Rozdział 18

1.6K 104 4
                                    

W przeciągu jednego dnia zdołałam dowiedzieć się, gdzie mieszka dziewczyna, która zajęła moje miejsce u boku Michała.

Śledziłam ją i dlatego wiedziałam, na które osiedle podejść następnego popołudnia. Czekałam dość długo, by się pojawiła, lecz byłam mega zdeterminowana i wcale nie przeszkadzało mi zimno.

Kiedy wyszła z budynku podążyłam za nią. Złapałam ją w alejce za jednym z bloków; chwyciłam za ramię, a ta odwróciła się.

-O co chodzi? -Zapytała, uśmiechając się delikatnie.

Miałam ochotę zetrzeć jej ten uśmiech z twarzy. Moją pięścią.

-Odczep się od niego, rozumiesz? Zostaw go w spokoju.

Nosz, kurwa! Musiałam wybuchnąć. Obiecałam sobie załatwić tą sprawę dyplomatycznie, ale nie wyszło...

-Co? -Dziewczynę najwyraźniej zatkało. -Chyba mnie z kimś pomyliłaś...

Sama zaczęłam zastanawiać się, czy to aby nie prawda. Byłam tak wzburzona, że pomyłka była jak najbardziej możliwa. Ale nie tym razem!

-Wiem dobrze kim jesteś. Odwal się od Michała.

Nagle w jej oczach zobaczyłam zrozumienie.

-Ty jesteś Klara? -Zapytała, a na jej ślicznej buźce znów pojawił się uśmiech. Myślałam, że nie wytrzymam.

-Już ci o mnie powiedział. Bo wiesz co, o tobie nic mi nie wspominał. Nawet się do mnie nie odezwał!

-Poczekaj... Ty nic nie rozumiesz. To nie jest tak, jak ci się wydaje. Po prostu...

-Zamknij się. Nie mam ochoty ciebie słuchać. Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś zostawiła Michała w spokoju, bo pożałujesz. Rozumiesz?

-Ale...

-Nie. -Ucięłam. -Nawet nie waż się mu wspominać, że z tobą rozmawiałam. I odczep się od niego, raz na zawsze.

Po tych słowach zaczęłam szybko odchodzić. Zatrzymałam się dopiero obok jakiegoś przystanku. Usiadłam na ławce, by emocje mogły ze mnie opaść.

Nigdy nie podejrzewałam, że w złości mogę tak komuś nagadać. Zawsze byłam cicha, spokojna, szczególnie w towarzystwie nieznajomych.

Ale cieszyłam się, że ta dziewczyna wie, że nie odpuszczę sobie Michała.

Wstałam, już nieco uspokojona, i poszłam do domu. Okropnie zmarzłam i marzyłam tylko o miękkim łóżku.

I o ciepłych ramionach Michała...

***

Wczesnym wieczorem źle się poczułam. Po zmierzeniu gorączki okazało się, że mam temperaturę. Nic poważnego, ale jednak czułam się osłabiona. Przebrałam się w moją ulubioną, ciepłą piżamę onesie i poszłam zrobić sobie do kuchni kakao.

Kiedy wychodziłam z pomieszczenia i zmierzałam w kierunku schodów drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wszedł mój brat. Niestety, nie sam.

Aż zatrzymałam się na widok Michała u boku z tą jego nową dziewczyną. Poczułam złość. Nie pomyślałabym nigdy, że jest taki bezczelny, by przyjść tutaj z nią. Jednak nic nie mogłam dać po sobie poznać póki był obok Remek.

-Cześć. Jest mama? -Zapytał mnie mój brat.

-Nie ma. -Odpowiedziałam w miarę normalnym tonem.

Michał zaczął dyskretnie kiwać głową, prosząc mnie wzrokiem, bym zrozumiała o co mu chodzi. Ja jednak nie dałam rady domyślić się, co chce mi przekazać. W tym momencie niezbyt mnie to interesowało. Byłam na niego zła, bo tym, że ją tutaj przyprowadził przekroczył wszystkie granice.

Otwórz oczy | M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz