Rozdział 2

2.6K 145 65
                                    

W trakcie jazdy bardzo mało się odzywałam. Kiedy w pobliżu jest Michał uważam na słowa, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego, lecz wtedy też zacinam się i nie wiem kompletnie, co powiedzieć. O wiele bardziej wole słuchać jego głosu. A gdy się śmieje? Boże, wtedy serce bije mi tak głośno, że boję się, że ktoś je zaraz usłyszy.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, porozchodziliśmy się do pokoi, w których mieliśmy spać. Ja z Polą zajęłam ten należący do mnie.

-Boże. -Rzuciłam się na wielkie, miękkie łóżko.

-Co ci? -Zapytała mnie moja przyjaciółka.

-On jest cudowny. -Westchnęłam.

-Kto?  Michał? Wiesz, mi się wydaje, że on się tobą za bardzo nie interesuje...

-Musisz mnie dobijać? -Usiadłam z ponurą miną. -Skoro naprawdę jest tak, jak mówisz, muszę zrobić wszystko, by zwrócił na mnie uwagę.

-Mi się spodobał ten Kuba. -Uśmiechnęła się, pewnie przywołując w myślach jego twarz. Zawsze to robiła, gdy miała taką rozmarzoną minę.

-Ty też mu się podobasz. -Powiedziałam smutnym głosem. Chciałabym, żeby Michał poświęcał mi tyle uwagi, co Kuba mojej przyjaciółce; w samochodzie siedzieli obok siebie, non stop rozmawiali, a ja siedziałam tuż przed moją miłością i wstydziłam się do niej odezwać.

-Oj, Klara. -Pola usiadła przy mnie i objęła ramieniem. -Tobie też się uda. Musisz tylko uwierzyć.

-Myślisz? -Posłałam jej spojrzenie pełne nadziei.

-No, jasne. Jesteś taką zajebistą laską, że Michał w końcu to zauważy i zgłupieje na twoim punkcie tak, jak ty na jego.

-Dziękuję. Jesteś kochana. -Przytuliłyśmy się do siebie.

Nagle ktoś z impetem wpadł do pokoju. Zamarłam, gdy tym kimś okazał się Michał. Odsunęłyśmy się od siebie z Polą i obie spojrzałyśmy w jego stronę.

-Puka się. -Powiedziała Pola.

-Daj spokój. -Szturchnęłam ją w ramię i wstałam, uśmiechając się do chłopaka. -Nie musisz pukać. Nie słuchaj jej.

Michał popatrzył na nas jakimś dziwnym wzrokiem, jakby przyłapał nas na czymś zakazanym.

-Remek cię woła. To ja już wam nie przeszkadzam. -Powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Pola wpadła w śmiech, uderzając plecami o materac łóżka.

-I z czego tak rżysz? -Zapytałam, trochę zawiedziona, że Michał przyszedł tutaj tylko po to, żeby przekazać mi, że mój"kochany" braciszek mnie woła.

-Bo...haha...wiesz co on sobie pomyślał? -W końcu zdołała wydusić to zadanie przez śmiech.

-A skąd mam wiedzieć? Ty wiesz? Czytasz mu w myślach? -Odpowiedziałam sarkastycznie.

-Nie. -Pokręciła głową, podnosząc sie i opierając na dłoniach. -Ale miał taką minę, jakby przyłapał nas przynajmniej na tym, jakbyśmy się całowały.

-Co? Chcesz powiedzieć, że...Niee! Serio tak pomyślał! Boże... -Załamałam się.

-Daj spokój. Każdy wie, że jesteśmy przyjaciółkami i zawsze nimi będziemy. Niczym więcej. A on pewnie pokręci z tego bekę i potem zapomni.

-Obyś miała rację... -Wyszeptałam, blada jak trup.

***

Wieczorem, ja i Pola przygotowywałyśmy kolację. Moja przyjaciółka co chwilę rzucała w stronę Kuby zalotne spojrzenia i uśmiechy, które on odwzajemniał.

-Pola, skup się, przecięłabyś mi palec! -Zawołałam, gdy o mały włos ostry nóż wylądowałby na moim palcu.

-Co? -Spojrzała na mnie rozbieganymi oczami.

-Pstro! -Wyrwałam jej nóż z ręki i sama zaczęłam kroić czosnek do jajecznicy.

-Za ile będzie to szamanko? -Zawołał Remek.

-No, chwila. Dziesięć minut. -Odpowiedziałam zirytowanym tonem.

-Nie wkurzaj się tak. Tylko zapytałem.

-Daruj sobie. -Rzuciłam, ucinając rozmowę.

Chwilę potem kolacja była gotowa. Podałyśmy do stołu, ale, oczywiście, chłopcy wzięli swoje talerze do salonu i rozsiedli się z nimi na kanapie. Po posiłku wszędzie zalegały okruszki, a oni nawet nie potrafili brudnych talerzy wsadzić do zmywarki. 

Nagle, kiedy sprzątałam po nich ten bałagan, a Pola mi w tym pomagała, usłyszałam jakieś odgłosy za oknem. Jakby ktoś chodził po ogrodzie.

-Pola. -Przerwałam wycieranie stolika. -Słyszysz to?

Moja przyjaciółka chwilę nasłuchiwała, a gdy odgłosy kroków znów się pojawiły, doskoczyła do mnie, przestraszona. 

-Kto to może być? -Wyszeptała, drżącym głosem.

-Nie wiem. Musimy iść powiedzieć chłopakom. -Rzuciłam ściereczkę na podłogę i pobiegłam na górę. Pola podążyła za mną. Nagle wpadłam do pokoju Remka, w którym siedział z Kubą.

-Ktoś chodzi po naszym ogrodzie. -Powiedziałam, tak samo bardzo przestraszona, jak Pola.

-Kto? -Zapytał mój super inteligentny brat.

-Nie wiem! Ale zróbcie coś, bo my się boimy. -Ścisnęłam Polę mocno za rękę.

Remek razem z Kubą minęli nas i wyszli z pokoju. Podążyłyśmy za nimi, mocno się siebie nawzajem trzymając. 

-Rzeczywiście, ktoś tam jest. -Odezwał się Remek, gdy wyjrzał przez okno. Widać było po nim, że też się wystraszył. -Muszę iść po Michała.

-A... -Zaczęłam rozglądać się dookoła. Z tego strachu zupełnie nie zauważyłam, że nie ma go z nami. -A gdzie on jest?

-Poszedł odśnieżyć podjazd. -Odpowiedział Kuba.

-Teraz?! W tych ciemnościach?! -Zaczęłam panikować. Bałam się, że może mu się coś stać. A jeśli ten intruz za oknem jest niebezpieczny?

-Tak, teraz. Jutro wcześnie musimy jechać do miasta, a rano nikomu nie będzie się chciało odgarniać takiej kupy śniegu. -Wytłumaczył nam mój brat i skierował się do wyjścia. 

-Pola. -Popatrzyłam na nią, z mocno bijącym sercem. W tej chwili jednak nie była w stanie mnie jakkolwiek pocieszyć, sama się bała, lecz Kuba od razu do niej podszedł, zachęcająco wyciągając ramiona, a ta od razu się w niego wtuliła.

Ja martwiłam się o Michała. I także o Remka, w końcu to mój rodzony brat, kocham go, ale i tak sądzę, że zachowuje się jak debil.

Nagle, gdy ruszyłam powoli w stronę okna, by wyjrzeć przez nie i zobaczyć, czy Remek i Michał nie wracają już do domu, rozległ się wrzask mojego brata...






Otwórz oczy | M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz