~Kasper
Dźwięk budzika był tak cholernie irytujący. I do tego był tak cholernie daleko. Otworzyłem niechętnie oczy gdy po 15 minutach zadzwonił po raz 5. Przetarłem zaspane oczy, zdając sobie sprawę z tego że nie zdjąłem soczewek. Cholera jasna, cały dzień mnie teraz będą bolały oczy. Podniosłem się z łóżka i zaraz tego pożałowałem. Notatki które czytałem, a raczej starałem się czytać, rozsypały się po podłodze. Jęknąłem niezadowolony, zaraz wszystkie zbierając i po ułożeniu ich równiutko, włożyłem do teczki i schowałem do torby. Dopiero wtedy dane mi było zdjęć soczewki, ubrać się, nasunąć na nos okulary i udać się na uczelnię. Po drodze zajrzałem do sklepu. W końcu przydałoby się zjeść jakieś śniadanie, dlatego wziąłem kilka świeżych bułek i podszedłem do kasy. Wyjąłem portfel i spojrzałem na pieniądze które oddał mi Matt. To był błąd. Zapłaciłem za kajzerki i ruszyłem na tramwaj. Jednak teraz w głowie miałem tego zaćpanego idiotę. Czy wytrzymał? Czy dał radę nie wziąć kolejnej dawki? Dla narkomana zdobycie towaru nie jest trudne, on najlepiej wie gdzie ma szukać. Dlaczego ja się w ogóle o niego martwiłem? Przecież powinienem mieć gdzieś co gdzieś. Jest dla mnie obcym facetem który stanowi zagrożenie dla Thala. Dlaczego więc tak bardzo się o niego martwię? Nie... nie martwię się... to tylko... Kurwa nawet sam siebie nie umiałem okłamać.
Stanąłem kawałek od przystanku i odpaliłem papierosa. Starałem się skupić na wszystkim byle nie na Mattcie. Na dusznym ale lekko zimnym kwietniowym powietrzu, na tlącej się końcówce papierosa i dymie który się wydobywał z moich ust. Na mijających mnie ludziach... Jednak nie ważne na co patrzyłem, o czym nie myślałem... W głowie dalej siedział ten kretyn, któremu wczoraj jak debil wypłakałem się w objęciach. Dlaczego ja w ogóle pozwoliłem sobie na chwilę słabości? I to kurwa przy kimś! Do tego przy kimś takim. Ale miałem wrażenie że on mnie rozumiał. Mimo że jego miłość do Luka jest cholernie toksyczna, to Matt wie co to znaczy nie móc być z kimś kogo się kocha. A ja... ile bym dał by móc wtulić w siebie Thala by go ochronić chociażby własnym ciałem.
Westchnąłem cicho. Powinienem przestać o tym myśleć. Nawet gdyby Luke dał kosza Thalowi, to jestem dla kociaka tylko starszym bratem i tak powinno zostać. Nie chcę by cierpiał jeszcze bardziej jak kiedyś zniknę. Skuliłem się lekko w sobie, nie chcąc nawet o tym myśleć. Dlatego ma mu wyjść z Lukiem. Żeby gdy mnie zabraknie, maluch nie został sam i miał na kim polegać.
To właśnie różniło mnie od Matta. On skupiał się na własnym szczęściu, a ja na szczęściu Thala kosztem własnego. Moje rozmyślania przerwał mi dźwięk nadjeżdżającego tramwaju. Jednak nie na długo. Zdążyłem usiąść, gdy obraz Matta znów mnie zaczął nawiedzać. To jak mnie niósł, jak mi pomagał ze sprzątaniem, tą jego skupioną minę gdy zbierał ubrania i... to zmęczenie gdy ledwo dawał radę przez odstawienie.~Matt
Śniły mi się różne rzeczy. Czasami spójna historia, czasem dziwne, rozmazane obrazy. Podniosłem powieki i pożałowałem tego. Światło dotarło do moich oczu i aż mnie za szczypało.
- Kurwa mać... - Mruknąłem, witając poniedziałek zasłużonym komentarzem. Usiadłem i zerknąłem odruchowo na wnętrze swojej ręki. Zaczerwieniona, z wysypką, swędząca. Czyli norma. Zaburczało mi w brzuchu, co w sumie zmusiło mnie do podniesienia zwłok z łóżka. Czułem się lepiej. Przynajmniej mogłem ustać o własnych siłach. Ruszyłem do kuchni i otworzyłem lodówkę z rozmachem. Zostało parę rzeczy z obiadu, który ostatnio zrobił Kasper.
Właśnie. Kasper. Co to do chuja ma być za telenowela. Zakochany ćpun spotyka młodego rebela, który broni wybranka serca jego ukochanego. Idzie za ćpunem do domu, gdzie nie mogąc się patrzeć na ten syf, pomaga mu sprzątać. Nagle lądują w łóżku pokazując nawzajem swoje słabości. To nie telenowela, bo tam przynajmniej bym go zaliczył, a tu co? Zakwiliłem mu, żeby poczekał aż zasnę. Odchyliłem głowę do tyłu i zaniosłem się głośnym śmiechem. Gdyby to ktoś z moich znajomych usłyszał, chyba zlałby się ze śmiechu. Ale mimo wszystko...mimo że ten mały buntownik warczał na mnie, ba ZAJEBAŁ MI, pomógł mi tak bardzo, a ja z miejsca postanowiłem się zmienić. Wszystko przez tego złotookiego cudaka. Zgarnąłem co zostało w lodówce i skleciłem z tego sensowny posiłek. Żałowałem, że nie miałem do niego numeru telefonu.. Właśnie, powiedział, że wpadnie po zajęciach, więc powinienem liczyć dzisiaj na jego wizytę...Tym razem się odwdzięczę. Niewiele myśląc wykręciłem numer do mojego blondynka i czekałem aż odbierze.
- Hej Luke słonko! Nie nie! Poczekaj. Nie będę zawracał ci dupy....Hej, z resztą nie zmieniłeś numeru. - Zaśmiałem się lekko. Czułem ukucie w sercu słysząc jego radosny głos, gdy odebrał a później ten chłód po tym jak się odezwałem.
- Słuchaj...co muszę kupić, żeby zrobić spagetti? - Zapytałem nie wierząc sam w to co robiłem. Luke z resztą też, bo zapytał się mnie czy żartuję. Po tym jak zapewniłem go, że nie, znowu umilkł, po czym podał mi krótką listę. Zapisałem to w pamięci, bo przecież co jak co, ale głos Luke'a latami odbijał się echem w mojej głowie.
-Dobra, dzięki skarbie. Pa.. - Pożegnałem się i rozłączyłem. Postanowiłem się ubrać i iść po zakupy.
YOU ARE READING
We make true love, killing us
RomanceLuke i Thal przyjaźnią się ledwo od 2 lat. Znają się co prawda o ponad rok dłużej... ale wracanie do tego nie jest dobrym pomysłem. Luke był jego kuratorem. Thal był jego pierwszym podopiecznym do którego momentami tracił cierpliwość. Mimo to zbliży...