Moe opijał sukces, w karczmie blisko jego domu. Zdobył jeden z najcenniejszych artefaktów świata. Serce Matki trafiło do jego sporej kolekcji. Wielu nie rozumiało jak można znajdywać wiele artefaktów, a potem ich nie sprzedawać. Zadają sobie pytanie z czego żyją łowcy skarbów. Odpowiedź jest prosta. Często poza artefaktami, w świątyniach można znaleźć inne mniej prestiżowe, lecz wartościowe przedmioty, które można sprzedać. To czyni ten zawód jednym z najbardziej opłacalnych, ale bardzo niebezpiecznych. Rana na głowie powoli mu się goiła. Po paru kuflach piwa nie czuł już tego uciążliwego bólu. Moe był jednym z najbardziej szanowanych i znanych poszukiwaczy. Poszedł w ślady ojca, który również tym się zajmował. Młodszy brat, niestety, zboczył z tej ścieżki na rzecz szkoły magii z której został wyrzucony. Teraz nie wiadomo dokładnie czym się zajmuje. Nie znalazł sobie kochającej żony, ani nie spłodził syna, mimo jego jeszcze młodzieńczej urody.
— Oleg! Nalej mi jeszcze jedno! — zażądał Moe. Dzisiaj kończył z tą pracą. Miał zamiar znaleźć inny zawód. Zawsze podobało mu się kowalstwo. Mała styczność z ludźmi oraz satysfakcjonująca, ciężka praca. Nie lubił rozmawiać z ludźmi. Albo po prostu sobie tak wmawiał, bo nie potrafił. Często przez to żałował swojego żywotu. Marzył o tym by założyć rodzinę z kochającą go kobietą, lecz niestety nie potrafił z takową rozmawiać.Otyły barman podał mu kolejny kufel piwa. Który to już? Nie wiedział. Stracił rachubę po trzecim. Było to nisko procentowe piwo, ale za to jakie dobre. Chciałby opijać swój sukces ze znajomymi, lecz był zaangażowany tylko w nietrwałe znajomości. Nie lubił przez to ludzi, że sami nie potrafili z nim rozmawiać. Człowiek samotny ma więcej czasu, by myśleć, przez co łatwiej jest mu się pogrążyć.
— Nie za dużo tego piwa? — Usłyszał miękki i przyjemny głos. Do niego przysiadła się piękna dziewczyna. Kruczo-czarne włosy spadały na jej zaokrąglone ramiona. Zahipnotyzowały go jej zielone oczy. Obdarowała go bardzo miłym uśmiechem.
— Chyba nie — odpowiedział ochryple. To była jedyna odpowiedź, która przyszła mu do głowy. Mimo tylu piw, poczuł się nieswojo i male przy tak urodziwej kobiecie. Na jego odpowiedź zachichotała.
— Nie wyglądasz na takiego co zapija się tutaj codziennie z nudów. —
Znowu ten piękny uśmiech. Nie wyglądam?
— Świętuje sukces oraz przejście na emeryturę. — Zadziwił się swoją szczerością.
— Jaki sukces? - Zaciekawiła się. Była ubrana w obcisłą sukienkę koloru krwistego. Na szyi wisiał jej złoty wisiorek przedstawiający jakiegoś ptaka.
— Udanej pracy. — Starał się nie powiedzieć za dużo. Nie znał jej.
— Rozumiem. — Spojrzała w bok — Barman! Poproszę jedno piwo!
Moe spojrzał na nią zaciekawiony. Czemu ona z nim rozmawia? Z czterdziesto dwu letnim dziadem, który zapijaczony siedzi w karczmie.
— Jestem Mira — powiedziała i wystawiła do niego swoją rękę. Przez chwilę się wahał, ale podał jej dłoń.
— Moe.
Jej uścisk był dość silny jak na tak drobną rączkę. Jej ciepło przeszło jego całe ciało. Boże, jakie to przyjemne.
— A więc, Moe, nie przeszkadzam ci? — zapytała z uśmiechem.
— Nie — odpowiedział i pożałował. Zwykłe ,,nie"? Bał się, że powie coś źle.
— Co tutaj robisz? — dodał. Głupie pytanie.
— Niedawno wprowadziłam się do miasta. Chciałam pozwiedzać tu i ówdzie.
Poczuł narastającą w nim nieufność.
— Czemu ze mną rozmawiasz?
Dlatego ludzie cię nie lubią... Bo nie potrafisz obdarzyć ich zaufaniem.— Wybacz, nie chciałam się narzucać - odrzekła spokojnie wstając z krzesła.
— Nie. To ja przepraszam. Za dużo piw. Usiądź proszę — Moe spojrzał na nią. Mira po chwili uśmiechnęła się i usiadła.
— Co przedstawia twój naszyjnik? — zapytał omijając krępującą ciszę. Położyła ozdobę na swej drobnej ręce.
— Dostałam to od taty. Przedstawia skowronka. Ojciec pracował jako kupiec. Opowiadał, że zawsze jak przemierzał drogi i usłyszał skowronka to nic niefortunnego nie mogło się wydarzyć. Żaden napad bandytów czy pęknięcie koła nie miały miejsca gdy spotkał tego niezwykłego ptaka. Przez to kiedy urodziłam się, kupił mi ten medalion by nigdy nie przytrafiło mi się coś złego.
— Ładny — odparł zmuszając się do uśmiechu. Nie wyszło mu to najlepiej. Barman podszedł do dziewczyny i podał jej kufel piwa. Ona podziękowała i obdarzyła go pięknym uśmiechem. Oleg popatrzył ukradkiem na Moe'go, którego nie zwykł widzieć w towarzystwie.
— To jaki sukces opijasz? — zapytała uśmiechnięta.
— Muszę już iść Miro. Miło było — odpowiedział szybko, odstawił kufel i wstał. Karczma była prawie pełna. Przy stolikach siedziało wielu rosłych facetów. Doliczył się czterech kobiet. Było duszno i gwarnie, przez co lokal sprawiał wrażenie małego. Wyszedł pośpiesznie na zewnątrz. Było już ciemno. Stał na głównej drodze, która przechodziła przez środek miasta. Wzdłuż ustawione były dość spore budynki. Był tu bank, sklep, świątynia oraz domy mieszkalne. W niektórych oknach widać było zapalone lampy i ludzi. Moe Poczuł ulgę dzięki tej ciszy i przyjemnemu wiatrowi.
— Czekaj. Przepraszam. — usłyszał głos Miry za sobą.
— Wiem, że to nie mój interes.
— Nieważne. — Odwrócił się do niej.
— Muszę już iść.
— Moe, czekaj! Chodzi o to... Że nie wiem gdzie się podziać. Myślałam, że mi pomożesz.
Popatrzył na nią zaciekawiony. Chce żebym przenocował ją u siebie?
— Nie mam mieszkania. Nie wprowadziłam się tu. Uciekłam mojej macosze. Następnego dnia już mnie nie będzie. Odejdę, obiecuje.
— Dlaczego ja?
— Wydawałeś mi się odpowiedzialny. Wpadłeś mi w oko. — Nie pozwoliła mu dokończyć. Zarumieniła się po tym co powiedziała. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Moe nie wiedząc czemu podszedł do niej i przytulił ją. Była to jedna z najlepszych rzeczy jakie czuł. Kobiece ciepło. Zabrał ją do siebie. Rozmawiali do późna, śmiali się. On wspominał swoje dzieciństwo, zabawy z bratem oraz początki pracy jako poszukiwacz. Ona opowiadała o rodzicach, wspólnych wyjazdach, potem o ich śmierci. Moe nigdy nie czuł się tak dobrze. Czuł się doceniony. Nie chciał by to się skończyło. Kochali się. Czuł jej zapach, czuł jej bliskość. Pomyślał, że to co robił nigdy nie miało sensu, aż do dzisiaj. Spędzili noc kochając się w łóżku.
Następnego dnia, kiedy wstał nie było przy nim Miry. Zniknęła, tak jak mówiła. Razem z nią zniknęło również Serce Matki. Najcenniejszy artefakt jaki posiadał.
CZYTASZ
Jaki ojciec, taki syn
FantasyPradawna podziemna rasa została przebudzona przez nieostrożnych podróżników i wypełza stwarzając zagrożenie dla Systanu. W obliczu tak wielkiego zagrożenia, królestwa jednoczą się, natomiast dla Moe'go, najważniejsze jest odnaleźć swojego syna.