~Kasper
Ten dzień nie mógł być bardziej męczący. Kac, Luke, zajęcia, Andrew i myśli związane z tym cholernym ćpunem. Dlaczego ja zareagowałem na niego w taki sposób? Przecież nie zakochałbym się w kimś takim. Co to to nie. W życiu nie spotkałem nikogo kto irytowałby mnie do tego stopnia.
Do tego jeszcze ta wiadomość... Koło 9? Może trochę wcześniej dostałem sms'a od Thala. Był przesycony szczęściem, optymizmem godnym tego kociaka. Jednak mnie... tak kurwesko mocno to zabolało.
"Kasper... nie uwierzysz. Luke wczoraj wieczorem poprosił mnie bym został jego chłopakiem. To niesamowite nie? Chciałem wczoraj się już pochwalić ale pewnie już spałeś i nie chciałem cię budzić. Może wpadniesz dzisiaj? Pogadamy, pójdziemy może połazić po okolicy?"
Wpatrywałem się w tą wiadomość, nie wiedząc jak zareagować. Przecież wiedziałem że prędzej czy później do tego dojdzie. Dlaczego nie udało mi się na to przygotować? I ta jego przeklęta propozycja spotkania. Mały cholerny kot. Ja go kiedyś własnoręcznie uduszę ale... Cieszyłem się z tego że wszystko mu się układa. Teraz... teraz będę miał pewność że nic mu się beze mnie nie stanie.
"Łoł... aż taki natrętny byłeś? Nie no żarcik... ale plus jest taki że przestaniesz mi ciągle truć dupę tekstami... Ale Kasper, on mnie nie chce, co mam zrobić by mnie widział XD Co do spotkania... Emm.. jestem już umówiony. Pragnę ci przypomnieć że jestem zajebistym przystojniakiem i mój kalendarz pęka w szwach od zapisanych spotkań"
Wysłałem tą wiadomość, chwilę bawiąc się telefonem. Kusiło mnie napisać do Luka ale... nie... to nie był odpowiedni moment. Pewnie bym mu zajebał jakbyśmy się dzisiaj spotkali.
- Andy... spadam do domu... - mruknąłem, nawet nie patrząc na jego zaskoczoną mordę. Ja zrywający się z wykładów? Pierwszy raz. Ale nie byłbym w stanie teraz słuchać profesora. Dlatego powolnym krokiem ruszyłem do mieszkania Matta.
Po pół godzinie byłem na miejscu. Wszedłem na klatkę, zaraz znajdując się w mieszkaniu. Spojrzałem na niego wkurzony.
- Spróbuj się zaśmiać, wypomnieć mi to lub wytknąć a cię zajebię - warknąłem, zaraz do niego podchodząc, opierając czoło o jego ramię i... po prostu pozwoliłem ujść emocją. Łza jedna po drugiej zaczęły spływać po moich policzkach. Cholera... znów przy nim ryczę jak debil.~Matt
Wstałem po 12 nieźle obolały. Głowa mi pulsowała i ogólnie miałem jakieś samopoczucie do dupy. W sumie co ja chce będąc na kacu. Wstałem i poszedłem się umyć. Zastanawiałem się pod prysznicem jak ja do cholery wytłumaczę się Kasprowi z wczorajszego wybryku. Trudno. W sumie nie miałem mu się z czego tłumaczyć. Byłem pijany. Pełen pewności siebie, wyszedłem się ubrać. Przechodziłem właśnie do salonu, gdy do domu wszedł Kasper z grobową miną. Zdziwiłem się strasznie widząc go o tej godzinie. Jeszcze bardziej wstrząsnęły mną jego słowa i to jak się we mnie wtulił i zwyczajnie rozpłakał. Nie bardzo wiedziałem co miałem zrobić.
- Głupi smarku. Jak mogę wyśmiewać kogoś, kto mnie stawia na nogi? - Mruknąłem prowadząc go na kanapę. Posadziłem go sobie na kolanach i przytuliłem lekko głaszcząc go po plecach. Wolałem nie pytać co się stało, ale tak siedzieć i nic nie mówić też tak głupio...
- Wiesz co mi się śniło przez ciebie gnojku? Słuchaj byłem czarnym spaniellem. I wszyscy się ze mnie śmiali w domu, poza małym, jasnym kotem w okularach. Ten mi uprzykrzał życie, a ja go zjadłem. Smakował budyniem. - Powiedziałem w zamyśleniu. Aby mówić. - A i dostałem smsa od Jake'a z przeprosinami. Nie poddaje się facet. - Parsknąłem i zerknąłem na złotookiego. - Jak skończysz, to ci zrobię herbatki. Pani Danken z naprzeciwka przyniosła mi soku truskawkowego. Kobieta jest dziwna, ale ma dobre wyroby. - Przyciągnąłem go bardziej do siebie i podrapałem lekko po karku. Czułem się bezsilny, zwłaszcza, że nie wiedziałem co jest powodem tej rozpaczy.~Kasper
Pozwoliłem mu poprowadzić się na kanapę i nawet nie sprzeciwiłem się gdy usadził mnie na swoich kolanach. Wtuliłem się w niego, i byłem pewien jednego. Teraz nie było ze mnie nic z pewnego siebie dupka jakiego znał Matt. Czułem się teraz tak cholernie pusty. A przecież wiedziałem że prędzej czy później będą razem. Jednak myśl że to Luke sprawi że Thal będzie szczęśliwy, tak cholernie bolała. Mimo wszystko będę w życiu kociaka jednak... nie tak jak bym chciał.
Zadrżałem lekko gdy po chwili odezwał się Matt. Widocznie starał się odciągnąć moje myśli od sprawy o której nie miał pojęcia. Zerknąłem na niego, zaraz lekko się uśmiechając.
- Czyli mam się czuć... zjedzony? - spytałem cicho, wycierając rękawem łzy. Cholera... czułem się teraz jak idiota. Przecież ja nie powinienem płakać z takich powodów. Jestem Kasper Quinn do cholery, chamski dupek którego nic nie rusza... Koń by się uśmiał gdyby usłyszał że ryczę przez takiego jednego zielonookiego dzieciaka.
- To miłe że smakowałem budyniem... - urwałem gdy wspomniał o Jaku - ... przeprosił? Za to że się do mnie dobierał czy za to że cię nachodzi? - spytałem cicho, poprawiając się na jego kolanach. Mógłbym już zejść jednak... wiedziałem że żal ściskający moje serce może mi uniemożliwić bycie twardym i nie płakanie. A... potrzebowałem wsparcia.
Czując jego jednak jego rękę na karku, zaraz podskoczyłem i wylądowałem pół metra od niego na kanapie. Za pierwszym razem, gdy ugryzł mnie w szyję, nie byłem tak osłabiony psychicznie. Teraz czułem jak palą mnie policzki. Cholera przy nim staję się przysłowiową ciotą.
- Nie... Tykać... Mojego... Karku... - mruknąłem, poprawiając okulary.
YOU ARE READING
We make true love, killing us
DragosteLuke i Thal przyjaźnią się ledwo od 2 lat. Znają się co prawda o ponad rok dłużej... ale wracanie do tego nie jest dobrym pomysłem. Luke był jego kuratorem. Thal był jego pierwszym podopiecznym do którego momentami tracił cierpliwość. Mimo to zbliży...