.

-Jak możecie?! -Michał udawał oburzonego i zranionego. Ja natomiast śmiałam się w duchu, obserwując to wszystko z ukrycia.

-Sorry, ale... Ja nie wiem jak to się stało. -Mój brat był bardzo zakłopotany. Próbował się tłumaczyć.

-Dobra, daruj sobie. Oboje jesteście siebie warci. -Powiedział i odwrócił się. Zaczął iść szybko w moją stronę. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy szybko w stronę frontowej furtki.

-Chyba byłem przekonujący?

-I to jak. Ich miny, a szczególnie Remka, były genialne. -Zaśmiałam się.

-Tylko...co teraz? -Zatrzymał się, a z jego twarzy zniknął uśmiech.

-Zobaczymy. Na razie nie mam zamiaru się tym martwić. -Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go przed siebie.

***

-Jak dobrze, że jesteście! -Wybiegła nam na spotkanie Dominika, gdy ja i Michał wróciliśmy z krótkiego spaceru. Była przerażona i ja też przestraszyłam się, że stało się coś bardzo złego. -Remek... -Powiedziała tylko, a mi serce mocniej zabiło ze strachu.

-Co z nim? -Zdołałam zapytać.

-Powiedziałam mu prawdę...

-To znaczy co? -Dopytywał się Michał.

-Że my tylko udawaliśmy... Że tak naprawdę, to chodzicie ze sobą.

-O, Boże, mieliśmy to zrobić sami. Gdzie on teraz jest? -Powiedziałam.

-No, właśnie... Wkurzył się i pojechał.

-Gdzie pojechał?

-Nie wiem. Ale on wcześniej pił alkohol! I to sporo! Próbowałam go zatrzymać, ale nie dał sobie nic powiedzieć...-Potworne przerażenie znów odmalowało się na jej twarzy.

Popatrzyliśmy na siebie z Michałem. Jego wyraz twarzy zaczął upodabniać się do wyrazu twarzy Dominiki - jedno wielkie przerażenie.

Michał zerwał się z miejsca i pobiegł do garażu. Ruszyłam za nim, nie wiedząc, co planuje. Zobaczyłam, że wsiada do swojego samochodu, lecz zanim odjechał, zdołałam go zatrzymać.

-Muszę go znaleźć. -Powiedział, nie, prawie krzyknął, zanim zdążyłam go zapytać, gdzie jedzie.

-Przecież ty też piłeś. -Próbowałam go zatrzymać.

-Tylko jeden kieliszek. Wolę już zapłacić mandat, jeżeli złapie mnie policja i odnaleźć Remka niż siedzieć tutaj bezczynnie i czekać aż on wróci. -Zamknął drzwi, ale po sekundzie otworzył je z powrotem. -Domi, w którą stronę pojechał?! -Zawołał.

-Tam! -Dziewczyna wskazała kierunek ręką.

-Poczekaj, jadę z tobą. -Przytrzymałam drzwi, gdy chciał je zamknąć.

-Nie. -Zaprotestował. -Zostań. Gdyby wrócił, lepiej, żeby jedno z nas przy nim było.

Ustąpiłam. Nie wiem dlaczego. Po prostu się bałam. O niego i o Remka. O nasz związek, o...wszystko.

Poczułam, jak po moich policzkach płyną łzy. Patrzyłam nieruchomo za odjeżdżającym samochodem mojego chłopaka.

Po chwili obok mnie pojawiła się Dominika. Położyła mi dłoń na ramieniu, a ja popatrzyłam w jej twarz. Nie winiłam jej, że nie zdołała zatrzymać mojego brata, wiedziałam jaki jest porywczy i uparty. Przytuliłyśmy się, by dodać sobie otuchy. Niestety, z każdą chwilą czułam się jeszcze gorzej.

***

Nie chciałam psuć gościom imprezy, dlatego nic nikomu nie mówiłam o Remku i Michale, który pojechał go szukać. Kiedy ktoś pytał się mnie o nich raz po raz, odpowiadałam, że po prostu nie wiem. Próbowałam się uśmiechać, lecz w ogóle mi to nie wychodziło.

-Klara, idź na górę. Ja tu wszystkiego przypilnuję. -Zaproponowała w pewnym momencie Dominika.

Nie sprzeciwiłam się. Spokój i samotność na pewno dobrze mi zrobią. Poszłam więc do swojego pokoju i stanęłam przy oknie. Zaczęłam niecierpliwie wyglądać przyjazdu chłopaków, jednocześnie co chwilę zerkając na wyświetlacz mojego telefonu. Liczyłam na jakiś sygnał od jednego albo drugiego - wiadomość, połączenie, cokolwiek. Niestety, iPhone milczał, na podwórku przed domem też panowała cisza.

Dochodziła pierwsza w nocy. Byłam bardzo zmęczona i śpiąca i gdy tylko położyłam się na łóżku zmorzył mnie sen. Walczyłam chwilę z wejściem do świata snu, lecz w końcu dałam za wygraną.


Który jasnowidz przewidzi, jak to się wszystko skończy? :D














Otwórz oczy | M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz