Rozdział 26

2.2K 154 84
                                    

Obudziłam się nad ranem. Od razu przypomniałam sobie swój sen, który teraz nie do końca wydawał mi się snem, więc przestraszona pobiegłam na dół. Impreza już trochę przycichła, niektórzy odlecieli otumanieni alkoholem, lecz inni jeszcze trzymali się na nogach.

-Michał! -Zawołałam, gdy dostrzegłam go w kuchni, jak sprzątał butelki i puszki po alkoholu razem z Dominiką.

Podniósł na mnie wzrok, a ja od razu do niego podbiegłam i wtuliłam się w jego ramiona.

-Dzieki Bogu. -Wymamrotałam i obsypałam jego twarz pocałunkami.

-Coś się stało? -Zapytał zatroskany.

-Nie. -Uśmiechnęłam się, ciesząc się, że widzę go całego i zdrowego. -Odnalazłeś Remka?

-Tak. Przywiozłem go swoim samochodem, a później poszedłem po jego auto. Teraz śpi.

-Dlaczego mnie nie obudziłeś?

-Nie mialem serca tego robić. Chyba musiałaś być bardzo zmęczona, że zasnęłaś przy takiej głośnej muzyce i hałasie z dołu.

-Masz racje. A... rozmawiałeś z nim? -Mówiąc "nim", miałam na myśli mojego brata.

-Nie bardzo. Był pijany, nie bardzo dało się z nim o czymkolwiek porozmawiać...

-Bardzo się o was bałam... -Znów się w niego wtuliłam.

-Niepotrzebnie. -Objął mnie mocno. -Naprawdę niepotrzebnie.

***

Leżałam w łóżku zamyślona. Pisałam z Polą na Facebooku, wyjaśniłam jej pokrótce, co się stało. Była bardzo zawiedziona, że nie powiedziałam jej, że chodzę z Michałem. Przeprosiłam ją za to, a ona zrozumiała i mi wybaczyła. Kochana...

Nagle poczułam jak obejmuje mnie Michał. Uśmiechnęłam się zaskoczona, bo tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że się obudził. Odwróciłam się w jego stronę.

-Spałaś? -Zapytał zaspany, uśmiechając się.

-Nie. -Pokręciłam głową. -Rozmawiałam z Polą.

-Która godzina? -Przetarł zaspane oczy.

-Dziesiąta. -Zerknęłam na zegarek.

-Wszyscy już pojechali?

-Tak. Jakąś godzinę temu. I jak się podobała urodzinowa impreza?

-Chyba nie zapomnę tej nocy do końca życia.

-Ja tak samo. Byłam tak zdenerwowana i przestraszona, że tego się nie da zapomnieć. W dodatku ten sen... -Powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

-Jaki sen?

-Nic takiego. -Próbowałam zamknąć ten temat.

-No, powiedz. Proszę... Widzę po twojej minie, że to było coś strasznego.

Wtedy uległam i postanowiłam mu o wszystkim opowiedzieć. Zrobiłam to jak najkrócej, nie przebierając w słowach.

-Moje biedactwo. -Przytulił mnie do siebie mocniej. -Jednak to tylko sen, więc nie masz się czym martwić.

-Masz rację. Martwię się czymś innym.

-Czym?

-Remkiem. I rozmową z nim. Znam go bardzo dobrze i wiem, że to nie będzie takie łatwe.

-Tak ci się tylko wydaje. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

-Skąd w tobie tyle optymizmu?

-Bo niezależnie od tego, co powie Remek, ja zamierzam być nadal być z tobą. I nic i nikt mi w tym nie przeszkodzi.

-Kocham cię. -Uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach mocny i czuły pocałunek.

Parę minut później wstaliśmy z łóżka. Poszliśmy zająć się śniadaniem dla naszej czwórki. Kiedy już prawie wszystko było gotowe, do kuchni przyszli Remek i Dominika. Ja i Michał wymieniliśmy spojrzenia z moim bratem. Jego wyraz twarzy był nieprzenikniony, nie wiedziałam, co czuje i myśli.

-Cześć. -Uśmiechnęłam się lekko, nieco skrepowana.

-Cześć. -Odpowiedział Remek, a po nim to samo Domi, lecz ona bardziej entuzjastycznie.

-Siadajcie. -Zaprosiłam ich do stołu i wszyscy zajęliśmy miejsca. Przez chwilę jedliśmy w milczeniu, lecz ciszę pierwszy przerwał Remek.

-Chcę was przeprosić.

Ja i Michał zastygliśmy w bezruchu, kierując na niego wzrok.

-Nie patrzcie tak na mnie. -Powiedział. -Jak wczoraj dowiedziałem się o wszystkim od Dominiki, byłem wściekły, ale jak tak jechałem samochodem...

-To było bardzo głupie. -Przerwałam mu karcącym tonem. -Mogłeś... -Urwałam, gdy Michał położył swoją dłoń na mojej dłoni, która spoczywała na stole.

-Wiedziałem, że będziesz zrzędzić, jak zawsze. -Powiedział, lecz uśmiechnął się pod nosem, ale chwilę potem znów był poważny. -A wracając do tematu... Jak tak jechałem wczoraj samochodem, cała złość mi przeszła, tak nagle... A wiecie dlaczego?

Pokręciliśmy głowami.

-Bo zrozumiałem -ciągnął i popatrzył na Dominikę -...jak to jest, gdy właściwie się kogoś kocha.

Dominika posłała mu uśmiech i zarumieniła się.

-Zaraz... Czy ja dobrze myślę?

-Pewnie głupio, jak zwykle. -Znów zażartował.

-Ale może ja się nie zgadzam, żebyś chodził z moją kuzynka? -Odezwał się Michał.

Całej naszej trojce zrzedła mina. Remek był przerażony, próbował coś powiedzieć, lecz wtedy Michał uśmiechnął się.

-Spokojnie, to był tylko żart.

Od razu uśmiechy wróciły na nasze twarze. Byłam tak szczęśliwa, że tak dobrze się to wszystko skończyło, że wstałam i podeszłam do mojego brata.

-Jesteś kretynem, ale i tak cię kocham. -Uśmiechnęłam się.

Remek wstał i przytuliliśmy się do siebie. Pierwszy raz od bardzo dawna. Nie dość, że zyskałam chłopaka, to jeszcze odzyskałam utracone dawno przyjazne relacje z moim bratem. Czego chcieć więcej? No, może...zjadłabym duże pudełko czekoladowych lodów?


Ja już się z Wami żegnam i zapraszam do innych moich opowiadań. Tak, to jest ostatni rozdział. Już myślę nad kontynuacja, tak więc spokojnie. Jeżeli wpadnę na jakieś ciekawe pomysły, to na pewno napiszę drugą część :)

Bayoo ^^

Otwórz oczy | M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz