Rozdział 20

57 4 4
                                    

~Matt

Poza trzaśnięciem drzwiami usłyszałem tylko, że jestem kretynem i nigdy mnie nie okłamał. Teraz nie miałem czasu ani siły nad tym myśleć. Mój organizm wylewał z siebie żal za te wszystkie lata ćpania.
Dopiero pod wieczór poczułem się lepiej. Myślałem o Kasprze. Potraktowałem go okropnie, a to wszystko dlatego, że źle się czułem i... i co? Byłem zazdrosny? Załamany, że osoba której zaufałem mnie mogła zdradzić? Skrzywdzony, bo zacząłem coś do niego czuć? Sprzątnąłem po całym dniu batalii ze sobą i wróciłem do łózka. On wróci... przecież widział, że nie jestem sobą i powiedziałem w nerwach za dużo. Zrozumie. Przynajmniej do tej pory rozumiał.

Przez kolejne trzy tygodnie myślałem, że osiwieje, wyłysieje i znowu wyhoduje sobie włosy. Uświadomiłem sobie, że zrobiłem mu krzywdę i naprawdę coś między nami iskrzyło. Bo inaczej nie zwierzałby mi się, nie grał ze mną, nie przychodziłby do mnie i nie byłbym pierwszą osobą, której przyszedł się wyżalić i wypłakać. Nie myślałem przez ten czas o dragach. Na samą ich myśl, moje ciało bolało, nie chciało spać i wyrzucało z siebie moje zjedzone posiłki. Zdałem sobie sprawę również z tego, że przestałem myśleć o Luke'u i brunet znowu miał rację. To było zwykłe przyzwyczajenie i tęsknota za tym co było, ale to nie miłość. Teraz liczył się taki słodki, wyniosły smarkacz w okularach, który zmienił moje życie. Ale co z tego, skoro Kasper się nie pojawił od tamtej kłótni, a ja nie miałem jak go przeprosić. Bo jak, jeśli nie miałem jego numeru, pod szkołą nigdy go nie było, a tego koleżki nie mogłem nigdzie dorwać, ale do czasu.
Wracając z kolejnej nieudanej wyprawy po złotookiego natknąłem się na przyjaciela Kaspra. Szedł za rękę z jakąś dziewczyną. Podszedłem do niego i zaczepiłem.
- TY!! - Chłopak spojrzał na mnie jak na wariata, podobnie jak jego dziewczyna, która zapytała się go, czy zna tego PANA. Skrzywiłem się lekko i przewróciłem oczami, gdy ten odpowiedział, że nie ma zielonego pojęcia kim ja jestem.
- GDZIE JEST KASPER!! - Warknąłem nie chcąc przedłużać tego spotkania. Skoro ma dziewczynę, to po kiego chuja wylatywał z pyskiem do mojego chłopaka... Zaraz. Co? Nie powinienem sobie robić znowu nadziei i żyć tą myślą jak wcześniej. To nie to samo. Kasper to zupełnie nowy, lepszy rozdział.
Rudzielec wciągnął nagle powietrze. Odezwał się do dziewczyny: "Oh, kochanie. Chyba już wiem kto to. Idź przodem, zaraz do ciebie dołączę." Rzeczywiście odeszła, a on szedł w moją stronę strzelając z kostek. Przekrzywiłem głowę tak, że strzyknęło mi w karku, później to samo było z nadgarstkami.
- To nie będzie długa rozmowa.

~Kasper

Nie sądziłem że po tych kilku dniach ciągłych wizyt u Matta, tak trudno będzie mi wrócić do swojej normy. Starałem się wyrzucić z głowy fakt że ktoś taki kiedykolwiek zaistniał w moim życiu. Thala z resztą też unikałem. Każdą propozycję spotkania odrzucałem, mówiąc że mam dużo nauki przed egzaminami.
Co też nie było do końca takim kłamstwem. Siedziałem na uczelni do późnego wieczora, starając się wykuć wręcz na pamięć swoje notatki. Byle tylko nie myśleć o tym co się zdarzyło.
Tak minęły mi prawie trzy tygodnie. Rzadko kiedy wspominałem sytuację w mieszkaniu Matta. Jakby nie patrzeć miałem ważniejsze rzeczy na głowie. Dlatego poprawiłem okulary i wróciłem do czytania. Jednak nie mogłem się na tym skupić. W całej bibliotece aż wrzało. Podniosłem wzrok, starając się wyłapać o czym rozmawiają. Ktoś kogoś szuka? I drze się na pół szkoły? Co za debil mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł?
"KASPEEEEEEEEEEEEEER"
Nie... to musiało mi się zdawać. Na pewno mi się zdawało. Przecież ten debil nie miał prawa wiedzieć gdzie obecnie się znajduję.

~Matt

Zacząłem się z tym chłopakiem okładać i w międzyczasie wszystko sobie tłumaczyliśmy, a raczej to ja tłumaczyłem jak to wyglądało z mojego punktu widzenia.
- ...A czarę goryczy przelało to, że się na nim uwiesiłeś i go pocałowałeś i do niczego by nie doszło gdyby nie to! - Powiedziałem uchylając się od kolejnego ciosu. Obaj byliśmy poturbowani. Odsunęliśmy się od siebie, żeby odpocząć i złapać oddech.
- A teraz powiedz mi, gdzie on jest, bo go muszę przeprosić. - Wysapałem prostując się i strzelając z kręgosłupa. Rudzielec uśmiechnął się i przybił mi piątkę, mówiąc gdzie dokładnie powinien siedzieć złotooki. Pognałem w tamtym kierunku drąc się praktycznie na całe gardło.
- KASPEEEEEEEEEEEEEER!- Szedłem korytarzem szukając głupiego szyldu z napisem "Biblioteka". Gdy go znalazłem, otworzyłem drzwi z rozmachem i zacząłem niespokojnie chodzić między regałami, aż znalazłem go na jednym ze stanowisk. Serce mi przyspieszyło, a ulga jaką poczułem nie mogła się z niczym równać. Postawiłem go do pionu i zdjąłem mu z nosa okulary.
- W końcu Cię znalazłem. Teraz jesteś mój. Bez dyskusji! Już dawno powinienem to zrobić! - Wydyszałem i przyciągnąłem go do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Nie w byle jakim cmoknięciu. Miałem wrażenie, że mówię mu przez to jak bardzo tęskniłem, jak bardzo przepraszam i jak bardzo silne są moje uczucia do niego. Pozwoliłem mu złapać trochę tchu i przytuliłem bruneta do siebie.
- Cholerny smarku!!! Ja... ... przepraszam. - No brawo, a miałem mu tyle powiedzieć. Ale teraz najważniejsze było to, że go widzę.

We make true love, killing usWhere stories live. Discover now