*Luke*
Wracałem właśnie z ostatniej wizyty u nieletniego znudzony, do momentu smsa od Kaspra. Zaśmiałem się lekko i stojąc na światłach odpisałem.
"Nie do końca... Chciałbym porozmawiać....chodzi w pewnej części o Thala....a w pewnej o mnie...nie chce o tym pisać, wolę się spotkać. A co do Matta, to dzwonił dzisiaj do mnie z pytaniem o listę zakupów do spagetti...wiesz o co chodziło?"
Wysłałem wiadomość i napisałem kolejną do Thala.
"Wyszedłem z pracy. Wpaść po ciebie, czy czekać w domu. I co chcesz na obiad, bo nie wiem czy wejść po drodze po zakupy."
Wystukałem w momencie zmiany światła na zielone. Zostałem oczywiście potraktowany klaksonem.
- Cholera, dopiero co się zmieniły, jak ci się śpieszy człowieku to kup sobie helikopter! - Warknąłem przez otwarte okno. Skręciłem w lewo i powoli jechałem pod szkołę bruneta.*Thal*
Stałem z dziewczynami przed szkołą, gdy dostałem smsa od Luka. W sumie kusiło go poprosić by przyjechał. Z drugiej jednak strony wzbudza dużą sensację. A mi nie chce się tłumaczyć dlaczego mnie odwozi do szkoły taki przystojniak. Do tego kilka razy ktoś się mnie spytał czy to chłopak mojej mamy. Bleh... Jeśli by doszło do takiej sytuacji to chyba pokroił bym swoje serce na kawałki żeby nie czuć bólu.
"Nie trzeba... A na obiad może zróbmy pancake's? Z syropem klonowym albo owocami. I... Luke... pamiętasz o tym że w zamrażalce są nasze lody?"
Odpisałem mu, zaraz wracając do rozmowy z koleżankami. Szczerze mówiąc dziwnie się z tym czułem. Ale one przynajmniej nie namawiały mnie do ucieczek z lekcji, więc chyba dam radę zdzierżyć ich notoryczne szczebiotanie. No i może Luke pokaże że jest zazdrosny? Ech... ta nadzieja że mu na mnie zależy jak na ukochanym a nie jak na braciszku.*Luke*
Smsa odczytałem już pod budynkiem szkoły. Zadowolony zadzwoniłem do niego, ale szybko się rozłączyłem widząc czarnowłosego i jego towarzystwo. Był otoczony gromadą dziewcząt, które świergotały nad nim, jak nad bożyszczem.
- O nie moje panie... - Uniosłem brew i wysiadłem z samochodu podchodząc od tyłu do grupki.
- Witam młodzież. Dopiero teraz odczytałem twoją wiadomość. To co, wracamy do domu razem jak już tu przyjechałem? - Uśmiechnąłem się lekko zerkając na Thala i wyciągając w jego stronę lekko rękę. Miałem nadzieję, że żadna nie zawróciła mu w głowie, bo wtedy będę miał prawdziwy pretekst, żeby iść się zachlać razem z Kasprem.*Thal*
Nie minęło wiele czasu od schowania telefonu, jak usłyszałem za sobą ten cudowny głos. Zerknąłem na niego, niepewnie łapiąc go za rękę. Pewnie jutro zaczną gadać jakieś bzdury, ale mnie cieszył sam fakt bycia blisko niego.
- Jasne... możemy wracać... to jak z tym obiadem?? Pancakesy mogą być? - spytałem z lekkim uśmiechem.*Luke*
Lustrowałem otoczenie w postaci wianuszka dziewczyn. Przyciągnąłem lekko do siebie Thala i odgarnąłem mu grzywkę z czoła.
- Nie powinieneś ich trochę podciąć? Za chwile będziesz wyglądał jak ten pies z reklamy farb. - Zaśmiałem się lekko i poprowadziłem go do samochodu. Odwróciłem się do tłumu nastolatek i z uśmiechem puściłem im oczko. A niech gadają. Może nikt nie będzie miał odwagi go podrywać...
- Co do naleśników, to jak najbardziej. Wszystko chyba mamy, więc można od razu wracać. - Wsiadłem i niemal z piskiem opon ruszyłem z parkingu.
- Przepraszam, musiałem. - Zerknąłem na Thala dziwnie radosny czekając na jego reakcje.*Thal*
Dziwnie się czułem z tym że Luke tak się zachowywał... I to przy wszystkich. Może faktycznie jest zazdrosny? Chyba częściej będę spędzał czas z dziewczynami. Może nawet zaproszę którąś do wspólnej nauki? Może dzięki temu Luke powie mi dlaczego tak go irytuje obecność kogokolwiek w moim otoczeniu?
Wrzuciłem plecak na tylne siedzenie, usiadłem z przodu i zapiąłem pasy. Spojrzałem na Luka, zaciskając rękę na fotelu gry ruszył tak nagle... Byłem blady jak ściana.
- Mu...musiałeś? - spytałem zdziwiony, nie wiedząc o co mu chodzi.
YOU ARE READING
We make true love, killing us
RomanceLuke i Thal przyjaźnią się ledwo od 2 lat. Znają się co prawda o ponad rok dłużej... ale wracanie do tego nie jest dobrym pomysłem. Luke był jego kuratorem. Thal był jego pierwszym podopiecznym do którego momentami tracił cierpliwość. Mimo to zbliży...